13 Maj 2010, Czw 21:01, PID: 205515
Cytat:Tylko obyś nie przegiął. Niektórzy mogą wykorzystywać to Twoją cechę.Kiedy chyba zawsze właśnie tak było. Nie wiem, bo nie czułem się wykorzystywany. Albo lepiej powiedzieć - możliwość przebywania z ludźmi była dla mnie tak ważna, że fakt "wykorzystywania" był dla mnie małą ceną.
No właśnie - nie czułem się wykorzystywany, zgadzałem się na wszystko i jeszcze było mi z tym dobrze. Dopiero niedawno zacząłem sobie z tego zdawać sprawę.
Cytat:Ja uwazam, ze to dobra cecha o ile nie robisz tego z bezsilnosci.Nie z bezsilności, tylko raczej z braku umiejętności społecznych. Po prostu nie wiem, jak się powinienem zachowywać w stosunku do ludzi. Nikt mnie tego nie nauczył.
Nie umiem prawidłowo zareagować, kiedy ktoś okazuje emocje. Potrafię tylko "intelektualnie" rozmawiać, ale za Chiny nie wiem, co zrobić, kiedy ktoś zaczyna coś do mnie czuć: być na mnie zły, zniecierpliwiony, znudzony ale także gdy zaczyna czuć sympatię.
W mojej rodzinie było tak, że jak ktoś zaczynał okazywać emocje, to najlepszą taktyką było uciec i to przeczekać. Z resztą, mój ojciec wykazywał typową dla alkoholików huśtawkę nastrojów i nawet jak był w dobrym humorze, to czekałem tylko na tą sekundę, kiedy znowu będzie w złym.
Efekt jest taki, że nie znam się na uczuciach. Dzisiaj już i tak jest lepiej, bo potrafię nazwać swoje własne uczucia i rozpoznać je u innych a kiedyś istniały dla mnie tylko dwie emocje: dobra i zła. Przy czym obu nie rozumiałem.
W swoim życiu przechodziłem przez etap apatii, potem aleksytymii a teraz nie wiem, jak to nazwać. Jestem nieasertywny?
Uczucia są dla mnie jak jakiś obcy język i nie wiem, jak przy ich pomocy rozmawiać. Pokerowa mina to moja jedyna odpowiedź.
Ale to jest niewystarczające, bo ludziom nie przeszkadza to mnie wykorzystywać.
Sam już nie wiem, czy zdążę się tego wszystkiego nauczyć przed śmiercią. Straciłem mnóstwo czasu. Pięcioletnie dzieci zapewne są na wyższym stadium rozwoju uczuciowego.