17 Lut 2009, Wto 15:46, PID: 125276
Chodzi o to, że nikt z nas nie jest wszechwiedzący albo nie przeżył tyle, żeby przewidywać wszystko dookoła. Zbyt wiele jest niewiadomych, żeby móc racjonalnie "mierzyć siły na zamiary", a mamy w głowie stereotypowy obraz rzeczywistości, który zmusza nas do wycofania się, bo nie wiemy, czego się spodziewać. I choćbyśmy chcieli zweryfikować jakoś swoje poglądy, co dawałoby nam większy psychiczny komfort, to jednak będąc niedysponowanym na tę chwilę, czujem różne przykre symptomy nakazujące wycofanie się do czasu przypływu sił. Przykre jest to, jak trudno pogodzić się czasem z tym, że ktoś się realizuje, a ja wciąż trwam w miejscu, co "gryzie", bo nie jestem wtedy w stanie rozwikłać tej zagadki.