10 Lut 2009, Wto 23:51, PID: 123002
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Lut 2009, Wto 23:52 przez Niered.)
fobii społecznych jest tyle co ludzi na nie cierpiących, każda jest inna warto to wziąć pod uwagę. Inne o toczenia, inne wymagania stawiane nam z zewnątrz inny nasz stosunek do samych siebie, nijak nie idzie różnych przypadków do siebie porównywać, ktoś może ma taki lękliwy charakter od urodzenia, trudno wtedy cokolwiek poradzić, inni może mają jakieś niemiłe doświadczenia. Nie powinieneś oceniać wszystkich swoją miarą, każdy tkwi we własnym g*wnie choć z grubsza problem się kwalifikuje do jakiejś kategorii, nie ma co generalizować. Czy można się zmienić o 180 stopni?
Wątpię, ale jeśli ciężką pracą można by obrócić się w lepszą stronę o te dajmy na to 100 i być szczęśliwym, to wydaje mi się, że warto powalczyć.
W ogóle ja już myślę, że nie ma sensu tymi pojęciami tak operować, bo są zbyt ogólnikowe, powiesz Ty masz fobię ja mam fobię, nic nas nie różni, Ty masz pewnie inne kompleksy i pewnie inne jazdy z którymi ja się nie utożsamiam. Nie ma co walić wiec takimi pojęciami generalizującymi ludzkie problemy i jeszcze pisać, że nic nie da się z tym zrobić. O tym czy coś da się zrobić decydujemy tylko i wyłącznie my sami. Jak uznasz, że się da, czego Ci życzę to pójdzie jak po maśle zapewne. Aha no i najważniejsze ie zawsze jest tak, że to my mamy rację Nawet często jest tak, że jej nie mamy. Śmiem zaryzykować, że widzisz problem właśnie tam gdzie go nie ma ale pewnie to już ktoś musiałby Ci to uświadomić.
Ja doszedłem do wniosku, że mi się nie chce zmieniać, bo jest to dla mnie dość niewygodne, kosztowałoby mnie zbyt dużo nerwów, stresu. Póki co brnę, choć się zapędzam w kozi róg to brnę dalej, wszystko to bo mi się nie chce zmieniać...
Wątpię, ale jeśli ciężką pracą można by obrócić się w lepszą stronę o te dajmy na to 100 i być szczęśliwym, to wydaje mi się, że warto powalczyć.
W ogóle ja już myślę, że nie ma sensu tymi pojęciami tak operować, bo są zbyt ogólnikowe, powiesz Ty masz fobię ja mam fobię, nic nas nie różni, Ty masz pewnie inne kompleksy i pewnie inne jazdy z którymi ja się nie utożsamiam. Nie ma co walić wiec takimi pojęciami generalizującymi ludzkie problemy i jeszcze pisać, że nic nie da się z tym zrobić. O tym czy coś da się zrobić decydujemy tylko i wyłącznie my sami. Jak uznasz, że się da, czego Ci życzę to pójdzie jak po maśle zapewne. Aha no i najważniejsze ie zawsze jest tak, że to my mamy rację Nawet często jest tak, że jej nie mamy. Śmiem zaryzykować, że widzisz problem właśnie tam gdzie go nie ma ale pewnie to już ktoś musiałby Ci to uświadomić.
Ja doszedłem do wniosku, że mi się nie chce zmieniać, bo jest to dla mnie dość niewygodne, kosztowałoby mnie zbyt dużo nerwów, stresu. Póki co brnę, choć się zapędzam w kozi róg to brnę dalej, wszystko to bo mi się nie chce zmieniać...