02 Maj 2009, Sob 23:40, PID: 145394
Sosen napisał(a):Od tego wszystkiego można dostać pi*****ca. Ja już go dostaje pomału. Ten mówi to, tamten tamto. Ten coś poleca, drugi to wyśmieje. Jeden mówi, że to normalne, a drugi odwrotnie. Ta recepta na życie chyba do mnie nie przyjdzie z zewnątrz, zaczynam nie mieć złudzeń.To faktycznie zaskakujące, że ludzie dyskutujący ze sobą mają inne zdania. Czego się spodziewałeś, zakładając ten temat? Że ci się coś objawi albo wszyscy wyskoczymy z odwieczną prawdą, która odmieni twoje życie na nieporównywalnie lepsze? Może zamiast płakać nad niesprawiedliwością, jaką są nasze odmienne opinie, po prostu rusz głową? Nic się samo nie zrobi i nic samo do ciebie nie przyjdzie.
I jakoś nie pojmuję, mc, Uśmiechnięta, za co wy go przepraszacie? Za udzielenie odpowiedzi na jego pytania?
Uśmiechnięta napisał(a):Moim zdaniem Ty nie dostrzegasz również nadziei tam gdzie są podstawy by ją mieć.I to m.n. nazywam pesymizmem.Nie lubię nastawiać się pozytywnie, bo gdy się nie udaje boli podwójnie. Za to nie mając nadziei i odnosząc sukces podwójnie się cieszę. A zwał, jak zwał. Wg mnie jestem po prostu wygodna
Uśmiechnięta napisał(a):Uważam,że gniew czy złość są emocjami/uczuciami drugo/trzeciorzędnym ponieważ pojawiają się zawsze w reakcji na jakieś wcześniejsze uczucie którego doświadczyliśmy. (...)Odniosę się do całości ukrytej też pod (...), nie chcę po prostu tych cytatów takich kosmicznych walić.
Co rozumiesz poprzez określanie gniewu "czystym"?
Faktycznie, masz rację we wtórności gniewu. W zasadzie nigdy nad tym nie myślałam, chociaż prawdę mówiąc nie robi mi to większej różnicy. Lubię gniew, bo pozwala mi zapomnieć o marności, prowadzonego przeze mnie, życia. Nawet stan szczęścia powoduje, że staję się bardziej nieszczęśliwa. Czując radość wiem, że jest to chwilowe, że minie, że zaraz znowu zamknę się przed wszystkim i koniec szczęścia. Pozwalając sobie na gniew, zapominam nawet o fobii, nie liczy się jego krótkotrwałość. Gdy jestem zła, jestem wolna. Naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, czy sekundę przed złością byłam zawstydzona, bądź upokorzona. Co mam na myśli, nazywając gniew czystym? To co wyżej. Nie lubię brudu, bałaganu, rażącej ohydy. Porządek sprawia, że jest mi trochę lepiej. Gniew też. Dając ponieść się pierwotnej złości, w jakimś stopniu oczyszczam się.
Wszystko to kosztem drugiego człowieka, raczej nie denerwuje się na rzeczy martwe. Ale nie przeszkadza mi to. Nieprzydatna ze mnie, egoistyczna jednostka
Uśmiechnięta napisał(a):Czy pisząc te słowa myślałaś o akceptacji tzwn.ogółu przez większość życia,czy może chodziło Ci o bycie akceptowanym przez kogokolwiek kiedykolwiek?A może o coś jeszcze innego?Sprecyzuj proszę,bo póki nie wiem dokładnie co chcesz powiedzieć wolę się wstrzymać z wypowiedzią.Nie skupiłam się na tym jakoś wybitnie. Akceptacja w ogóle, czy to przez ogół, czy konkretne osoby. Akceptacja nie jest potrzebna. Ja jej nie potrzebuję, zabiegam o nią tylko dlatego, że prócz 'ja', składa się na mnie też fobia. Wiem gdzie w mojej osobowości jest granica, gdzie kończę się ja, a zaczyna fobia. A skoro ja nie potrzebuję akceptacji otoczenia do bycia pewnym własnej wartości, to z pewnością jest kupa ludzi, która uważa podobnie. Aah, nie wiem w zasadzie, co byś chciała wiedzieć, zaczynam się gubić.