30 Kwi 2009, Czw 9:14, PID: 144755
król_aniołów napisał(a):jakiś czas temu wyżaliłem się na tym forume ze swojego życia po czym posty usunąłem bo stwierdziłem że to żałosne i wiecie co? tej całej fobii społecznej jak i żadnego innego zaburzenia osobowości nie da się wyleczyć można co najwyżej przez pewien czas oszukiwać siebie twierdzić że jest wszystko ok ale to i tak wróci a wiecie czemu? bo tacy jesteśmy bo to tkwi głęboko w naszym umyśle mózgu nie da się od tak przeprogramować te wszystkie fobie biorą się z okresu dojrzewania właśnie wtedy rozwija się emocjonalnie mózg a potem? można co najwyżej próbować uczyć się myśleć inaczej ale to tylko świadomość a wszystkie nasze działania kierowane są przez podświadomość możemy sobie wmawiać "jestem opanowany i pewny siebie całkowicie wyluzowany" ale jeden gorszy dzień i to wszystko znika każdy ma lepszy okres oczywiście ale zaburzenia i tak wrócą
terapie i leki mają na celu zagłuszyć prawdziwą naturę naszego umysłu ale wystarczy odstawić leki przestać chodzić na terapię i co? wszystko wraca mówię tu o prawdziwych zaburzeniach ja mając już 22 lata doszedłem do wniosku że to jak walka z wiatrakami wiele razy myślałem że to minęło i wszystkie te irracjonalne zachowania i myśli są przeszłością ale mijał miesiąc albo dwa i w dzień wszystko wracało przed tym nie da się obronić racjonalnym myśleniem po prostu te zaburzenia siedzą za głęboko w umyśle
nie wiem może mój przypadek jest inny ekspertem od zaburzeń osobowościowych w końcu nie jestem ale szczerze mówiąc nie wierzę aby ktokolwiek mógł się z tego "wyleczyć" o ile można nawet o tym mówić to tak samo jak ktoś jest np porywczy on po prostu taki jest do pewnego stopnia można tą porywczość kontrolować ale tylko w ograniczonych warunkach kiedy jest w stanie skupić się na tym i zagłuszyć podświadomość
w każdym razie (bo się rozpisałem zawsze walę takie długie posty) ja po tylu porażkach pogodziłem się z tym i wiem że tego nie da się pozbyć bo po prostu taki jestem będą gorsze dni będą lepsze ale walka z tym jest bezcelowa bo świadomie nie da się zmienić tego co kształtowało się w najważniejszym dla rozwoju emocjonalnego okresie czyli dojrzewania wiem też że pewnego dnia to mnie pokona i strzelę samobója bo te zaburzenia mają charakter autodestrukcyjny (czyżby naturalna eliminacja jednostek słabych jakimi bez wątpienia jesteśmy?)
tyle ode mnie przejrzałem sporo tematów na tym forum i tylko potwierdziły to co napisałem powyżej w jednym poście ktoś pisze że się przełamuje jest coraz lepiej a kilka stron dalej wręcz przeciwnie że "znów dopadło" jeśli macie inne spojrzenie na tą całą fobię społeczną (jak i generalnie zaburzenia osobowości) to zazdroszczę bo ja się już wyzbyłem złudzeń a gadanie typu "nie poddawaj się!" to tylko puste słowa a jeśli ktoś twierdzi że udało mu się z tego wyjść to wynika z tego że ma akurat dobry okres ja sam wiele razy pisałem dokładnie w taki sposób miałem świetny okres myślałem że te wszystkie zaburzenia osobowości minęły udzielałem rad innym sam nie mogłem uwierzyć w to że taki byłem ale niestety zawsze wracałem do tego samego punktu od kilku lat czuję że tkwię w miejscu oczywiście coś tam zmienia się w życiu ale im bardziej dojrzały jestem tym bardziej to widzę i uświadamiam sobie że taki jestem i tego nie zmienię
Terapie psychodynamiczne, psychoanalityczne - te z nurtu freudowskiego mają za zadanie spojrzeć na ten proces dojrzewania i znaleźć przyczynę naszych zaburzeń. Jeśli znajdzie się takie przyczyny, można coś z tym zrobić. Nie wiem co i nie wiem jak to się robi, ale to na pewno nie jest takie proste jak niektórzy myślą, że oni wiedzą skąd się ta fobia wzięła. To są rzeczywiście sprawy, które przeżywaliśmy będąc niemowlętami, i bardzo małymi dziećmi. Późniejsze wydarzenia też miały na to wpływ, ale podłożem jest raczej dzieciństwo. Wydarzenia, które spowodowały, że emocjonalnie brnęliśmy w złą drogę się przepracowuje i pacjent dojrzewa podczas terapii. Takie terapie są najgłębsze.
Terapie z nurtu behawiorystycznego mają za zadanie zmianę dysfunkcjonalnych przekonań, irracjonalnych myśli, doprowadzić tym samym do zmiany emocji i zachowania. Skupiają się na teraźniejszości. Nie ważne, kiedy dane przekonania powstały, tu i teraz staramy się je zmieniać, poddawać w wątpliwość. Tak, aby były bardziej przystosowawcze. Taka terapia wymaga dużego wysiłku własnego(nie mówię, że dynamiczne nie), systematyczności, kontroli siebie. Uczymy się technik poddawania w wątpliwość swoich negatywnych przekonań i myśli. Po takiej terapii powinniśmy się czuć o wiele lepiej, a kontynuując ją, może być bardzo dobrze. Uczymy się po prostu inaczej myśleć, im więcej włożymy w to pracy, tym to będzie trwalsze i bardziej nawykowe. Zaburzenie może wrócić, ale używamy wtedy tych samych technik, więc tłumimy je w zarodku. Te terapie są opisane jako najbardziej efektowne. Do tego są krótkoterminowe, trwają parę miesięcy. Richards twierdzi, że trzeba coś powtarzać 45-55 dni(nowe myśli, techniki), aby stały się one automatyczne. Stare myśli wygaszamy. Nowe ścieżki neuronalne się tworzą, stare wymierają.
Leki kontrolują stopień naszego pobudzenia, czyli reakcję "walcz lub uciekaj". Nie mamy tych chorych myśli, bo nie widzimy zagrożenia w kontaktach z ludźmi, a przynajmniej o wiele mniejsze zagrożenie. Oczywiście nie leczą zaburzenia, po odstawieniu to wraca po paru miesiącach.
Czy da się z tego wyjść? Myślę, że można całkiem normalnie żyć.