12 Maj 2018, Sob 6:07, PID: 746158
Czytając ten wątek (i wiele innych w tym dziale) zastanawiam się czemu akurat rozmowy o seksie i seksualności wzbudzają aż tyle niezdrowych emocji.
Jakby na to nie patrzeć, część użytkowników nie ma w tym obszarze wielu doświadczeń i siłą rzeczy może wypowiadać się tylko na podstawie swoich wyobrażeń o wyglądzie i znaczeniu samego aktu. Może faktycznie dla części z nich inicjacja będzie wyglądać jak w Titanicu, a może będzie bardziej przyziemnie i jednak zmienią zdanie (zauważyłam, że zwłaszcza w kwestii dziewictwa/prawictwa pojawiały się głosy o znaczeniu pierwszego razu i pewnego rodzaju zespoleniu partnerów).
Ludzie uprawiali, uprawiają i będą uprawiać seks. Jedni są bardziej, a inni mniej promiskuitywni. Rozumiem, że można nie zgadzać się z motywami tych drugich, że można ich postawy nie akceptować i samemu się na taką swobodę seksualną nie decydować z najróżniejszych przyczyn, ale po co aż tak się tym emocjonować? Przecież to oni będą potem musieli leczyć rzeżączkę a nie komentujący.
Czasem mam wrażenie, że w niektórych przypadkach ta pogarda jest w jakimś stopniu podszyta zazdrością. Nawet jeśli nie o sam fakt odbycia stosunku z obcą osobą (co, jak sądzę, nie jest na szczycie listy pragnień osób szukających czułości i bliskości w stałym związku), co o łatwość przeprowadzenia tego rodzaju interakcji społecznej. Chodzi mi o myślenie w stylu "On(a) przespał(a) się z Hiszpanem(ką) z Erasmusa, a ja się wstydzę powiedzieć mu(jej) <<Cześć>>".
Jakby na to nie patrzeć, część użytkowników nie ma w tym obszarze wielu doświadczeń i siłą rzeczy może wypowiadać się tylko na podstawie swoich wyobrażeń o wyglądzie i znaczeniu samego aktu. Może faktycznie dla części z nich inicjacja będzie wyglądać jak w Titanicu, a może będzie bardziej przyziemnie i jednak zmienią zdanie (zauważyłam, że zwłaszcza w kwestii dziewictwa/prawictwa pojawiały się głosy o znaczeniu pierwszego razu i pewnego rodzaju zespoleniu partnerów).
Ludzie uprawiali, uprawiają i będą uprawiać seks. Jedni są bardziej, a inni mniej promiskuitywni. Rozumiem, że można nie zgadzać się z motywami tych drugich, że można ich postawy nie akceptować i samemu się na taką swobodę seksualną nie decydować z najróżniejszych przyczyn, ale po co aż tak się tym emocjonować? Przecież to oni będą potem musieli leczyć rzeżączkę a nie komentujący.
Czasem mam wrażenie, że w niektórych przypadkach ta pogarda jest w jakimś stopniu podszyta zazdrością. Nawet jeśli nie o sam fakt odbycia stosunku z obcą osobą (co, jak sądzę, nie jest na szczycie listy pragnień osób szukających czułości i bliskości w stałym związku), co o łatwość przeprowadzenia tego rodzaju interakcji społecznej. Chodzi mi o myślenie w stylu "On(a) przespał(a) się z Hiszpanem(ką) z Erasmusa, a ja się wstydzę powiedzieć mu(jej) <<Cześć>>".