27 Sie 2009, Czw 21:48, PID: 172390
W poniedziałek (a tak naprawdę w piątek) zaczyna mi się czarna dziura obowiązkowego urlopu - dwa tygodnie siedzenia w domu, tępego wpatrywania się w monitor, słuchania muzyki i ewentualnie grania w gry. Jedyne odstępstwa jakie przewiduję to skoczenie do biblioteki po jakieś książki, żeby poczytać jakieś inne literki niż te na monitorze i czasem po coś do picia/żarcia. Kontakty międzyludzkie na poziomie telefonów z pracy, bo ktoś czegoś nie wie albo zapomniałem czegoś zrobić przed urlopem.
Harmonogram przewiduje poczucie ogólnej beznadziei przez pierwszy dzień, morderczy, powalający ból łba na drugi (ZAWSZE tak mam w takie wolne dni, nie wiem czemu), potem znowu trochę beznadziei, lęków egzystencjalnych i rozbicia a potem ogólna apatia i przespanie pozostałej części urlopu (oby). Nienawidzę tego do szpiku kości.
Więc mój plan na najbliższą przyszłość to powstrzymanie się od wetknięcia sobie lutownicy w ucho, albo coś.
Harmonogram przewiduje poczucie ogólnej beznadziei przez pierwszy dzień, morderczy, powalający ból łba na drugi (ZAWSZE tak mam w takie wolne dni, nie wiem czemu), potem znowu trochę beznadziei, lęków egzystencjalnych i rozbicia a potem ogólna apatia i przespanie pozostałej części urlopu (oby). Nienawidzę tego do szpiku kości.
Więc mój plan na najbliższą przyszłość to powstrzymanie się od wetknięcia sobie lutownicy w ucho, albo coś.