13 Lut 2016, Sob 12:44, PID: 515192
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13 Lut 2016, Sob 12:44 przez Ordo Rosarius Equilibrio.)
Ale to ciagle postawa - bo my tacy zli, mezczyzni zli, kobiety dobre, wam nie zalezy, dla was wazne wylacznie, za przeproszeniem, wybaczcie wszystkie damy to czytajace, ale subtelniej ujac sie tego w tym kontekscie nie da - suche , a dla nas liczy sie zwiazek, milosc, wiernosc, stalosc uczuc i pokoj na swiecie. No nie, takie myslenie mi bardzo przeszkadza i wydaje sie wrecz nie w porzadku wobec nas - facetow, tak mimo wszystko.
Przede wszystkim bliskosc jakas cielesna ma cieszyc obie strony, obie maja sie otwierac na siebie, cieszyc tym, a nie jedna bedzie nalegac a druga - oj nie, nie, ja taka grzeczna, niesmiala, ojeju, nie wolno, plask! Mnie sie to wydaje mocno niezdrowe, mimo wszystko. Ja to widze tak - budujemy relacje, umawiamy sie na cos, ustalamy jakies zasady, ale no... wszystko zalezy od sytuacji. Jak juz ludzie maja byc para to przewaznie znaja sie na tyle, by wiedziec czego sie po sobie spodziewac. Jesli ktos odejdzie, bo cos w lozku nie dziala to oczywiscie jest to slabe. Ale o tym tez mozna rozmawiac, nalezy wrecz rozmawiac, fascynacja soba nawzajem jest jakas baza tutaj. Pracowac nad soba, dbac o siebie nawzajem, troszczyc sie o siebie nawzajem, w tym, jak w innych aspektach bycia ze soba.
Oczywiscie jestem w stanie wyobrazic sobie takie sytuacje, bylyby one dosc jednak skrajne, gdzie naturalnie zrozumialbym wstrzemiezliwosc. Tym czyms bylby silny lek, trauma przezyta, generalnie jakies, hm, wyrzadzone zlo. No, albo rzeczywiscie skrajny brak zaufania nie taki personalny, tylko wobec calego okrutnego swiata, ale jesli sie komus nie ufa to niech sie umie otwarcie o tym powiedziec wprost - nie ufam ci, bo mozesz okazac sie podlym draniem. Ale jak sie ma takie podejrzenia wobec (potencjalnego) partnera, to chyba lepiej go zostawic i znalezc sobie kogos, przy kim sie poczujemy pewniej. Jesli przy nikim nie czujemy sie pewnie to trzeba zdac sobie sprawe, ze mamy problem, problem jest w nas samych i nalezy nad soba pracowac. Nie probowac ufac na sile oczywiscie, ale sprobowac ocenic wtedy partnera obiektywnie, no i uswiadomic go o tym. Znasz te osobe niezle zawsze, na tyle, ze mozna przewidziec do czego moze byc tez, um, no zdolna. Albo ocenic prawdopodobienstwo chociaz. Wystarczy sluchac, obserwowac i wyciagac wnioski. Religia? No, prawdopodobnie nie wiazalbym sie z przesadnie religijna dziewczyna, a i ona pewnie nie wiazalaby sie ze mna. W sumie w ogole nie budowalbym relacji z taka osoba, na kazdym kroku odnoszaca sie do boga, swoich wierzen, calej tej reszty. Przerazaloby mnie to troche. Wiekszosc katoliczek jednak zachowuje tu zdrowy rozsadek. Jesli chlopak to chce robic to niech zagai jakos o tematy, khm, niegrzeczne, jak sie dowie, ze seks po slubie, ostatecznie - wtedy niech decyduje, czy mu to odpowiada. Wazne jest to, by postawic sprawe jasno, nie zaskakiwac sie nagle tym - dawajze mi tu seksy na stole, bejbe - nie, ja chce pierscionek, ceremonie, wyznanie przed bogiem i wtedy mozemy podumac nad tym ale tylko przy zgaszonym swietle, noca, szybko i po bozemu. I mamy jasnosc. Taka dziewczyna powinna dobrac sobie grzecznego niesmialca tez, a taki chlopak poszukac dziewczyny odpowiadajacej jego, khm, temperamentowi. Proste? Proste. Inaczej pojawia sie duzy zgrzyt, tak tu, jak i w innych aspektach zycia, bardziej w teorii prozaicznych.
Zreszta wszystko to teoria, w rzeczywistosci kto wie jak by sie zachowal?
Przede wszystkim bliskosc jakas cielesna ma cieszyc obie strony, obie maja sie otwierac na siebie, cieszyc tym, a nie jedna bedzie nalegac a druga - oj nie, nie, ja taka grzeczna, niesmiala, ojeju, nie wolno, plask! Mnie sie to wydaje mocno niezdrowe, mimo wszystko. Ja to widze tak - budujemy relacje, umawiamy sie na cos, ustalamy jakies zasady, ale no... wszystko zalezy od sytuacji. Jak juz ludzie maja byc para to przewaznie znaja sie na tyle, by wiedziec czego sie po sobie spodziewac. Jesli ktos odejdzie, bo cos w lozku nie dziala to oczywiscie jest to slabe. Ale o tym tez mozna rozmawiac, nalezy wrecz rozmawiac, fascynacja soba nawzajem jest jakas baza tutaj. Pracowac nad soba, dbac o siebie nawzajem, troszczyc sie o siebie nawzajem, w tym, jak w innych aspektach bycia ze soba.
Oczywiscie jestem w stanie wyobrazic sobie takie sytuacje, bylyby one dosc jednak skrajne, gdzie naturalnie zrozumialbym wstrzemiezliwosc. Tym czyms bylby silny lek, trauma przezyta, generalnie jakies, hm, wyrzadzone zlo. No, albo rzeczywiscie skrajny brak zaufania nie taki personalny, tylko wobec calego okrutnego swiata, ale jesli sie komus nie ufa to niech sie umie otwarcie o tym powiedziec wprost - nie ufam ci, bo mozesz okazac sie podlym draniem. Ale jak sie ma takie podejrzenia wobec (potencjalnego) partnera, to chyba lepiej go zostawic i znalezc sobie kogos, przy kim sie poczujemy pewniej. Jesli przy nikim nie czujemy sie pewnie to trzeba zdac sobie sprawe, ze mamy problem, problem jest w nas samych i nalezy nad soba pracowac. Nie probowac ufac na sile oczywiscie, ale sprobowac ocenic wtedy partnera obiektywnie, no i uswiadomic go o tym. Znasz te osobe niezle zawsze, na tyle, ze mozna przewidziec do czego moze byc tez, um, no zdolna. Albo ocenic prawdopodobienstwo chociaz. Wystarczy sluchac, obserwowac i wyciagac wnioski. Religia? No, prawdopodobnie nie wiazalbym sie z przesadnie religijna dziewczyna, a i ona pewnie nie wiazalaby sie ze mna. W sumie w ogole nie budowalbym relacji z taka osoba, na kazdym kroku odnoszaca sie do boga, swoich wierzen, calej tej reszty. Przerazaloby mnie to troche. Wiekszosc katoliczek jednak zachowuje tu zdrowy rozsadek. Jesli chlopak to chce robic to niech zagai jakos o tematy, khm, niegrzeczne, jak sie dowie, ze seks po slubie, ostatecznie - wtedy niech decyduje, czy mu to odpowiada. Wazne jest to, by postawic sprawe jasno, nie zaskakiwac sie nagle tym - dawajze mi tu seksy na stole, bejbe - nie, ja chce pierscionek, ceremonie, wyznanie przed bogiem i wtedy mozemy podumac nad tym ale tylko przy zgaszonym swietle, noca, szybko i po bozemu. I mamy jasnosc. Taka dziewczyna powinna dobrac sobie grzecznego niesmialca tez, a taki chlopak poszukac dziewczyny odpowiadajacej jego, khm, temperamentowi. Proste? Proste. Inaczej pojawia sie duzy zgrzyt, tak tu, jak i w innych aspektach zycia, bardziej w teorii prozaicznych.
Zreszta wszystko to teoria, w rzeczywistosci kto wie jak by sie zachowal?