29 Wrz 2016, Czw 21:30, PID: 580967
Okres studniówkowy to był dla mnie ciężki czas.
Klasa maturalna, a ja miałem na półrocze dwie jedynki: z polskiego i matmy. Przy czym matematykę miałem zdawać na maturze, a potem były mgliste marzenia o studiach technicznych. :-o Oprócz tego wszystko mi się sypało w sferze rodzinnej, finansowej i innych.
W takim za+ nastroju mimo wszystko zapisałem się na studniówkę, ale kompletnie nie miałem ochoty tam iść. Właściwie to nie ja się zapisałem, ale koleżanka z klasy (widząc, że nie zapłaciłem na studniówkę w ostatnim możliwym terminie) wyłożyła za mnie kasę, bo myślała, że może teraz nie mam pieniędzy. Ja nie miałem odwagi protestować, więc zostałem zapisany.
Szybko okazało się skąd ten miły gest z jej strony. Otóż inna koleżanka z klasy upatrzyła sobie mnie jako swojego partnera studniówkowego i robiła do mnie nieśmiałe podchody. Ja oczywiście jako gbur i dupek spławiałem ją, ponieważ ubzdurałem sobie, że nie pójdę na studniówkę i koniec kropka, a jej nie chciałem zapraszać, aby potem nie zostawić partnerki na lodzie. Boże, jaki ja byłem głupi w młodości.
No i tak czas mijał. Studniówka była coraz bliżej. Kilka dni przed balem, jeszcze inna koleżanka z klasy zapytała mnie z kim idę na studniówkę. Odpowiedziałem jej, że idę sam (w domyśle nadal miałem nie iść, ale nie chciałem jej o tym mówić, aby mnie nie namawiała). Ona słysząc to dosłownie przeciągnęła mnie przez korytarz za rękę do jednej swojej kumpeli i zeswatała z nią. :-P (oczywiście znowu nie miałem odwagi protestować, że nie chcę partnerki na studniówkę, bo po prostu nie mam ochoty iść na studniówkę - ach ta moja asertywność)
Tak mój plan niepójścia na studniówkę spalił na panewce.
Sama studniówka nie była tragedią, ale rewelacją też nie. Trochę tańczyłem, trochę piłem. Trochę gadałem z ludźmi i ze swoją praktycznie obcą partnerką. Chociaż to ostatnie mi słabo wychodziło bo ciężko mi było w tamtym czasie nawiązywać rozmowę z obcymi ludźmi.
Z biegiem czasu żałuję, że poszedłem na studniówkę z takiego przymusu, a nie z własnej woli. Takie rzeczy po latach bardzo fajnie się wspomina i moim zdaniem warto się przemóc i pójść, choćby samemu. Z drugiej strony też nie ma sensu robić nic na siłę.
Klasa maturalna, a ja miałem na półrocze dwie jedynki: z polskiego i matmy. Przy czym matematykę miałem zdawać na maturze, a potem były mgliste marzenia o studiach technicznych. :-o Oprócz tego wszystko mi się sypało w sferze rodzinnej, finansowej i innych.
W takim za+ nastroju mimo wszystko zapisałem się na studniówkę, ale kompletnie nie miałem ochoty tam iść. Właściwie to nie ja się zapisałem, ale koleżanka z klasy (widząc, że nie zapłaciłem na studniówkę w ostatnim możliwym terminie) wyłożyła za mnie kasę, bo myślała, że może teraz nie mam pieniędzy. Ja nie miałem odwagi protestować, więc zostałem zapisany.
Szybko okazało się skąd ten miły gest z jej strony. Otóż inna koleżanka z klasy upatrzyła sobie mnie jako swojego partnera studniówkowego i robiła do mnie nieśmiałe podchody. Ja oczywiście jako gbur i dupek spławiałem ją, ponieważ ubzdurałem sobie, że nie pójdę na studniówkę i koniec kropka, a jej nie chciałem zapraszać, aby potem nie zostawić partnerki na lodzie. Boże, jaki ja byłem głupi w młodości.
No i tak czas mijał. Studniówka była coraz bliżej. Kilka dni przed balem, jeszcze inna koleżanka z klasy zapytała mnie z kim idę na studniówkę. Odpowiedziałem jej, że idę sam (w domyśle nadal miałem nie iść, ale nie chciałem jej o tym mówić, aby mnie nie namawiała). Ona słysząc to dosłownie przeciągnęła mnie przez korytarz za rękę do jednej swojej kumpeli i zeswatała z nią. :-P (oczywiście znowu nie miałem odwagi protestować, że nie chcę partnerki na studniówkę, bo po prostu nie mam ochoty iść na studniówkę - ach ta moja asertywność)
Tak mój plan niepójścia na studniówkę spalił na panewce.
Sama studniówka nie była tragedią, ale rewelacją też nie. Trochę tańczyłem, trochę piłem. Trochę gadałem z ludźmi i ze swoją praktycznie obcą partnerką. Chociaż to ostatnie mi słabo wychodziło bo ciężko mi było w tamtym czasie nawiązywać rozmowę z obcymi ludźmi.
Z biegiem czasu żałuję, że poszedłem na studniówkę z takiego przymusu, a nie z własnej woli. Takie rzeczy po latach bardzo fajnie się wspomina i moim zdaniem warto się przemóc i pójść, choćby samemu. Z drugiej strony też nie ma sensu robić nic na siłę.