10 Mar 2016, Czw 19:56, PID: 522012
Zależy co rozumiemy przez to słowo. Jeśli chodzi o zwrócenie uwagi, że popełniłam błąd, to nie ma problemu, cieszę się, że błąd ma możliwość zostać poprawionym, a sama mam okazję dowiedzieć się czegoś na przyszłość.
Chociaż to zależy, bo Niemcy tak obsesyjnie przestrzegają regulaminów, często wbrew rozsądkowi, że potrafię się zirytować.
Natomiast jeśli rozumiemy krytykę jako doczepianie się o byle co, złośliwość, wyładowywanie swoich frustracji na innych, wyszydzanie itd, to raczej nie biorę ich osobiście, bo nie mam pochlebnej opinii o ludzkiej zdolności poprawnej oceny sytuacji (poza tym niestety nie mam żadnej ważnej dla mnie osoby, z której opinią bym się liczyła...), za to doprowadza mnie do wściekłości sam fakt, że taki ktoś się ośmiela w ten sposób do mnie mówić. Myślę wtedy "Po co taki człowiek się w ogóle urodził?", a wręcz: "O aborcji matka nie słyszała?". Ale ostatecznie pocieszam się myślą, że łaskawy los oszczędził mi takiego u+ charakteru i zostawiam sytuację bez reakcji, a następnym razem postępuję dokładnie w taki sam sposób, który się tej osobie nie spodobał i który "wywołał" jej złośliwości. Po czym z reguły następuje wielkie oburzenie, że przecież jak to, już poprzednim razem mi zwróciła uwagę blablabla - nie wiem co sobie tacy ludzie myślą, że jak się powyzłośliwiali, to magicznym sposobem zmieni to moje zachowanie? Za kogo się mają... Mnie się też wiele rzeczy nie podoba, a jakoś inni nie modyfikują swojego postępowania by mnie uszczęśliwić.
Chociaż to zależy, bo Niemcy tak obsesyjnie przestrzegają regulaminów, często wbrew rozsądkowi, że potrafię się zirytować.
Natomiast jeśli rozumiemy krytykę jako doczepianie się o byle co, złośliwość, wyładowywanie swoich frustracji na innych, wyszydzanie itd, to raczej nie biorę ich osobiście, bo nie mam pochlebnej opinii o ludzkiej zdolności poprawnej oceny sytuacji (poza tym niestety nie mam żadnej ważnej dla mnie osoby, z której opinią bym się liczyła...), za to doprowadza mnie do wściekłości sam fakt, że taki ktoś się ośmiela w ten sposób do mnie mówić. Myślę wtedy "Po co taki człowiek się w ogóle urodził?", a wręcz: "O aborcji matka nie słyszała?". Ale ostatecznie pocieszam się myślą, że łaskawy los oszczędził mi takiego u+ charakteru i zostawiam sytuację bez reakcji, a następnym razem postępuję dokładnie w taki sam sposób, który się tej osobie nie spodobał i który "wywołał" jej złośliwości. Po czym z reguły następuje wielkie oburzenie, że przecież jak to, już poprzednim razem mi zwróciła uwagę blablabla - nie wiem co sobie tacy ludzie myślą, że jak się powyzłośliwiali, to magicznym sposobem zmieni to moje zachowanie? Za kogo się mają... Mnie się też wiele rzeczy nie podoba, a jakoś inni nie modyfikują swojego postępowania by mnie uszczęśliwić.