27 Kwi 2009, Pon 20:40, PID: 144217
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Kwi 2009, Pon 20:42 przez Sosen.)
Pracę akurat mam, ale wracam, i zazwyczaj się kiszę.
Masz rację co do tej aktywności, potrafi człowieka wyrwać z tej otchłani. Rano jak się obudzę i zacznę myśleć, to czuję się tylko gorzej i gorzej. Jak spróbuję coś porobić to czasami nastrój się zmienia. Tylko że u mnie jest jedno ale. Ja nie do końca wierzę, że mogę sobie z tym sam poradzić. Mam przekonanie, że tą depresję spowodowały leki(tak, tak). Była górka, a później się staczałem i doświadczałem stanów, których nigdy wcześniej nie doświadczałem. Tak już jest od roku czasu, prawie. Obawiam się, że każdy mój wkład na nic się nie zda, bo przyczyna tkwi w tej zaburzonej chemii. Biorę Depakine, które mnie trochę stawia na nogi, jednak bez niego leżę i rzygam pod siebie. Co da mi praca nad sobą, kiedy po odstawieniu go dalej będę leżał? A może gdy go odstawię będzie trochę lepiej? A może nie? A może to wszystko nie ma sensu, bo coś mi się w głowie przestawiło przez te głupie leki, i już jestem na nie skazany, chociaż i tak g****o dają. Fak, sytuacja nie jest taka prosta co?
Dzięki za porady, ale większość przemyślałem wcześniej. Gorzej u mnie z wdrożeniem czegoś, bo hamują mnie przekonania wyżej. Ech...
PS. w pierwszym odruchu się zezłościłem trochę. Jak on śmie mi takie rzeczy mówić! Przecież ja to wiem! Nie znasz mnie i masz prawo. W terapiach różnorakich raczej się orientuje. Nie bierz tego do siebie. To był tylko taki pierwszy mój odruch. Szczery się staram być.
Masz rację co do tej aktywności, potrafi człowieka wyrwać z tej otchłani. Rano jak się obudzę i zacznę myśleć, to czuję się tylko gorzej i gorzej. Jak spróbuję coś porobić to czasami nastrój się zmienia. Tylko że u mnie jest jedno ale. Ja nie do końca wierzę, że mogę sobie z tym sam poradzić. Mam przekonanie, że tą depresję spowodowały leki(tak, tak). Była górka, a później się staczałem i doświadczałem stanów, których nigdy wcześniej nie doświadczałem. Tak już jest od roku czasu, prawie. Obawiam się, że każdy mój wkład na nic się nie zda, bo przyczyna tkwi w tej zaburzonej chemii. Biorę Depakine, które mnie trochę stawia na nogi, jednak bez niego leżę i rzygam pod siebie. Co da mi praca nad sobą, kiedy po odstawieniu go dalej będę leżał? A może gdy go odstawię będzie trochę lepiej? A może nie? A może to wszystko nie ma sensu, bo coś mi się w głowie przestawiło przez te głupie leki, i już jestem na nie skazany, chociaż i tak g****o dają. Fak, sytuacja nie jest taka prosta co?
Dzięki za porady, ale większość przemyślałem wcześniej. Gorzej u mnie z wdrożeniem czegoś, bo hamują mnie przekonania wyżej. Ech...
PS. w pierwszym odruchu się zezłościłem trochę. Jak on śmie mi takie rzeczy mówić! Przecież ja to wiem! Nie znasz mnie i masz prawo. W terapiach różnorakich raczej się orientuje. Nie bierz tego do siebie. To był tylko taki pierwszy mój odruch. Szczery się staram być.