09 Paź 2020, Pią 10:52, PID: 829881
(09 Paź 2020, Pią 9:58)Bobek90 napisał(a):(09 Paź 2020, Pią 9:13)U5iebie napisał(a): Ale znajdź se znajomych, a nie partnerkę. xP Na partnerkę człowiek z bardzo s+, a wychodzi na to, że o znajomych jeszcze trudniej niż o druga połówkę, przynajmniej tak to wygląda, patrząc na te wszystkie dziefczyny narzekające na brak znajomych, a partnerów mające. xP
A problem pewnie jest w nas, w końcu nie bez powodu ktoś woli spędzać czas z innymi, a nie akurat z nami i lenistwo ludzi najprawdopodobniej nie ma tu nic do rzeczy. Z tym jest tak samo jak z szukaniem partnerki, trzeba do siebie najpierw czymś przekonać innych, ktoś musi stwierdzić, że warto akurat z tobą trzymać.
Dlatego akurat tu masa dziewczyn się już rozbija o ścianę, bo tu ... nie wystarczy.
Tak, nie jestem dzisiaj w humorze. xP
Coś w tym jest. Od 10 lat żyje w społecznym no life i wydaje mi się że znalezienie dziewczyny byłoby duuużo prostsze od znalezienia kolegi. Dziewczyny czasami na Ciebie patrzą, zagadują, chcą żebyś zagadał. Gdybym przełamał strach, i nie s+ł tańca godowego, to być może z tego mogło by być mniej lub bardziej długotrwała relacja. Faceci mi tego nie robią. To musi wyjść naturalnie. A to jest dla mnie kompletną tajemnicą. Widzę jak w pracy się poznają, żartują, wychodzą po pracy na piwko, a dla mnie to jest poza zasięgiem. Mogę przez jakiś czas wejść w stan większego luzu i też pożartować chwile, ale poza tym, niewiele więcej, formalność, żadnej takiej naturalnej zażyłości i luzu.
---
Mnie ten stan rzeczy popędza w depresje. Nie chce szukać znajomych wśród takich jak ja, nie dlatego że mam coś do fobików, po prostu nie chce się trzymać z kimś tylko dlatego że on też dostaje zawału jak podchodzi do nas ładna dziewczyna. Z drugiej strony mam 30 lat, więc między mną a moim rówieśnikiem normalsem jest różnica 17 lat różnych doświadczeń i nabywania umiejętności społecznych, to jest dosłownie Rów Mariański.
Ja akurat z poznawaniem kolegów nigdy nie miałem i nie mam wiekszych problemów. Pamiętam jak studiowalem i mieszkalem w akademiku. Pamietam jak sie wprowadzilem, to od razu na segmencie grupa chlopakow zagadala do mnie, a wieczorem już pilismy wóde Z dziewczynami niestety tak nie ma. Bo jeszcze sie nie poznalismy... bla bla.
Nie wiem czy nie nainterpretujesz tego. Ja jak jestem na miescie, to też patrzą na mnie ja patrze na nich. Normalka. Spojrzenie czesto jest nieswiadome, spontaniczne. Przeciez nikt nie bedzie patrzyl w beton czy w niebo, normalka. Pamietam sytuacje sprzed kilku dni. Bylem w robocie i podjechalem na stacje paliw pobrac probki benzyny i napedu. Na dodatek bylem samochodem sluzbowym z logiem firmy i "smiglem na dachu' (tak to jeden dzieciak nazwal) Fakt, ogladaly sie za mna kobiety ale to normalka. Taki samochod i osobe ubrana w sluzbowe dzianko widzi sie zadko wiec kazdy by sie obejrzal.
Ostatnio sie zlapalem na tym ze spotykam sie z ludzmi tylko z forow. aby nie zdziczec zavczalem przelamywac strefe konfortu, odnowilem kontakty ze znajomymi ze studiow tzn czesciej z nimi gadam pisze i sie spotykam. Wiecej tez angazujesie w relacje z ludzmi z roboty (spotykam sie z nimi po pracy, a do tej pory bralem ich na dystans bo balem sie ze wszystko sie spier*** a pracowac dalej trzeba) . Nie wychodze z zalozenia typu: mam juz pewna paczke znajomych to po co mi jeszcze tej kolejny