09 Paź 2021, Sob 14:07, PID: 849287
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Paź 2021, Sob 14:12 przez Bobek90.)
Shirohebi nie ma żadnej racji.
Jeśli ktoś, nieważne czy to facet czy kobieta, w przeciągu kilku-kilkunastu miesięcy z "normalsa" zmienia swoje zachowanie w tak diametralny sposób że praktycznie nie rucha tylko kiedy śpi albo jest w pracy, to jest to symptom głębszych problemów emocjonalnych. Zwłaszcza od kiedy zostosowałem kontakt zero nastąpiło diametralna eskalacja, tak w formach jak i w czasie, ostatnio także w ilości partnerów. Choć teraz jestem pewny że przed kontaktem zero już była uzależniona.
Napisze łopatologicznie, bo widać że są problemy w komunikacji. W dalszym ciągu jestem w niej w pewnym sensie zauroczony, i w dalszym ciągu cholernie żałuje że nie przełamałem mojego strachu kiedy był na to czas, ale od wielu miesięcy stosuje kontakt zero bo nie widzę absoltunie żadnej możliwości na nic, bo po pierwsze mimo że uważam że jej zachowanie jest efektem choroby nie byłbym w stanie i tak mimo wszystkiego co się stało, a po drugie w takim stadium choroby nic nie mógłbym zmienić i relacja z nią przyniosła by mi tylko ból (no chyba że oczekiwałbym od niej tylko sexu). Prościej opisać obecnej sytuacji się nie da.
Mój problem polega na tym, oprócz oczywiście smutku ze straconej szansy, mi jej strasznie żal, mam potworne poczucie winy, i na samą myśl o zostawieniu jej samej sobie pojawia się ogromny kac moralny, z drugiej strony nie mam za bardzo możliwości żeby jej pomóc,więc jestem w sytuacji bez wyjścia, i dzień co dzień muszę w pracy mimo mnie "śledzić" tą smutna historie i raz po raz rozpamiętywać swoje błędy co kiepsko na mnie wpływa.
PS.
Aha, nie pisze tego wszystkiego bo się urwałem z jakiegoś kółka dla pruderyjnych, tylko dlatego że przez miesiące szukałem informacji w necie, bo chciałem zrozumieć jej zachowanie, bodaj w lipcu zacząłem podejrzewać że może chodzić o to (czy w parze z innymi chorobami, to już bez bezpośredniego kontaktu trudno powiedzieć choć są pewne poszlaki jak drastyczne zmiany humoru) i od tego czasu przeczytałem pierdylion artykułów o uzależnieniu, hiperseksualności, itd.
PS2.
Po tym kiedy nagle zerwałem z nią kontakt ze strachu, w czasie kiedy obaj się zauroczyliśmy, z perspektywy czasu mogę powiedzieć że jej zachowanie, nie tylko względem mnie tylko ogólnie, się zmieniło. Stała się bardziej nerwicowa, mniej pewna, bardziej powściągliwa z okazywaniem emocji. Po kilku miesiącach w końcu poderwał ją ten Adrian, i początkowo, wydawało się że odzyskała troszeczkę dawnej otwartości.
Kac moralny jaki mi te wspomnienia powodują jest niewyobrażalny. Nie mam tego 24 na dobre, to są fale, zacząłem nawet palić bo nie zawsze jestem w stanie się wtedy ogarnąć.
Jeśli ktoś, nieważne czy to facet czy kobieta, w przeciągu kilku-kilkunastu miesięcy z "normalsa" zmienia swoje zachowanie w tak diametralny sposób że praktycznie nie rucha tylko kiedy śpi albo jest w pracy, to jest to symptom głębszych problemów emocjonalnych. Zwłaszcza od kiedy zostosowałem kontakt zero nastąpiło diametralna eskalacja, tak w formach jak i w czasie, ostatnio także w ilości partnerów. Choć teraz jestem pewny że przed kontaktem zero już była uzależniona.
Napisze łopatologicznie, bo widać że są problemy w komunikacji. W dalszym ciągu jestem w niej w pewnym sensie zauroczony, i w dalszym ciągu cholernie żałuje że nie przełamałem mojego strachu kiedy był na to czas, ale od wielu miesięcy stosuje kontakt zero bo nie widzę absoltunie żadnej możliwości na nic, bo po pierwsze mimo że uważam że jej zachowanie jest efektem choroby nie byłbym w stanie i tak mimo wszystkiego co się stało, a po drugie w takim stadium choroby nic nie mógłbym zmienić i relacja z nią przyniosła by mi tylko ból (no chyba że oczekiwałbym od niej tylko sexu). Prościej opisać obecnej sytuacji się nie da.
Mój problem polega na tym, oprócz oczywiście smutku ze straconej szansy, mi jej strasznie żal, mam potworne poczucie winy, i na samą myśl o zostawieniu jej samej sobie pojawia się ogromny kac moralny, z drugiej strony nie mam za bardzo możliwości żeby jej pomóc,więc jestem w sytuacji bez wyjścia, i dzień co dzień muszę w pracy mimo mnie "śledzić" tą smutna historie i raz po raz rozpamiętywać swoje błędy co kiepsko na mnie wpływa.
PS.
Aha, nie pisze tego wszystkiego bo się urwałem z jakiegoś kółka dla pruderyjnych, tylko dlatego że przez miesiące szukałem informacji w necie, bo chciałem zrozumieć jej zachowanie, bodaj w lipcu zacząłem podejrzewać że może chodzić o to (czy w parze z innymi chorobami, to już bez bezpośredniego kontaktu trudno powiedzieć choć są pewne poszlaki jak drastyczne zmiany humoru) i od tego czasu przeczytałem pierdylion artykułów o uzależnieniu, hiperseksualności, itd.
PS2.
Po tym kiedy nagle zerwałem z nią kontakt ze strachu, w czasie kiedy obaj się zauroczyliśmy, z perspektywy czasu mogę powiedzieć że jej zachowanie, nie tylko względem mnie tylko ogólnie, się zmieniło. Stała się bardziej nerwicowa, mniej pewna, bardziej powściągliwa z okazywaniem emocji. Po kilku miesiącach w końcu poderwał ją ten Adrian, i początkowo, wydawało się że odzyskała troszeczkę dawnej otwartości.
Kac moralny jaki mi te wspomnienia powodują jest niewyobrażalny. Nie mam tego 24 na dobre, to są fale, zacząłem nawet palić bo nie zawsze jestem w stanie się wtedy ogarnąć.