12 Kwi 2021, Pon 23:30, PID: 840603
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13 Kwi 2021, Wto 0:20 przez beata7.)
(12 Kwi 2021, Pon 19:34)Agnostyk1976Niemcy napisał(a):(12 Kwi 2021, Pon 16:48)beata7 napisał(a): To nie jest tylko wyobraźnia, to są objawy choroby, na które nie możemy nic poradzić. Tak jak ktoś z chorobą serca nie jest w stanie sam pozbyć się bólu serca, tylko potrzebuje leczenia.Jestem troche starszy od ciebie, i to co ty przechodzisz, ja mam juz za soba. A jak ty przejdziesz to co jest dzis i to co cie jeszcze czeka, to tez bedziesz o tym wszystkim inaczej myslec.
Żeby uczyć się optymizmu, trzeba iść na terapię. I to co nazywasz pesymizmem to jest coś więcej niż zwykły pesymizm. To objawy choroby, której samodzielnie nie wyleczę.
Ty jesteś chory psychicznie? Bo odnoszę wrażenie że nie jesteś jednym z nas i piszesz to co ci się wydaje że jest prawdą, ale tak naprawdę nigdy sam przez to nie przeszedłeś i tego nie rozumiesz
A teraz dam ci kilka przykladow twoich pesymistycznych przekonan, a nie prawdy.
1. To nie jest tylko wyobraźnia, to są objawy choroby, na które nie możemy nic poradzić.
2. Żeby uczyć się optymizmu, trzeba iść na terapię.
3. I to co nazywasz pesymizmem to jest coś więcej niż zwykły pesymizm. To objawy choroby, której samodzielnie nie wyleczę.
A tu masz dwa cytaty na temat, od kogos naprawde wielkiego. Pomysl prosze nad jego slowami, bo mysle ze on byl jednak o wiele madrzejszy od nas...
1. Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli. Marek Aureliusz
2. Wszystko co słyszymy jest opinią, nie faktem. Wszystko co widzimy jest punktem widzenia, nie prawda. Marek Aureliusz
Marek Aureliusz Antoninus, cesarz rzymski, filozof, pisarz.
Wśród wielu rzymskich cesarzy nie brak było ludzi o wybitnej osobowości, odwadze i zacięciu pisarskim. Niewielu jednak odznaczało się równie błyskotliwym umysłem, pracowitością, spostrzegawczością i skłonnością do rozważania zagadek i paradoksów tego świata, jak właśnie Marek Aureliusz, zwany przez swoich współczesnych filozofem na tronie. Refleksyjna natura cesarza, jasność i precyzyjność jego toku myślenia, a także świadomość istnienia ludzkich niedoskonałości i ograniczeń zaowocowały dziełem, które do dziś czyta się znakomicie, choć pierwotnie wcale nie było przeznaczone do publikacji...
A było już wtedy wiadomo co to jest fobia społeczna, depresja i nerwica? Bo ja naprawdę wiele opisów tych chorób przeczytałam & usłyszałam wiele wypowiedzi ekspertów z dziedziny psychologii na ten temat i na ich podstawie wyrobiłam sobie pogląd. Osoby chore psychicznie naprawdę się różnią od osób zdrowych. Przede wszystkim tym, że osoby zdrowe mają względną kontrolę nad tym, co u osób chorych występuje jako objaw choroby. Oczywiście istnieją jakieś wyjątki, jak w każdej regule, ale ja piszę o większości fobików społecznych. I to nie z jakąś wczesną fobią, tylko rozwiniętą
(12 Kwi 2021, Pon 21:13)Monty napisał(a): Może zastanów się czego tak naprawdę się wstydzisz najbardziej i przemyśl to dogłębnie.
W gruncie rzeczy lęk społeczny jest dość idiotyczny, my sami śmieszni, a to wszystko jest tym mniej obciachowe im bardziej sami umiemy się z siebie śmiać.
Jak mam coś przemyśleć dogłębnie na własną rękę, to zaraz czuję zniechęcenie i nie umiem tego zrobić. W ogóle często tak mam że coś robię, a potem zauważam że nawet dobrze mi idzie i od tego momentu już jest źle (np. czytanie czegoś - zwykle mam kłopoty z koncentracją, a jak czasem przeczytam kilka zdań ze zrozumieniem bez cofania się i to zauważam, to potem już znowu nie mogę się skupić). To jeden z czynników sprawiających że nie mogłabym sama nad sobą pracować i że mam trudności nawet ze spisaniem wszystkich moich objawów. W sumie, jeśli chodzi o to spisywanie objawów, to nawet przez chwilę mi dobrze nie idzie... Także nie odpowiem ci czego się wstydzę najbardziej, może jedynie udałoby mi się wymienić jakieś przykłady i pewnie nie należałyby one nawet do grupy tych które doskwierają mi najmocniej XD
To nie jest tak że nie mam się czego wstydzić przed innymi. Ja realnie mam się czego wstydzić, bo żyję zupełnie inaczej niż oni, gorzej. Np. jest ogólnie uważane, że każdy ma coś tam, albo wie coś tam, a ja tego nie mam ani nie wiem. A już najbardziej wkurza mnie wmawianie mi żebym była optymistyczna bo nie mam powodów do pesymizmu, kiedy ja realnie mam powody. A moja choroba rozwinęła się do tego punktu, że nawet jakby nagle moje życie wokoło zmieniło się na lepsze (np. miałabym coś tam co każdy ma a ja nie), to ja i tak nie potrafiłabym się tym cieszyć należycie. Wiem, bo coś tam, jedna rzecz, zmieniło się na lepsze i cieszyłam się tym należycie tylko kilka dni, potem już mnie to nie cieszyło i nie cieszy nadal, a innych ludzi by cieszyło. Ja naprawdę jestem inna niż wszyscy, zawsze byłam i zawsze odstawałam, ja chyba nawet nie umiem nie odstawać. Od urodzenia żyłam inaczej niż wszyscy wokoło mnie i to mnie bardzo naznaczyło. Nie miał mnie kto nauczyć normalnego funkcjonowania. W sumie to się nie dziwię że jestem nierozumiana (chociaż miałam małą nadzieję że zostanę zrozumiana tutaj, ale trudno), inni żyją względnie normalnie i często uważają coś za tak normalne, że nie mają nawet pojęcia że ktoś inny może tego nie mieć albo nie znać, więc wciskają kit "tobie tylko wydaje się że jesteś nienormalna" nawet nie wiedząc co to jest bo oczywiście wstydzę się przyznać do tego.. Ludzie mają w głowach tylko popularne problemy, więc gdy napotykają czyjś nieoczywisty problem to nawet nie biorą tego za problem tylko za dziwactwo i nawet nie chcą zrozumieć. Albo gdy ktos im mowi ze jest nienormalny ale wstydzi sie swoich problemów i ich nie wymieni, to i tak próbują wmawiać że to tylko pesymizm, znowu wykazując się brakiem chęci zrozumienia (bo ja nawet nie muszę zostać w pełni zrozumiana, przecież wiem jakie to trudne, ale samą chęć bym doceniła).
Ja nie umiem się z siebie śmiać. Nie zacznie mnie nagle śmieszyć coś co przyprawia mnie o straszny wstyd.