24 Lut 2009, Wto 11:52, PID: 127004
Masz całkiem przyjemny wizerunek, oddający trochę sedno problemu. Mówisz o konkretnych wskazaniach, ale widzisz w takich oklicznościach wszyscy wspólnie możemy głównie tylko porozważać i wyciągać wnioski na przyszłość. Za bliźniego z forum mogę się pomodlić, a skuteczność moich wywodów będzie zależeć raczej od Twojej gorliwości. Takie teoretyzowanie faktycznie nie jest zawsze w życiu odpowiednie, ale problemem jest to, że chcemy się uczyć albo przkładać wiedzę na znośne funkcjonowanie na co dzień. Jej praktyczne wykorzystanie jest względne, co oznacza że istnieje wiele innych okoliczności, które sprawiać będą, że możesz odczytywać moje generalizowanie problemów jako jakieś smęcenie. Tak czy owak nie jestem w stanie złapać Cię za rękę i służyć radą w danej chwili, więc pozostaje Ci wzbogacać się duchowo, wzmacniać, byś mogła trwać pomimo gorszych chwil. Mogłabyś zachęcić swojego męża do rozmowy, medytacji, modlitwy, refleksji a jego poszerzające się drogą poznawczą perspektywy umożliwiłyby Wam "przemierzanie problemów na wskroś", tak że trwalibyście pomimo jakichkolwiek komplikacji. Sami musimy dbać o somodzielność, ale moje zdanie jest takie, że bez innych rozumiejących nas ludzi może zabraknąć entuzjazmu, by w ogóle chcieć się spełniać jako człowiek, bo jako niepełna istota społeczna, bez koniecznego a regularnego wsparcia na co dzień - z natury naszej społecznej istoty - nigdy nie będziemy do końca emocjonalnie ustabilizowani. Ba, powiem, że zwyczajnie nie jesteśmy w stanie wymagać od siebie, kiedy ktoś nie daje nam wyraźnych powodów. Wpadliśmy, bo nigdy nię będziemy jako jednostki twać ponad innymi!