29 Kwi 2009, Śro 0:21, PID: 144536
belial napisał(a):Jop. Albo się zabije, bo się chłopakowi znudzą ciągłe gleby. Mało takich było?
Fakt,dużo takich było. Fajnie,że ten komentarz napisałaś,dzięki niemu zauważyłam,że troche źle ujełam to, co chciałam wyrazić.Chodziło mi o to,że jak Sosen bedzie miał cel do którego będzie dążył,to to zaliczanie gleb nie będzie go w stanie załamać i pchnąć do samobójstwa.A ponieważ będzie walczył,może poczuć ,że to wszystko ma sens.Może. Ja piszę zawsze i wyłącznie tylko z swojego punktu widzenia
Sosen napisał(a):Jestem dziwny. Zakładam wątek, a później się złoszczę, że ktoś mi radzi. Wybaczcie.
Będzie,że Ci radzę.Nie przepraszaj,tylko lepiej przyjrzyj się dokładniej swoim odczuciom.Przeciwstawne emocje o których wspomniałeś,w cytowanym przeze mnie fragmencie ,mogą się okazać kluczem.Tak na prawdę Sosen,wszystkie odpowiedzi nosisz w sobie i nie potrzebujesz niczyjej rady. Często nie jesteśmy w stanie trafnie zinterpretować znaków które wysyła nam nasza psychika i w tym właśnie ma pomóc dobry specjalista.Ale wszystkie odpowiedzi były,są i będą w Tobie.Ale trzeba ich poszukać.
mc napisał(a):inaczej: rodzi się dziecko, i prawie od razu umiera po porodzie. Co było celem jego życia?
Czy dlatego, że ono sobie tego celu nie ustaliło, to jego życie było bezcelowe? A skoro ten cel był to czy nie dotyczy nas wszystkich?
Zacznę od szczerego komplementu:fajnie,że rozmyślasz
Sądzę,że można by teoretyzować i dać dużo odpowiedzi na postawione pytanie i każda będzie dobra.Jedna z pierwszych jaka mi przyszła na myśl,to to,że nasze życie składa się z samych celów.Podstawowych i dodatkowych,maleńkich,małych,średnich,dużych.Patrząc tymi kategoriami celem takiego noworodka było najpierw przyjście na świat,a potem zaznanie rodzicielskiej miłości.Dalej-uważam,że cele wynikają z potrzeb.A są pewne wspólne potrzeby, nawet nie dla wszystkich ludzi,ale dla wszystkich istot rozumnych.Potrzeba bezwarunkowej miłości-gdy jest się małym i bezbronnym,całe życie potrzebujemy też bycia akeptowanymi itd,itp.W tym ujęciu zarówno ja, jak i noworodek mamy dokładnie te same cele,tyle ,że on być może nie rozpoczął ich nawet realizować.
Myślałam o czymś jeszcze innym.O wybieraniu sobie celów,bądź też-wedle uznania co do nazewnictwa-zostaniu wybranym przez cele adekwatnie do naszych potrzeb i zainteresowań.W tym kontekście życie takiego dziecka mogło by się wydawać faktycznie bezcelowe.Ale myślę,jak już napisałam na początku,że to jest wiele różnych płaszczyzn odczuwania,odbierania celowości,nie tylko działań i bycia,dlatego każda odpowiedź będzie dobra i dlatego życie takiego maleństwa ,choć króciutkie, bezcelowe z pewnością nie było.