20 Lis 2012, Wto 1:33, PID: 325312
Dystymia z epizodami depresyjnymi?
Dla mnie to nie istotne jak to się nazywa, ale wnerwia mnie ten stan. Nie wiem co jest gorsze, kiedy po lepszym dniu, wracam do rzeczywistości czy wtedy gdy dzień w dzień czuję się beznadziejnie. Nawet gdy jakimś cudem przez trzy dni mam niezłe samopoczucie, to potem wszystko z nawiązką wraca, przepłakane noce, niemoc i niedowartościowanie.
Przyszłość? Nie ma jej.
Chociaż, istnieje ktoś, kto zawsze jest przy mnie, to wierna przyjaciółka o imieniu Śmierć. Zawsze gdy upadam jest przy mnie. Boje się, że zniszczę własne marzenie, to co misternie zaplanowałam, że mnie odratują. Śmierć to dobre rozwiązanie problemów, tylko żeby się udało. Nie potrafiłabym spojrzeć najbliższym w oczy, po nieudanej próbie; oni tego nie rozumieją.
Teraz nie jest źle, w końcu przy krojeniu chleba, już nie przykładam noża do ręki i nie mam obrazów rozciętych żył, już nie widzę gęstej, ciemnoczerwonej krwi ściekającej na podłogę. Lecz spotkaniem z Aniołem Śmierci, dalej nie gardzę.
Dla mnie to nie istotne jak to się nazywa, ale wnerwia mnie ten stan. Nie wiem co jest gorsze, kiedy po lepszym dniu, wracam do rzeczywistości czy wtedy gdy dzień w dzień czuję się beznadziejnie. Nawet gdy jakimś cudem przez trzy dni mam niezłe samopoczucie, to potem wszystko z nawiązką wraca, przepłakane noce, niemoc i niedowartościowanie.
Przyszłość? Nie ma jej.
Chociaż, istnieje ktoś, kto zawsze jest przy mnie, to wierna przyjaciółka o imieniu Śmierć. Zawsze gdy upadam jest przy mnie. Boje się, że zniszczę własne marzenie, to co misternie zaplanowałam, że mnie odratują. Śmierć to dobre rozwiązanie problemów, tylko żeby się udało. Nie potrafiłabym spojrzeć najbliższym w oczy, po nieudanej próbie; oni tego nie rozumieją.
Teraz nie jest źle, w końcu przy krojeniu chleba, już nie przykładam noża do ręki i nie mam obrazów rozciętych żył, już nie widzę gęstej, ciemnoczerwonej krwi ściekającej na podłogę. Lecz spotkaniem z Aniołem Śmierci, dalej nie gardzę.