26 Maj 2021, Śro 19:17, PID: 843129
Ja właściwie zawsze byłem sam ze swoimi problemami. Generalnie mam taką zasadę, że nie mówię o swoich problemach komuś, kto nie jest w stanie mi pomóc w ich rozwiązaniu. To, że ktoś mnie poklepie po ramieniu i powie, że będzie dobrze w niczym mi nie pomoże, a nawet zaszkodzi, bo wtedy poczuję się gorszy w oczach tej osoby. Moi rodzice wiedzą tylko tyle ile widzą, czyli np. to, że nigdy nie przyprowadzałem do domu kolegów czy dziewczyn, a reszty mogą się co najwyżej domyślać. Kiedy ten temat był przez nich w jakikolwiek sposób poruszany, to po prostu wymyślałem jakieś wymówki. Jeśli wstydziłem się coś kupić/załatwić, to zawsze starałem się jakoś "zmanipulować" rodziców, żeby zrobili to za mnie bo coś tam. Z perspektywy czasu wiem, że takie wyręczanie się rodziną tylko pogłębia zaburzenia, bo jest się wtedy takim trochę dzieckiem w ciele dorosłego, które nie potrafi samodzielnie nic zrobić w prawdziwym życiu. Kiedy wyprowadziłem się od rodziców zrobiłem w ciągu roku większy progres życiowy niż przez kilka lat mieszkania z nimi. Prędzej czy później trzeba się usamodzielnić, a im później to zrobimy tym gorzej dla nas...