13 Kwi 2021, Wto 17:20, PID: 840623
Ja też żongluje od pierwszego roku życia i po 30 latach żonglowania zauważyłem, że jak próbuje żonglować coraz szybciej to moje stopy zaczynają się lekko unosić do góry i doświadczam lewitacji. Ta lewitacja może być jeszcze wzbogacona o cytaty wielkich ludzi, oraz pozytywne myślenie
wówczas osiągam stan nirvany i odpływam na długie godziny, a fobia już mi niestraszna...
A co do tego co bardziej pomaga terapia czy leki to nie chce mi się już zbytnio rozpisywać, ale zapewniam że mam identyczne doświadczenia co Monty. Pracowałem z panią psycholog, czytałem jakieś poradniki, oglądałem materiały w internecie, pierwsze wyjście do stresowej sytuacji i żegnamy całą teorię. Atak paniki i wszystko co przeczytałem, nad czym pracowałem żeby sobie pomóc przestało istnieć, zostałem tylko ja i strach. Żadna technika nie pomoże jak będziesz miała napady strachu, to zostaje w podświadomości i się zapętla w schemacie : "o kurde znowu tam pójdę i znowu zacznę się panicznie denerwować, już stresuje się na samą myśl a co dopiero jak tam będę" strach napędza strach koło się zamyka. Żadna myśl czy pozytywne nastawienie tego nie zatrzyma. Tylko farmakologicznie da się to naprostować i najlepiej poprzeć to terapią, wówczas to ma sens. Wracasz do tych stresujących sytuacji/miejsc, ale jesteś farmakologicznie uspokojona, radzisz sobie, widzisz że to nie jest takie trudne zrobić to bezstresowo i się nie denerwujesz, wówczas twój mózg tworzy nowe połączenia, a twoja podświadomość zaczyna wierzyć że sobie z tym radzisz i przestaje traktować to jako niebezpieczeństwo. Na takiej zasadzie działają leki, tylko lek musi być trafiony, musi na ciebie dobrze działać, a drugi warunek musisz ćwiczyć, wychodzić ze strefy komfortu bo inaczej ten czas zostanie stracony, jeżeli przesiedzisz go w domu. Owszem są nawroty, tak samo jak po terapiach
wówczas osiągam stan nirvany i odpływam na długie godziny, a fobia już mi niestraszna...
(12 Kwi 2021, Pon 16:48)beata7 napisał(a): No dobra, ale to było tak że jak miałeś te ataki paniki to potem już bez żadnego lęku się zapisałeś do specjalisty, czekałeś na wizytę i potem tam poszedłeś?Ja po prostu już nie mogłem wytrzymać i czekałem z utęsknieniem na tą wizytą jak na zbawienie i cieszyłem się, że w końcu coś z tym robię. Byłem trochę przestraszony, ale chęć odmiany mojego życia była znacznie silniejsza niż strach. Na szczęście się udało, lek był trafiony
A co do tego co bardziej pomaga terapia czy leki to nie chce mi się już zbytnio rozpisywać, ale zapewniam że mam identyczne doświadczenia co Monty. Pracowałem z panią psycholog, czytałem jakieś poradniki, oglądałem materiały w internecie, pierwsze wyjście do stresowej sytuacji i żegnamy całą teorię. Atak paniki i wszystko co przeczytałem, nad czym pracowałem żeby sobie pomóc przestało istnieć, zostałem tylko ja i strach. Żadna technika nie pomoże jak będziesz miała napady strachu, to zostaje w podświadomości i się zapętla w schemacie : "o kurde znowu tam pójdę i znowu zacznę się panicznie denerwować, już stresuje się na samą myśl a co dopiero jak tam będę" strach napędza strach koło się zamyka. Żadna myśl czy pozytywne nastawienie tego nie zatrzyma. Tylko farmakologicznie da się to naprostować i najlepiej poprzeć to terapią, wówczas to ma sens. Wracasz do tych stresujących sytuacji/miejsc, ale jesteś farmakologicznie uspokojona, radzisz sobie, widzisz że to nie jest takie trudne zrobić to bezstresowo i się nie denerwujesz, wówczas twój mózg tworzy nowe połączenia, a twoja podświadomość zaczyna wierzyć że sobie z tym radzisz i przestaje traktować to jako niebezpieczeństwo. Na takiej zasadzie działają leki, tylko lek musi być trafiony, musi na ciebie dobrze działać, a drugi warunek musisz ćwiczyć, wychodzić ze strefy komfortu bo inaczej ten czas zostanie stracony, jeżeli przesiedzisz go w domu. Owszem są nawroty, tak samo jak po terapiach