16 Lut 2021, Wto 23:44, PID: 837831
Nie jestem sapioseksualna xd
Chociaż warto by uściślić o jakiej inteligencji mówimy, bo można być "życiowo inteligentnym" nieposiadając żadnych dyplomów, w angielskim określa się to chyba pojęciem "street-smart" i dotyczy np. takich osób co w szkole jechały na trójach bo im się uczyć nie chciało, ale jak sie odzywały to widać było, że głupie nie są. Są jeszcze ludzie inteligentni książkowo tzw. "book-smart, czyli te wszystkie kujony, profesorzy, naukowcy.
Dla mnie inteligencja jest ważna, ale nie jako "fetysz seksualny", tylko część normalnego życia, dopasowania do siebie. Mnie interesuje głównie ta składowa inteligencji, która odpowiada za pewną otwartość na dyskusje, kompromisy, brak oceniania i sztywnych, utartych poglądów (tzn, każdy ma jakieś poglądy, ale mi chodzi o ludzi, którzy są w stanie chociaż na chwilę, w dyskusji wczuć się w argumenty drugiej strony, a nie "nie, bo nie"). Sama miałam kontrowersyjną przeszłość i np. mój były nie posiadał wyżej wymienionej cechy, w związku z czym zerwał ze mną jak tylko się dowiedział, że byłam prześladowana w szkole. Bo w jego utartym, prostym wieśniackim rozumowaniu, przemoc w szkole czy w domu= przyszła wariatka z borderem, która robi sceny. Kiedyś byłam też na jednej randce z typem, który mi wyznał, że gdby jego partnerkę zgwałcił ktoś, to on by ją zostawił, bo nie byłaby już "czysta".
Dla mnie taki beton odpada, bo przy takim partnerze musisz uważać, co mówić, albo wiecznie się uśmiechać, żeby przypadkiem biedaczkowi nastroju nie psuć, bo przecież związek to tylko tęcza i jednorożce.
Ale jeśli chodzi o inteligencję, jako cechę, która wywołuje podniecenie seksualne, to mnie to nie dotyczy, mam inne fetysze.
Chociaż warto by uściślić o jakiej inteligencji mówimy, bo można być "życiowo inteligentnym" nieposiadając żadnych dyplomów, w angielskim określa się to chyba pojęciem "street-smart" i dotyczy np. takich osób co w szkole jechały na trójach bo im się uczyć nie chciało, ale jak sie odzywały to widać było, że głupie nie są. Są jeszcze ludzie inteligentni książkowo tzw. "book-smart, czyli te wszystkie kujony, profesorzy, naukowcy.
Dla mnie inteligencja jest ważna, ale nie jako "fetysz seksualny", tylko część normalnego życia, dopasowania do siebie. Mnie interesuje głównie ta składowa inteligencji, która odpowiada za pewną otwartość na dyskusje, kompromisy, brak oceniania i sztywnych, utartych poglądów (tzn, każdy ma jakieś poglądy, ale mi chodzi o ludzi, którzy są w stanie chociaż na chwilę, w dyskusji wczuć się w argumenty drugiej strony, a nie "nie, bo nie"). Sama miałam kontrowersyjną przeszłość i np. mój były nie posiadał wyżej wymienionej cechy, w związku z czym zerwał ze mną jak tylko się dowiedział, że byłam prześladowana w szkole. Bo w jego utartym, prostym wieśniackim rozumowaniu, przemoc w szkole czy w domu= przyszła wariatka z borderem, która robi sceny. Kiedyś byłam też na jednej randce z typem, który mi wyznał, że gdby jego partnerkę zgwałcił ktoś, to on by ją zostawił, bo nie byłaby już "czysta".
Dla mnie taki beton odpada, bo przy takim partnerze musisz uważać, co mówić, albo wiecznie się uśmiechać, żeby przypadkiem biedaczkowi nastroju nie psuć, bo przecież związek to tylko tęcza i jednorożce.
Ale jeśli chodzi o inteligencję, jako cechę, która wywołuje podniecenie seksualne, to mnie to nie dotyczy, mam inne fetysze.