30 Kwi 2009, Czw 14:15, PID: 144766
"Terapie psychodynamiczne, psychoanalityczne - te z nurtu freudowskiego, mają za zadanie pomóc nam spojrzeć na proces dojrzewania i znaleźć przyczynę naszych zaburzeń." - napisał Sosen.
Pamiętam, jak chodziłem do psychoanalityka, głównie wtedy, kiedy byłem pacjentem dziennego oddziału psychiatrycznego. Miałem sesje co piątek, ale będąc w stanie, który określono manią, współpracowałem z psychologiem nawet częściej, niż raz w tygodniu. Właściwie, to charakter takiego miejsca, to mieć niemal całkowity wgląd na podejmowane przez pacjenta działania. Zatem pobyt w takim miejscu wiąże się z konieczną współpracą, jaką jest nieplanowanie, wprocesie decyzyjnym, bez uwzględnienia psychoterapeuty. Pamiętam wszytko z tamtych dni, byłem wtedy w stanie, który pozwalał mi rozumieć nie tylko irracjonlności swoich postaw społecznych, ale przede wszystkim potrafiłem wskazywać sobie i innym źródła i motywy swojego postępowania. Przestałem wówczas przyjmować leki, bo wiedziałem, że poprzestawanie na wskazywaniu przyczyn niepowodzeń - wyżej wspomniane terapie, jest jedynie szczątkowym zobrazowaniem swojego stanu i rozumieniem położenia, w którym sie znajdujemy. Freudowska teoria jest nieużyteczna, ponieważ prowadzi tylko, do co najwyżej - oddawania położenia pacjenta, bez ugruntowania go w przekonaniach, które stale się z biegiem czasu zmieniają. Wyobrażenia, kształtowane na bazie wcześniejszych doświadczeń, które przestają być razem z terapeutą zniekształcone, w połączeniu z weryfikacją, w postaci treningów, czyli metod behawioralnych - pozwalaja panować nad lękiem, choćby do sciśle określonego momentu.
Cóż, etap poznawczy jest dosyć dramatyczną drogą, ale kiedy osiągamy prawdę, czyli całokształt wiedzy na temat rzeczywistości - wówczas zatrzymać nas mogą jedynie wrogie siły, bądź brak własnych.
Nie oszukujcie się, żyjemy w trybie, który powoduje lęki, drżenie rąk, obsesje, czyli zachowania, pozostawiające trwały ślad, więc należałoby sprawdzić, kiedy potencjalnie trafi Cię szlag. Hipotetycznie mówiąc, byłoby to wskazane, jako wyraz zdrowia i odpowiedzialności za siebie i innych.
Pamiętam, jak chodziłem do psychoanalityka, głównie wtedy, kiedy byłem pacjentem dziennego oddziału psychiatrycznego. Miałem sesje co piątek, ale będąc w stanie, który określono manią, współpracowałem z psychologiem nawet częściej, niż raz w tygodniu. Właściwie, to charakter takiego miejsca, to mieć niemal całkowity wgląd na podejmowane przez pacjenta działania. Zatem pobyt w takim miejscu wiąże się z konieczną współpracą, jaką jest nieplanowanie, wprocesie decyzyjnym, bez uwzględnienia psychoterapeuty. Pamiętam wszytko z tamtych dni, byłem wtedy w stanie, który pozwalał mi rozumieć nie tylko irracjonlności swoich postaw społecznych, ale przede wszystkim potrafiłem wskazywać sobie i innym źródła i motywy swojego postępowania. Przestałem wówczas przyjmować leki, bo wiedziałem, że poprzestawanie na wskazywaniu przyczyn niepowodzeń - wyżej wspomniane terapie, jest jedynie szczątkowym zobrazowaniem swojego stanu i rozumieniem położenia, w którym sie znajdujemy. Freudowska teoria jest nieużyteczna, ponieważ prowadzi tylko, do co najwyżej - oddawania położenia pacjenta, bez ugruntowania go w przekonaniach, które stale się z biegiem czasu zmieniają. Wyobrażenia, kształtowane na bazie wcześniejszych doświadczeń, które przestają być razem z terapeutą zniekształcone, w połączeniu z weryfikacją, w postaci treningów, czyli metod behawioralnych - pozwalaja panować nad lękiem, choćby do sciśle określonego momentu.
Cóż, etap poznawczy jest dosyć dramatyczną drogą, ale kiedy osiągamy prawdę, czyli całokształt wiedzy na temat rzeczywistości - wówczas zatrzymać nas mogą jedynie wrogie siły, bądź brak własnych.
Nie oszukujcie się, żyjemy w trybie, który powoduje lęki, drżenie rąk, obsesje, czyli zachowania, pozostawiające trwały ślad, więc należałoby sprawdzić, kiedy potencjalnie trafi Cię szlag. Hipotetycznie mówiąc, byłoby to wskazane, jako wyraz zdrowia i odpowiedzialności za siebie i innych.