12 Wrz 2020, Sob 10:31, PID: 828059
(11 Wrz 2020, Pią 22:21)U5iebie napisał(a):(11 Wrz 2020, Pią 17:48)Jasiu1234 napisał(a): To wszystko nie było łatwe, ale wraz z kolejnymi efektami niesamowicie rosła mi motywacja. Postęp napędzał postęp, po pewnym czasie już nie musiałem walczyć z sobą i zmuszać się, ale zacząłem być głodny następnego progresu. Byłem coraz bardziej ciekawy, co przyniosą następne tygodnie. Nie mogłem się doczekać tego, co będzie dalej.Ja tylko cały czas mam ból d*py, że u mnie to tak nie chce działać. Fajnie, że Ci się udało, ale i tak mam ból d*py i dosłownie nie dobrze mi od czytania tego.
Ja nie opisałem mojej historii po to, żeby ktoś mi zazdrościł, tylko po to, żeby inni wiedzieli, że można, że się da.
(11 Wrz 2020, Pią 22:37)Radek napisał(a):(11 Wrz 2020, Pią 22:21)U5iebie napisał(a):Pewnie zaraz usłyszysz że można, tylko trzeba chcieć(11 Wrz 2020, Pią 17:48)Jasiu1234 napisał(a): To wszystko nie było łatwe, ale wraz z kolejnymi efektami niesamowicie rosła mi motywacja. Postęp napędzał postęp, po pewnym czasie już nie musiałem walczyć z sobą i zmuszać się, ale zacząłem być głodny następnego progresu. Byłem coraz bardziej ciekawy, co przyniosą następne tygodnie. Nie mogłem się doczekać tego, co będzie dalej.Ja tylko cały czas mam ból d*py, że u mnie to tak nie chce działać. Fajnie, że Ci się udało, ale i tak mam ból d*py i dosłownie nie dobrze mi od czytania tego.
Mylisz się. Od samego chcenia nic nie przyjdzie. Po prostu zamiast w nieskończoność szukać motywacji odciąłem się od zabieraczy czasu w postaci przeglądania internetu, żeby mieć czas i go sobie samemu zorganizować. Jakoś udało mi się działać krok po kroku, zamiast patrzeć daleko w przyszłość, "kiedyś będę" i takie tam. Skupiłem się na bieżących postępach - jutro, pojutrze, za tydzień.
(11 Wrz 2020, Pią 23:48)Zasió napisał(a): O mateńko... dobrze, ze rzucałam wzrokiem tylko na pierwsze zdania akapitów. Jakbym przeczytał tę ścianę tekstu tylko po to, żeby się dowiedzieć o Richardsie... Jak już piszecie opowiadanie, to niech ma chociaż jakiś zaskakujący zwrot akcji, jakąś nieprzewidywalną pointę, niewyjawioną w tytule, cokolwiek! Szary, wytłumacz koledze, tyś literat. Rozumiem, że osobiste wyznania itp. no ale dobrze ubrany drmat lepiej się sprzedaje. To jak z serialami obyczajowymi, jest "Dom" i jest "Klan", tematyka niby zbliżona...
Nie wiem skąd pomysł, że to opowiadanie, a nie moja historia, ale przekonywać nikogo nie będę. Wiem jak było.
Życie potrafi pisać lepsze scenariusze niż niejeden scenarzysta.
(12 Wrz 2020, Sob 5:55)czerczesow napisał(a):(11 Wrz 2020, Pią 17:48)Jasiu1234 napisał(a): Ten dzień zapamiętam na zawsze. 10.09.2016. Moje trzydzieste urodziny. I niedoszły koniec mojego życia. Od rana byłem pogodzony ze swoim losem. Poza zwykle towarzyszącymi mi uczuciami czułem coś w rodzaju... ulgi? Tak bym to opisał. Tego dnia całe moje cierpienie miało się skończyć. Kupiłem kilka metrów solidnego sznura, zawiązałem pętlę i przygotowałem wszystko zgodnie ze wskazówkami znalezionymi w internecie. Nie zamykałem moich spraw, nie pisałem listu pożegnalnego, nie zwolniłem się z pracy ani nie wyprowadziłem się z pokoju. Wszystko było mi już obojętne. Po prostu chciałem przestać cierpieć. W tamtym momencie myślałem tylko i wyłącznie o tym.Aż nie mogę uwierzyć w to co przeczytałem. Mój zamysł jest/był identyczny. Miejsce, metoda, urodziny, nawet sznur kupiłem. Poczułem się po tym zakupie spokojniej, ale nie wiem czy mam chęć z niego korzystać. Niesamowite jest to kiedy wie się, że nie jesteś się samemu z problemami, a nawet myśli innych i plany też bywają identyczne. To o czym napisałeś "chcieć przestać cierpieć". Bardzo często towarzyszy mi wyłącznie to uczucie. Z drugiej strony może całkiem nie wszystko jest zaprzepaszczone... Co jakiś czas myślę inaczej. Do urodzin jeszcze kilka ładnych tygodni, nie chcę wywierać na siebie presji, to głupota, Gratuluję Ci serdecznie tego, co osiągnąłeś. To naprawdę wyjątkowa, pokrzepiająca historia. Niewielu osobom udaje się tak fajnie ułożyć sobie tak trudne życie, ale jesteś jednak przykładem. Bardzo dużo dałeś mi do myślenia tym postem. Na pewno nie raz jeszcze do niego wrócę. Zwłaszcza w trudnych momentach.
Nie warto. Uwierz mi, patrzę z perspektywy wyleczonego człowieka i nic mnie tak nie cieszy jak to, że samobójstwo mi się nie udało.
(12 Wrz 2020, Sob 9:38)trash napisał(a): Jasiu aż niewiarygodne to się wydaje (szczerze mówiąc wydaje mi się co to najmniej koloryzowane ). Dzięki za wpis, chyba w końcu podejdę znowu do Richardsa.
Być może. Niestety tak to wyglądało. Prawdę mówiąc to i mi nieraz ciężko uwierzyć, nieraz sam siebie pytałem "jakim k***a cudem mi się to udało?"