18 Gru 2020, Pią 21:21, PID: 833619
Od jakiegoś czasu rozważam teoretycznie możliwość rozmnożenia się.
Ogólnie uważam, że ludzie zamiast "czy chcę mieć dziecko" powinni poważnie zastanowić się nad kwestią "czy dziecko chciałoby takiego rodzica jak ja".
Boję się, że mogłabym sprzedać dziecku niewłaściwe wzorce zachowań - ucieczki, zamykanie się, lęki i tak dalej.
Żeby nie szukać daleko przykładów - moja matka nieświadomie (jak sądzę) wpoiła mi wyuczoną bezradność, z którą walczę do dzisiaj. Co gorsza kompletnie niezaradny życiowo ojciec zadbał o to, żeby przenieść na mnie swoje kompleksy, przez co dorastałam w przekonaniu, że kompletnie nic nie umiem zrobić i niczego nie osiągnę.
Jak wychować asertywną, świadomą swoich zalet i wad osobę, kiedy samemu nie jest się asertywnym i uważa się za kupkę wiewiórki? Jak dać dziecku wsparcie i bezwarunkową miłość, jeśli się tego nigdy nie doświadczyło?
W zasadzie moje obawy bardziej dotyczą traum i zaniedbań niż typowo fobii, ale lęk społeczny też pewnie nie pomaga w rodzicielstwie. Mimo to uważam, że sama fobia to jeszcze "pół biedy". Wizyty u lekarzy, w szkole, spotkania z innymi rodzicami na placu zabaw - tego się pewnie da wyuczyć tak samo jak pożądanych zachowań w pracy zawodowej.
No i samo rozmnożenie się nie jest takie łatwe, kiedy się jest fobikiem. W końcu trzeba poznać jakiegoś partnera, przełamać się do uprawiania seksu, może po drodze sformalizować związek, utrzymać tę relację mimo lęku podpowiadającego ucieczkę przy pierwszym problemie...
Ogólnie uważam, że ludzie zamiast "czy chcę mieć dziecko" powinni poważnie zastanowić się nad kwestią "czy dziecko chciałoby takiego rodzica jak ja".
Boję się, że mogłabym sprzedać dziecku niewłaściwe wzorce zachowań - ucieczki, zamykanie się, lęki i tak dalej.
Żeby nie szukać daleko przykładów - moja matka nieświadomie (jak sądzę) wpoiła mi wyuczoną bezradność, z którą walczę do dzisiaj. Co gorsza kompletnie niezaradny życiowo ojciec zadbał o to, żeby przenieść na mnie swoje kompleksy, przez co dorastałam w przekonaniu, że kompletnie nic nie umiem zrobić i niczego nie osiągnę.
Jak wychować asertywną, świadomą swoich zalet i wad osobę, kiedy samemu nie jest się asertywnym i uważa się za kupkę wiewiórki? Jak dać dziecku wsparcie i bezwarunkową miłość, jeśli się tego nigdy nie doświadczyło?
W zasadzie moje obawy bardziej dotyczą traum i zaniedbań niż typowo fobii, ale lęk społeczny też pewnie nie pomaga w rodzicielstwie. Mimo to uważam, że sama fobia to jeszcze "pół biedy". Wizyty u lekarzy, w szkole, spotkania z innymi rodzicami na placu zabaw - tego się pewnie da wyuczyć tak samo jak pożądanych zachowań w pracy zawodowej.
No i samo rozmnożenie się nie jest takie łatwe, kiedy się jest fobikiem. W końcu trzeba poznać jakiegoś partnera, przełamać się do uprawiania seksu, może po drodze sformalizować związek, utrzymać tę relację mimo lęku podpowiadającego ucieczkę przy pierwszym problemie...