PhobiaSocialis.pl
kogo my oszukujemy? - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Działy tematyczne (https://www.phobiasocialis.pl/forum-9.html)
+--- Dział: Nieśmiałość, Fobia społeczna (https://www.phobiasocialis.pl/forum-11.html)
+--- Wątek: kogo my oszukujemy? (/thread-2399.html)

Strony: 1 2 3 4 5


kogo my oszukujemy? - król_aniołów - 10 Lut 2009

jakiś czas temu wyżaliłem się na tym forume ze swojego życia po czym posty usunąłem bo stwierdziłem że to żałosne i wiecie co? tej całej fobii społecznej jak i żadnego innego zaburzenia osobowości nie da się wyleczyć można co najwyżej przez pewien czas oszukiwać siebie twierdzić że jest wszystko ok ale to i tak wróci a wiecie czemu? bo tacy jesteśmy bo to tkwi głęboko w naszym umyśle mózgu nie da się od tak przeprogramować te wszystkie fobie biorą się z okresu dojrzewania właśnie wtedy rozwija się emocjonalnie mózg a potem? można co najwyżej próbować uczyć się myśleć inaczej ale to tylko świadomość a wszystkie nasze działania kierowane są przez podświadomość możemy sobie wmawiać "jestem opanowany i pewny siebie całkowicie wyluzowany" ale jeden gorszy dzień i to wszystko znika każdy ma lepszy okres oczywiście ale zaburzenia i tak wrócą
terapie i leki mają na celu zagłuszyć prawdziwą naturę naszego umysłu ale wystarczy odstawić leki przestać chodzić na terapię i co? wszystko wraca mówię tu o prawdziwych zaburzeniach ja mając już 22 lata doszedłem do wniosku że to jak walka z wiatrakami wiele razy myślałem że to minęło i wszystkie te irracjonalne zachowania i myśli są przeszłością ale mijał miesiąc albo dwa i w dzień wszystko wracało przed tym nie da się obronić racjonalnym myśleniem po prostu te zaburzenia siedzą za głęboko w umyśle
nie wiem może mój przypadek jest inny ekspertem od zaburzeń osobowościowych w końcu nie jestem ale szczerze mówiąc nie wierzę aby ktokolwiek mógł się z tego "wyleczyć" o ile można nawet o tym mówić to tak samo jak ktoś jest np porywczy on po prostu taki jest do pewnego stopnia można tą porywczość kontrolować ale tylko w ograniczonych warunkach kiedy jest w stanie skupić się na tym i zagłuszyć podświadomość
w każdym razie (bo się rozpisałem zawsze walę takie długie posty) ja po tylu porażkach pogodziłem się z tym i wiem że tego nie da się pozbyć bo po prostu taki jestem będą gorsze dni będą lepsze ale walka z tym jest bezcelowa bo świadomie nie da się zmienić tego co kształtowało się w najważniejszym dla rozwoju emocjonalnego okresie czyli dojrzewania wiem też że pewnego dnia to mnie pokona i strzelę samobója bo te zaburzenia mają charakter autodestrukcyjny (czyżby naturalna eliminacja jednostek słabych jakimi bez wątpienia jesteśmy?)
tyle ode mnie przejrzałem sporo tematów na tym forum i tylko potwierdziły to co napisałem powyżej w jednym poście ktoś pisze że się przełamuje jest coraz lepiej a kilka stron dalej wręcz przeciwnie że "znów dopadło" jeśli macie inne spojrzenie na tą całą fobię społeczną (jak i generalnie zaburzenia osobowości) to zazdroszczę bo ja się już wyzbyłem złudzeń a gadanie typu "nie poddawaj się!" to tylko puste słowa a jeśli ktoś twierdzi że udało mu się z tego wyjść to wynika z tego że ma akurat dobry okres ja sam wiele razy pisałem dokładnie w taki sposób miałem świetny okres myślałem że te wszystkie zaburzenia osobowości minęły udzielałem rad innym sam nie mogłem uwierzyć w to że taki byłem ale niestety zawsze wracałem do tego samego punktu od kilku lat czuję że tkwię w miejscu oczywiście coś tam zmienia się w życiu ale im bardziej dojrzały jestem tym bardziej to widzę i uświadamiam sobie że taki jestem i tego nie zmienię


Re: kogo my oszukujemy? - król_aniołów - 10 Lut 2009

ja nie zniechęcam tylko piszę jak jest myślisz że nie próbowałem się tego pozbyć? ile można znosić porażek? zresztą tego nie można nawet traktować jako porażka bo TACY :Ikony bluzgi kurka: JESTEŚMY i to jest sedno całej mojej wypowiedzi te myśli pozostaną z nami na zawsze bo tak działa nasza podświadomość i nie da się jej zmienić raz będzie lepiej raz gorzej i tak w kółko


Re: kogo my oszukujemy? - Samantha - 10 Lut 2009

Fobia to irracjonalny stosunek do relacji na linii my - reszta ludzi. Z jednej strony lęk społeczny opiera się logice, co stanowi jego siłę, wydającą się w ekstremalnych przypadkach niemożliwą do przezwyciężenia. Z drugiej strony jednak, skoro nasze zachowanie nie jest racjonalne, to muszą istnieć metody, których stosowanie będzie rozbudzać w nas zdrowy rozsądek. Walka w żadnym, nawet najbardziej skrajnym przypadku, nie jest z góry skazana na porażkę. Jeżeli ponosi się cały czas klęski, mimo starań, warto się nie poddawać, tylko próbować walczyć z fobią w jeszcze bardziej przemyślany sposób, być może spróbować innych metod niż dotychczas. Naprawdę chwytać się każdej metody, a gdy się wyczerpią - można zawsze znaleźć coś nowego, bądź też samemu wymyślić. Owszem, porażki, zwłaszcza długofalowe potrafią zniechęcić, rodzą frustrację i brak wiary, ale stwierdzenie, że nie ma już żadnego wyjścia, wydaje mi się na wyrost.


Re: kogo my oszukujemy? - Niered - 10 Lut 2009

fobii społecznych jest tyle co ludzi na nie cierpiących, każda jest inna :Stan - Uśmiecha się: warto to wziąć pod uwagę. Inne o toczenia, inne wymagania stawiane nam z zewnątrz inny nasz stosunek do samych siebie, nijak nie idzie różnych przypadków do siebie porównywać, ktoś może ma taki lękliwy charakter od urodzenia, trudno wtedy cokolwiek poradzić, inni może mają jakieś niemiłe doświadczenia. Nie powinieneś oceniać wszystkich swoją miarą, każdy tkwi we własnym g*wnie choć z grubsza problem się kwalifikuje do jakiejś kategorii, nie ma co generalizować. Czy można się zmienić o 180 stopni?
Wątpię, ale jeśli ciężką pracą można by obrócić się w lepszą stronę o te dajmy na to 100 i być szczęśliwym, to wydaje mi się, że warto powalczyć.
W ogóle ja już myślę, że nie ma sensu tymi pojęciami tak operować, bo są zbyt ogólnikowe, powiesz Ty masz fobię ja mam fobię, nic nas nie różni, Ty masz pewnie inne kompleksy i pewnie inne jazdy z którymi ja się nie utożsamiam. Nie ma co walić wiec takimi pojęciami generalizującymi ludzkie problemy i jeszcze pisać, że nic nie da się z tym zrobić. O tym czy coś da się zrobić decydujemy tylko i wyłącznie my sami. Jak uznasz, że się da, czego Ci życzę to pójdzie jak po maśle zapewne. Aha no i najważniejsze ie zawsze jest tak, że to my mamy rację :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nawet często jest tak, że jej nie mamy. Śmiem zaryzykować, że widzisz problem właśnie tam gdzie go nie ma ale pewnie to już ktoś musiałby Ci to uświadomić.
Ja doszedłem do wniosku, że mi się nie chce zmieniać, bo jest to dla mnie dość niewygodne, kosztowałoby mnie zbyt dużo nerwów, stresu. Póki co brnę, choć się zapędzam w kozi róg to brnę dalej, wszystko to bo mi się nie chce zmieniać...


Re: kogo my oszukujemy? - Jędrek - 10 Lut 2009

Prawdopodobnie autor tego tematu ma rację, nie da się wyleczyc fobii, chyba tylko śmierc nas wyzwoli (no ale do śmierci jeszcze jakieś kilkadziesiąt lat). Trudno jedni rodzą się kalekami, inwalidami, inni całkiem mają psychotyczne zaburzenia a my jesteśmy obarczeni za dużą samoświadomością, którą w gruncie rzeczy trudno pokonac. Leki tak naprawdę mają podobny charakter działania jak środki psychoatkywne( nikotyna, alkohol, "właściwe" narkotyki) można oszukiwac siebie ale tej choroby się nie oszuka. Fobia jest do końca naszych dni można ją tłumic ale wystarczy jakiś jeden moment i wszystko powraca - lęki, depresja. I tak już niestety jest nie ma na to żadnego skutecznego lekarstwa. Ja mam nerwicę lękową i cóż mogę z tym zrobic, chyba jedynie zaprzyjaźnic się z najbliższym kompanem - LĘKIEM, nie tylko przed ludźmi ale przed całym życiem. Może psychiatria w następnych latach rozwinie się w taki sposób, że będzie można ludziom cierpiącym na fobie skutecznie pomóc, póki co (przynajmniej ja w 100%) jesteśmy skazani na ciągłą walką z własną świadomością i powoli wykańczac sie psychicznie, w między czasie redukowac ten stan za pomocą psychoterapii i farmakologii. No ale cóż każdy dźwiga swój krzyż jak to się mówi.


Re: kogo my oszukujemy? - mc - 10 Lut 2009

Trzeba nauczyć się żyć z fobią, zaakceptować ten fakt, a jednocześnie próbować walczyć z tym, nie poddawać się nigdy. Owszem, to jest głęboko zakorzenione w naszym umyśle, i zmiana nawyków jest trudna, ale nie niemożliwa. Trzeba szukać różnych metod, dopóki nie znajdzie się tej ktora wydaje sie dla nas najbardziej skuteczna, i próbować dopóki nie osiągnie sie sukcesu, tj. całkowitego wyleczenia :Stan - Uśmiecha się: Przynajmniej mamy cel na całe życie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


Re: kogo my oszukujemy? - mc - 11 Lut 2009

puremind napisał(a):My nie mamy sie uczyć zyć z fobią tylko uczyć zyć bez niej !!!!
Ciekawe jak chesz to zrobić jeżeli w tej chwili masz fobię? Udawać, że nie masz żadnych problemów i że fobia nie istnieje? Raczej uczenie sie akceptowania fobii, stresujących sytuacji, radzenie sobie z nimi, nie uciekanie przed nimi to konieczność aby pokonać fobię.
Czy człowiek który np. jest w więzieniu ma sie uczyć życia na wolności? Jeżeli dostałby 20 lat odsiadki i przez cały czas myślał o tym jak to jest kiedy się jest wolnym to prędzej zwariowałby niż wyszedł na wolność. Akceptacja, ale nie bierna akceptacja! Chodzi o akceptację, która jest konstruktywna.


Re: kogo my oszukujemy? - Niered - 11 Lut 2009

powiedzmy sobie prawdę, tylko od nas zależy czy będziemy w tym tkwić, czy nie, zawsze możemy iść na żywioł, dokładnie na te sytuacje, których najbardziej się boimy ale ujmijmy to inaczej nie chcemy się w nich znaleźć wszystko zależy właśnie od tego - chcemy czy nie chcemy. Taka prawda, coś jest dla nas niewygodne, więc nie chcemy się tego podejmować, pozostając w stanie dla nas bezpiecznym, można by to nazwać wygodą, bo tak przecież chcemy, ja na przykład chcę nie podejmować żadnego działania wtedy, kiedy może to wydawać się dla mnie szkodliwe, powiedzmy unikam ryzyka tym sposobem.
Na prawdę to nic nie musimy, wszystko możemy ze względu na to, że chcemy. Przykład. Musze do toalety - a g*wno prawda, nie muszę ale chcę po prostu, niewygodne jest dla mnie powstrzymywać się od konkretnej czynności dla tego chcę sobie ulżyć, ale chcę a nie muszę, niczego nie muszę.


:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: kogo my oszukujemy? - mc - 11 Lut 2009

puremind: myślisz mniej więcej tak samo jak ja, tylko inaczej nazywasz pewne rzeczy :Stan - Uśmiecha się:


Re: kogo my oszukujemy? - Niered - 11 Lut 2009

w sumie, nawet kiedy coś dane nam jest z góry, nad czym nie jesteśmy w stanie zapanować jak ta fizjologia czy genetyczne uwarunkowania czy podatność na zaburzenia, to jednak w dalszym ciągu mamy wolną wolę (no z całym szacunkiem obłąkani chyba nie jesteśmy i nie łazimy z jęzorami na wierzchu) od nas samych zależy więc czy chcemy ulegać swoim słabościom czy nie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

taka myśl mnie naszła jeszcze


Re: kogo my oszukujemy? - mc - 11 Lut 2009

puremind napisał(a):jakie rzeczy, ciekawi mnie to; chodzi o ten sam sens czy cos innego ? :Stan - Uśmiecha się:
No właśnie to miałem na myśli, że chodzi nam o to samo mniej wiecej. Pozorne sprzeczności wynikają z posługiwania się innym aparatem pojęciowym :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Niered napisał(a):w sumie, nawet kiedy coś dane nam jest z góry, nad czym nie jesteśmy w stanie zapanować jak ta fizjologia czy genetyczne uwarunkowania czy podatność na zaburzenia, to jednak w dalszym ciągu mamy wolną wolę (no z całym szacunkiem obłąkani chyba nie jesteśmy i nie łazimy z jęzorami na wierzchu) od nas samych zależy więc czy chcemy ulegać swoim słabościom czy nie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

taka myśl mnie naszła jeszcze
No zgadza się, dobra myśl. Zawsze możemy powiedzieć naszemu umysłowi czy ciału "nie słucham cię, mogę decydować o wszystkim niezależnie od tego co czuje moje ciało i myśli mój umysł, jestem wolny i mogę robić co zechce" :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: kogo my oszukujemy? - król_aniołów - 11 Lut 2009

puremind nie wiem ile masz lat ale to co piszesz nie ma większego przełożenia na życie i są to tylko puste słowa o których każdy doskonale wie i zdaje sobie z nich sprawę "podchodzić pozytywnie do rzeczy" problem w tym że my musimy się tego "uczyć" dla innych jest to naturalne oni się nad tym nawet nie zastanawiają bo tak działa ich podświadomość a nasza nastawiona jest negatywnie widzisz to co spotyka nas w życiu jest same w sobie obojętne ani złe ani dobre to my nadajemy im sens kierując się właśnie podświadomością i tu dochodzimy do źródła problemów z fobią jak i innymi zaburzeniami - nasza podświadomość (a to ona ma władzę nad naszym umysłem) nadaje większość z nich negatywne znaczenie (czemu? myślę że w każdym przypadku wynika to z innych powodów umysł ludzki jest zbyt skomplikowany ale rezultat ten sam) i rzekomo "lecząc" fobię chcemy zmienić naszą podświadomość bo możemy sobie milion razy powtarzać w głowie że "jestem pozytywnie nastawiony" a nie będzie miało to żadnego przełożenia na nasze działania ewentualnie będą to działania sztuczne wymuszone racjonalnym myśleniem a nie płynące "ze środka"
zauważcie - jak macie dobry dzień to de facto zapominacie o całej fobii nie musicie myśleć o tym jak się zachowanie co o was pomyślą to się po prostu dzieje a mając zły (a raczej zwykły u osoby z zaburzeniami) dzień staracie się przywrócić ten pozytywny stan umysłu wszelkimi metodami ale podświadomość usilnie działa po swojemu
wydaje mi się że jedyną metodą która może trwale pomóc jest medytacja bo jej celem jest odcięcie myśli i skupienie się tylko na podświadomości i wszelkie zmiany na tym poziomie są trwałe świadomość ma to do siebie że jest ulotna i zmienna zależna od zbyt wielu zewnętrznych czynników naszego samopoczucia itd tylko właśnie to też brzmi prosto w teorii a w praktyce wymaga przełamania ogromnej bariery psychicznej wyciszenia wszelkich myśli
wszystko sprowadza się do tego podziału na świadomość i podświadomość wydaje nam się że gdy zmienimy nasze świadome myśli to przełoży się to też na podświadomość a to :Różne - Koopa: prawda bo podświadomości NIE DA się zmienić w sposób racjonalny "wmawiając" niejako jej że działa inaczej niż faktycznie działa bo nie mamy nad nią świadomej kontroli ona ukształtowała się podczas dojrzewania i jest wyuczona pewnych schematów tego jak odbieramy życie


Re: kogo my oszukujemy? - mc - 11 Lut 2009

puremind napisał(a):Kazdy jest inny to sie posługuje innym aparatem pojeciowym :Stan - Uśmiecha się:
Mi juz do głowy własne pojęcia - zwroty przychodzą ktore pomagają lub konkretne wcielanie w życie "mądrości" ktorych wiele na forum :Stan - Uśmiecha się:
W głębszych poziomach umysłu wszyscy jesteśmy tacy sami :Stan - Uśmiecha się:


król_aniołów napisał(a):wydaje mi się że jedyną metodą która może trwale pomóc jest medytacja bo jej celem jest odcięcie myśli
Raczej nie odcięcie, ale osiągnięcie stanu umysłu podobnemu lustru. W lustrze różne rzeczy odbijają się, nie pozostawiając na nim żadnego śladu. Pojawiają się i znikają. Nie ma znaczenia czy lustro odbije coś czystego czy brudnego, ono pozostanie tak samo czyste jak było, niezależnie od postaci rzeczy jakie odbija.
Podobnie w naszym umyśle, różne myśli mogą przychodzić i odchodzić, ale nie dotykać podstawy naszego umysłu, my jesteśmy tylko ich obserwatorami, więc żadna myśl nie wytrąca nas z równowagi. Krótko mówiąc, myśli nie są problemem samym w sobie, ale ich stosunek do nich, i to ten stosunek mamy zmienić z niezdrowego (lgnięcie do myśli lub tłumienie ich) na zdrowy (nie przywiązywanie się do nich, czyli bycie wolnym od tamtych dwóch skrajności).
I medytacja ma na celu urzeczywistnienie tego zdrowego stanu umysłu, wolnego od pomieszania. :Stan - Uśmiecha się:


Re: kogo my oszukujemy? - Samantha - 11 Lut 2009

król_aniołów napisał(a):wszystko sprowadza się do tego podziału na świadomość i podświadomość wydaje nam się że gdy zmienimy nasze świadome myśli to przełoży się to też na podświadomość a to :Różne - Koopa: prawda bo podświadomości NIE DA się zmienić w sposób racjonalny "wmawiając" niejako jej że działa inaczej niż faktycznie działa bo nie mamy nad nią świadomej kontroli ona ukształtowała się podczas dojrzewania i jest wyuczona pewnych schematów tego jak odbieramy życie
Jednak kształtuje się także przez naszą dorosłość. Nabyte za młodu, skostniałe wzorce myślowe trudno jest zmienić, ale nie jest to rzecz z góry skazana na porażkę. Na podświadomość można wpływać świadomie jak najbardziej. Trzeba to tylko robić umiejętnie. Nie wolno z góry zakładać, że coś się nie uda, potrzebne jest chociaż ziarno wiary, że podejmowana inicjatywa ma sens. Potrzeba dobrej woli, mimo negatywnych myśli.


Re: kogo my oszukujemy? - Sugar - 11 Lut 2009

król_aniołów napisał(a):ile można znosić porażek?

tyle ile trzeba.


Re: kogo my oszukujemy? - Niered - 11 Lut 2009

skoro, wszystko jest dziełem podświadomości, to skąd o tym wiesz :Stan - Uśmiecha się - LOL:

król_aniołów napisał(a):nasza podświadomość (a to ona ma władzę nad naszym umysłem)
świadomie zwalasz winę na podświadomość

nasz umysł z którego możemy korzystać do woli nazwałbym właśnie świadomością

król_aniołów napisał(a):podświadomości NIE DA się zmienić w sposób racjonalny
wszystko co w nas zachodzi być może najpierw wychodzi z tej podświadomości ale później zastanawiamy się nad tym, od nas zależy czy chcemy temu ulegać czy nie. Jeśli zwalasz wszystko na podświadomość, to znaczy, że nie jesteś człowiekiem myślącym tylko jakąś zaprogramowaną istotą pozbawioną własnego rozumu, być może podświadomość sprawuje kontrolę ale nad zwierzętami, tym właśnie sposobem nie potrafią hamować swoich popędów :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Podświadomości nie trzeba zmieniać, można nad nią panować używając rozumu stary. Prawda jest taka, że jeśli chcesz poddasz się swoim pobudkom, powstającym przyjmijmy, że w podświadomości, jeśli nie chcesz nie poddasz się, co wcale nie musi przyjść łatwo, fakt faktem wszystko jest zależne od twojej woli i od siły tej chęci, którą chcesz przeciwstawić własnym niezależnym pobudkom.

WIĘC TO NIE PRAWDA, ŻE KIERUJE NAMI PODŚWIADOMOŚĆ, NIE JESTEŚMY ZWIERZĘTAMI (mowa oczywiście o psychice, bo ze świata zwierząt oczywiście pochodzimy, chodzi mi o rozum)


Re: kogo my oszukujemy? - król_aniołów - 11 Lut 2009

nie chce zagłębiać się w temat podświadomości tym na ile można ją zmieniać bo nie mam w tym wystarczającej wiedzy ja tylko piszę jak to wygląda u mnie na podstawie własnych doświadczeń podejmowanych prób itd po prostu trwa to już tak długo a czuję jakbym nie poruszył się nawet o krok mimo że miałem okresy kiedy czułem się wspaniale zero objaw zaburzeń osobowości ale to taki krótkotrwały stan raczej tłumienie tego co tkwi głębiej nie dopuszczanie tych negatywnych myśli tylko że jak pisałem wcześniej wystarczy jeden gorszy dzień nie obronimy się przed nimi a to rozpędzi na nowo cały ciąg złych myśli tak to działa i to jest sedno problemu (przynajmniej w moim przypadku nie wiem może macie inne doświadczenia)
w każdym razie uważam że z tego nie da się "wyleczyć" można tylko starać się stłumić te wszystkie negatywne myśli choć nie wierzę aby dało się stłumić je permanentnie to siedzi zbyt głęboko w nas ale oczywiście to tylko moje zdanie jeśli macie nadzieję i siłę z tym dalej walczyć to zazdroszczę i życzę powodzenia ja wysiadam


Re: kogo my oszukujemy? - mc - 11 Lut 2009

Ja jeszcze dodam od siebie tyle, aczkolwiek nie mam tutaj jakiejś specjalnej wiedzy, że możemy integrować treści podświadome z świadomością, zmniejszając jakby wpływ treści podświadomych na nas. Czyli żyjąc bardziej swiadomie uwalniamy się od wpływów podświadomości. Moim zdaniem podświadomość składa się jakby z wartw (można powiedzieć, że nie ma wyrażnej granicy między podświadomością, a świadomością) i na początku mamy dostęp do tych wartsw najbardziej powierzchownych i je możemy zintegrować ze świadomością. Stopniowo docierając do głębszych warstw podświadomości możemy zmniejszać wpływ treści nieświadomych, stajać się coraz bardziej wolnym człowiekiem.

Cytat:w każdym razie uważam że z tego nie da się "wyleczyć" można tylko starać się stłumić te wszystkie negatywne myśli choć nie wierzę aby dało się stłumić je permanentnie to siedzi zbyt głęboko w nas ale oczywiście to tylko moje zdanie jeśli macie nadzieję i siłę z tym dalej walczyć to zazdroszczę i życzę powodzenia ja wysiadam
Więcej wiary stary. Jeżeli próbujesz tłumić myśli to nie spodziewaj się dobrych efektów. Pisałeś cos o medytacji, moim zdaniem jest to dobry trop, ale musisz szukać sam :Stan - Uśmiecha się: Nawiasem mówiąc zachodnia psychoanaliza wypracowała szereg metod medytacyjnych, majacych na celu właśnie pracowanie z treściami nieświadomymi. Wiele metod wypracował np. C.G. Jung :Stan - Uśmiecha się:


Re: kogo my oszukujemy? - Niered - 11 Lut 2009

król_aniołów napisał(a):w każdym razie uważam że z tego nie da się "wyleczyć" można tylko starać się stłumić te wszystkie negatywne myśli choć nie wierzę aby dało się stłumić je permanentnie to siedzi zbyt głęboko w nas ale oczywiście to tylko moje zdanie jeśli macie nadzieję i siłę z tym dalej walczyć to zazdroszczę i życzę powodzenia ja wysiadam
i tego właśnie Ci brak, nadzieja motywuje nas (brak motywacji powszechnie nazywamy niechęcią :Stan - Uśmiecha się: siła w tym wypadku jest chęcią właśnie, chęć jest siłą napędową :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: także nie zwalaj tu winy na instynkty, tylko własną niechęć :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Nękają Cię myśli, jak piszesz
król_aniołów napisał(a):wystarczy jeden gorszy dzień nie obronimy się przed nimi a to rozpędzi na nowo cały ciąg złych myśli tak to działa i to jest sedno problemu
zostało to nazwane mechanizmem błędnego koła, oczywiście jest to winą nerwicy

taki mechanizm można też przerwać
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_nerwicowe#Leczenie_nerwic

podświadomie znaczy tyle co instynktownie/
sjp napisał(a):podświadomy «odbywający się bez udziału świadomości, instynktowny»
podświadomość >instynkt


Re: kogo my oszukujemy? - fragile - 11 Lut 2009

Z jednej strony zgadzam sie z pozbawionymi nadzieji, ja tez tak mam, ze to cholerstwo wraca co raz i za kazdym razem trudniej sie podniesc. Ale nie chce myslec, ze nie da sie z tym nic zrobic. Ja probuje, staram sie nie zrazac, nie godze sie z takim beznadziejnym zyciem, chce myslec, ze robie wszystko, zeby zyc w miare normalnie, wg mojego mniemania o normie. Wielu rzeczy w sobie nie zmienie, pogodzilam sie z tym, ale nie chce myslec, ze sie poddalam, staram sie zmienic, co moge.


Re: kogo my oszukujemy? - Sosen - 11 Lut 2009

Przeczytałem tylko początek pierwszego postu, ale już mogę wyciągnąć jakieś wnioski. Otóż nie zgadzam się z tym. Fobie można wyleczyć. A jak ktoś nie wierzy, to jego sprawa.


Re: kogo my oszukujemy? - krys840 - 30 Kwi 2009

Chcecie wyjść spod ciągłego poczucia spętania irracjonalnymi więzami, których rzekomo nie ma, ponieważ wszystko, co jest dla Was niepojęte, rodzi się w Waszych głowach? Czy nie powinniście wbrew pozorom nie szukać spokoju, a zrezygnować z mrzonek i zweryfikować poglądy, oparte w części na wyobrażeniach, na temat wyidealizowanego społeczeństwa, w którym żyjemy? Wyjdź na przeciw swoim obawom, mainifestując swoją niezależność, nie daj się stłamsić. Wielu z Was kiedyś zacznie tracić cierpliwość, wówczas pamiętajcie o wsparciu "starszych po wierze". Nie jesteśmy w stanie rozumieć i ogarniać wszystkich zjawisk, z którymi przychodzi nam się stykać, ale w wierze opartej na słusznych poglądach, można uzyskać możliwość trwania nade wszystko, z poczuciem świadomości granic pomiędzy wyobrażeniami a realnymi możliwościami. Tak, że wiedząc skąd pochodzi zagrożenie będziecie wreszcie mogli trwać w sposób, jaki powinnien być. Źródłem Twoich irracjonalności są ludzie. Pomódl się za nich. :Stan - Uśmiecha się:


Re: kogo my oszukujemy? - Sosen - 30 Kwi 2009

król_aniołów napisał(a):jakiś czas temu wyżaliłem się na tym forume ze swojego życia po czym posty usunąłem bo stwierdziłem że to żałosne i wiecie co? tej całej fobii społecznej jak i żadnego innego zaburzenia osobowości nie da się wyleczyć można co najwyżej przez pewien czas oszukiwać siebie twierdzić że jest wszystko ok ale to i tak wróci a wiecie czemu? bo tacy jesteśmy bo to tkwi głęboko w naszym umyśle mózgu nie da się od tak przeprogramować te wszystkie fobie biorą się z okresu dojrzewania właśnie wtedy rozwija się emocjonalnie mózg a potem? można co najwyżej próbować uczyć się myśleć inaczej ale to tylko świadomość a wszystkie nasze działania kierowane są przez podświadomość możemy sobie wmawiać "jestem opanowany i pewny siebie całkowicie wyluzowany" ale jeden gorszy dzień i to wszystko znika każdy ma lepszy okres oczywiście ale zaburzenia i tak wrócą
terapie i leki mają na celu zagłuszyć prawdziwą naturę naszego umysłu ale wystarczy odstawić leki przestać chodzić na terapię i co? wszystko wraca mówię tu o prawdziwych zaburzeniach ja mając już 22 lata doszedłem do wniosku że to jak walka z wiatrakami wiele razy myślałem że to minęło i wszystkie te irracjonalne zachowania i myśli są przeszłością ale mijał miesiąc albo dwa i w dzień wszystko wracało przed tym nie da się obronić racjonalnym myśleniem po prostu te zaburzenia siedzą za głęboko w umyśle
nie wiem może mój przypadek jest inny ekspertem od zaburzeń osobowościowych w końcu nie jestem ale szczerze mówiąc nie wierzę aby ktokolwiek mógł się z tego "wyleczyć" o ile można nawet o tym mówić to tak samo jak ktoś jest np porywczy on po prostu taki jest do pewnego stopnia można tą porywczość kontrolować ale tylko w ograniczonych warunkach kiedy jest w stanie skupić się na tym i zagłuszyć podświadomość
w każdym razie (bo się rozpisałem zawsze walę takie długie posty) ja po tylu porażkach pogodziłem się z tym i wiem że tego nie da się pozbyć bo po prostu taki jestem będą gorsze dni będą lepsze ale walka z tym jest bezcelowa bo świadomie nie da się zmienić tego co kształtowało się w najważniejszym dla rozwoju emocjonalnego okresie czyli dojrzewania wiem też że pewnego dnia to mnie pokona i strzelę samobója bo te zaburzenia mają charakter autodestrukcyjny (czyżby naturalna eliminacja jednostek słabych jakimi bez wątpienia jesteśmy?)
tyle ode mnie przejrzałem sporo tematów na tym forum i tylko potwierdziły to co napisałem powyżej w jednym poście ktoś pisze że się przełamuje jest coraz lepiej a kilka stron dalej wręcz przeciwnie że "znów dopadło" jeśli macie inne spojrzenie na tą całą fobię społeczną (jak i generalnie zaburzenia osobowości) to zazdroszczę bo ja się już wyzbyłem złudzeń a gadanie typu "nie poddawaj się!" to tylko puste słowa a jeśli ktoś twierdzi że udało mu się z tego wyjść to wynika z tego że ma akurat dobry okres ja sam wiele razy pisałem dokładnie w taki sposób miałem świetny okres myślałem że te wszystkie zaburzenia osobowości minęły udzielałem rad innym sam nie mogłem uwierzyć w to że taki byłem ale niestety zawsze wracałem do tego samego punktu od kilku lat czuję że tkwię w miejscu oczywiście coś tam zmienia się w życiu ale im bardziej dojrzały jestem tym bardziej to widzę i uświadamiam sobie że taki jestem i tego nie zmienię

Terapie psychodynamiczne, psychoanalityczne - te z nurtu freudowskiego mają za zadanie spojrzeć na ten proces dojrzewania i znaleźć przyczynę naszych zaburzeń. Jeśli znajdzie się takie przyczyny, można coś z tym zrobić. Nie wiem co i nie wiem jak to się robi, ale to na pewno nie jest takie proste jak niektórzy myślą, że oni wiedzą skąd się ta fobia wzięła. To są rzeczywiście sprawy, które przeżywaliśmy będąc niemowlętami, i bardzo małymi dziećmi. Późniejsze wydarzenia też miały na to wpływ, ale podłożem jest raczej dzieciństwo. Wydarzenia, które spowodowały, że emocjonalnie brnęliśmy w złą drogę się przepracowuje i pacjent dojrzewa podczas terapii. Takie terapie są najgłębsze.

Terapie z nurtu behawiorystycznego mają za zadanie zmianę dysfunkcjonalnych przekonań, irracjonalnych myśli, doprowadzić tym samym do zmiany emocji i zachowania. Skupiają się na teraźniejszości. Nie ważne, kiedy dane przekonania powstały, tu i teraz staramy się je zmieniać, poddawać w wątpliwość. Tak, aby były bardziej przystosowawcze. Taka terapia wymaga dużego wysiłku własnego(nie mówię, że dynamiczne nie), systematyczności, kontroli siebie. Uczymy się technik poddawania w wątpliwość swoich negatywnych przekonań i myśli. Po takiej terapii powinniśmy się czuć o wiele lepiej, a kontynuując ją, może być bardzo dobrze. Uczymy się po prostu inaczej myśleć, im więcej włożymy w to pracy, tym to będzie trwalsze i bardziej nawykowe. Zaburzenie może wrócić, ale używamy wtedy tych samych technik, więc tłumimy je w zarodku. Te terapie są opisane jako najbardziej efektowne. Do tego są krótkoterminowe, trwają parę miesięcy. Richards twierdzi, że trzeba coś powtarzać 45-55 dni(nowe myśli, techniki), aby stały się one automatyczne. Stare myśli wygaszamy. Nowe ścieżki neuronalne się tworzą, stare wymierają.

Leki kontrolują stopień naszego pobudzenia, czyli reakcję "walcz lub uciekaj". Nie mamy tych chorych myśli, bo nie widzimy zagrożenia w kontaktach z ludźmi, a przynajmniej o wiele mniejsze zagrożenie. Oczywiście nie leczą zaburzenia, po odstawieniu to wraca po paru miesiącach.

Czy da się z tego wyjść? Myślę, że można całkiem normalnie żyć.


Re: kogo my oszukujemy? - soulja - 30 Kwi 2009

post usunięty przez autora


Re: kogo my oszukujemy? - krys840 - 30 Kwi 2009

"Terapie psychodynamiczne, psychoanalityczne - te z nurtu freudowskiego, mają za zadanie pomóc nam spojrzeć na proces dojrzewania i znaleźć przyczynę naszych zaburzeń." - napisał Sosen.
Pamiętam, jak chodziłem do psychoanalityka, głównie wtedy, kiedy byłem pacjentem dziennego oddziału psychiatrycznego. Miałem sesje co piątek, ale będąc w stanie, który określono manią, współpracowałem z psychologiem nawet częściej, niż raz w tygodniu. Właściwie, to charakter takiego miejsca, to mieć niemal całkowity wgląd na podejmowane przez pacjenta działania. Zatem pobyt w takim miejscu wiąże się z konieczną współpracą, jaką jest nieplanowanie, wprocesie decyzyjnym, bez uwzględnienia psychoterapeuty. Pamiętam wszytko z tamtych dni, byłem wtedy w stanie, który pozwalał mi rozumieć nie tylko irracjonlności swoich postaw społecznych, ale przede wszystkim potrafiłem wskazywać sobie i innym źródła i motywy swojego postępowania. Przestałem wówczas przyjmować leki, bo wiedziałem, że poprzestawanie na wskazywaniu przyczyn niepowodzeń - wyżej wspomniane terapie, jest jedynie szczątkowym zobrazowaniem swojego stanu i rozumieniem położenia, w którym sie znajdujemy. Freudowska teoria jest nieużyteczna, ponieważ prowadzi tylko, do co najwyżej - oddawania położenia pacjenta, bez ugruntowania go w przekonaniach, które stale się z biegiem czasu zmieniają. Wyobrażenia, kształtowane na bazie wcześniejszych doświadczeń, które przestają być razem z terapeutą zniekształcone, w połączeniu z weryfikacją, w postaci treningów, czyli metod behawioralnych - pozwalaja panować nad lękiem, choćby do sciśle określonego momentu.
Cóż, etap poznawczy jest dosyć dramatyczną drogą, ale kiedy osiągamy prawdę, czyli całokształt wiedzy na temat rzeczywistości - wówczas zatrzymać nas mogą jedynie wrogie siły, bądź brak własnych.
Nie oszukujcie się, żyjemy w trybie, który powoduje lęki, drżenie rąk, obsesje, czyli zachowania, pozostawiające trwały ślad, więc należałoby sprawdzić, kiedy potencjalnie trafi Cię szlag. Hipotetycznie mówiąc, byłoby to wskazane, jako wyraz zdrowia i odpowiedzialności za siebie i innych. :Stan - Uśmiecha się:


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.