25 Wrz 2015, Pią 1:07, PID: 474422
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Wrz 2015, Pią 1:18 przez stokrotka.na.drodze.)
Dziś kolejna porcja chwalenia się moimi sukcesami
Język snów
Rozpoczęłam konsultacje psychoanalityczne w połowie sierpnia.Mam ich już za sobą kilka.To niesamowite jak te rozmowy na mnie działają.Dzieją się na zupełnie innym poziomie niż moje sesje poznawczo-behawioralne.Trudno mi jednoznacznie stwierdzić czy to kwestia tylko i,czy w ogóle,głębokości oddziaływania na mnie,ale jest ono obecnie dużo bliższe temu czego szukałam od początku mojej terapii rozpoczętej w 2009 roku.Mój psychoanalityk komunikuje się ze mną językiem moich snówotyka moich emocji,które nawiedzały mnie głównie w nocnych marzeniach. Nawiedzały,bo nie uznawałam ich obecności w moim życiu ani na jawie,ani we śnie i z ulgą zawsze się budziłam,okłamując samą siebie,że to tylko sen.W wyniku naszych rozmów te uczucia z snów pojawiły się wczoraj,w środę,na mojej jawie.
Przywrócone odczucia
Wyszłam wczoraj na pociąg do stolicy wygrywając tym samym siebie.Słyszałam wewnątrz mnie kuszące by im ulec argumenty, dla których mogłabym sobie odpuścić ten środowy wyjazd.Nie miałam świeżo umytych włosów i z powodu lekkiego przetłuszczenia musiałam je mieć upięte by mniej rzucały się w oczy.Nie wzięłam prysznicu w ogóle od ostatniego poniedziałku i czułam się nieświeżo.Nie zdążyłam zmienić okularów na soczewki,a nie lubię siebie w okularach.Pakowałam się na ostatnią chwilę-pełna napięcia,denerwując się o różne drobiazgi.Nie wiedziałam nawet czy przybędę na tyle wcześnie by kupić bilet na pociąg,bo prawie zawsze wychodzę z domu za późno i muszę się mocno śpieszyć w drodze na dworzec.Bilet zdążyłam kupić.Już w pociągu odkryłam,że czuję się źle,ale też,w jakiś sposób,dobrze.Cała moja poniedziałkowa towarzyskość uleciała,a jej miejsce zajęły wypierane przeze mnie odczucia,które desperacko broniły się od zupełnego zapomnienia, nawiedzając mnie w moich snach.Jechałam i czułam te wszystkie przytłaczające mnie subtelności z których każda była bolesnym ukłuciem,a wszystkie razem uderzały we mnie z niesamowitą siłą zamykając mnie w świecie mojego dzieciństwa.Świecie gdzie stan bycia opuszczoną,bardzo cierpiącą i zdaną na łaskę dorosłych,był wieczny i nic nie mogło się zmienić.Siedziałam w przedziale,widziałam ludzi naprzeciwko i czułam się bardzo od nich oddalona. Oddzielona. Odizolowana. Jednocześnie,byłam bardzo wrażliwa na dźwięki,ostre światło i nadmierny ruch wokół mnie,więc gdy wysiadłam na Dworcu Centralnym moje samopoczucie ze złego pogorszyło się na bardzo złe.Byłam przeciążona.Ale potrafiłam też to docenić.Wiedziałam,że jest to spowodowane dużą ilością uwolnionych odczuć z mojego dzieciństwa,a jakkolwiek by to trudne nie było,jest to oznaką mojego bycia w drodze do siebie.
Siła zmian w tańcu
Wieczorem tańczyłam,ale na sali dość długo nie mogłam się przełamać by do kogoś podejść,choć ostatnio nie miałam z tym problemów.Czułam się ciągle zamknięta w świecie mojego dzieciństwa i skazana na zostanie tam na zawsze.Wiele razy myślałam by wyjść z inicjatywą,ale coś mnie hamowało.Pomyślałam w którymś momencie odważnie,że nie chcę by to trwało dłużej i podeszłam do lubianej koleżanki by ułatwić sobie powrót do świata tu i teraz.Udało się!Resztę wieczoru spędziłam fantastycznie,przełamując się co do tańca w trójkę i wolnego z mężczyzną.W trójce czułam się dotychczas bardzo szybko niepotrzebna,myślałam,że zawadzam i rezygnowałam.Wczoraj postanowiłam pobyć w takim układzie pomimo tego myślenia i uczucia jakiś czas i zobaczyć czy to się jakoś zmieni.Postanowiłam być nie na siłę,bez usilnego grania pierwszych skrzypiec przez cały czas i,jak powiedziała mi lubiana koleżanka,świetnie odnalazłam się w tym kontakcie.Ja też czułam się w nim bardzo dobrze,nie wymuszając na sobie,a będąc w zgodzie z sobą,odkryłam tak wiele nowych,fajnych rzeczy.Wolny z mężczyzną był dla mnie do tej pory krępujący i unikałam go jak ognia.Mogłam się wycofać jak zawsze,ale pomyślałam,że nie chcę uciekać od tego na co mam ochotę.Puściłam kontrolę i zadziały się rzeczy niesamowite!Przez większą część czasu miałam zamknięte oczy,choć czasami powracało moje dawne skrępowanie i obawy co ludzie o nas myślą.Jednego pragnienia podczas tańca nie zrealizowałam.Jeden wyczekiwany kontakt z jedną osobą odsunęłam od siebie i uciekłam od tego w popłochu, wypełniwszy tym samym moje serce smutkiem.Po tańcu spędziłyśmy z koleżanką,tak jak w ubiegłym tygodniu,magiczny czas razem, dzieląc się ze sobą wieloma fajnymi i ważnymi przeżyciami.Było cudownie odnaleźć się w oczach drugiej kobiety jako wrażliwa i ciepła osoba i usłyszeć mądre słowa interpretacji mojego snu o seksie ze zmarłym mężem.Czyż to nie jest przecież przełamywanie tabu,a jednocześnie inteligentna treść,jak powiedziała mi koleżanka?Bardzo się cieszę,że ją poznałam,czuję,że mam ją ochotę poznawać dalej.
Rzecz o fizjoterapeucie
Nie jest to jednak koniec dziwów,które się dzieją w moim życiu od kiedy porzucam stare schematy i eksperymentuję.W czwartek 24-go,miałam kolejną wizytę u fizjoterapeuty,który ostatnio,w poniedziałek,zachował się nieprofesjonalnie,to tak delikatnie mówiąc.Rozmowa o tym poniedziałkowym wydarzeniu z moim psychoanalitykiem,pozwoliła mi odkryć w sobie odczuwane wówczas przeświadczenie,że mężczyzna był zły o coś nie mającego związku ze mną,a to,co zadziało się między nami posłużyło mu za pretekst by tę złość uwolnić.Rzecz pozornie poszła o brak terminów na spotkanie w przyszłym tygodniu i moje niestosowne zerknięcie w otwarty na komputerze kalendarz fizjoterapeuty,w związku z przedłużającą się dyskusją wokół tego tematu.Za moje zachowanie przeprosiłam od razu,ale niewiele to pomogło,wręcz mam wrażenie,jeszcze bardziej podkręciło żarzącą się w nim złość.Wyszedł w połowie rozmowy i zaprosił kolejną osobę do gabinetu nie dając mi czasu by go normalnie opuścić.Następnie stanął przy paniach z sekretariatu i pełnym złości głosem kazał mi się zastanowić czy chcę tu dalej przychodzić.Czułam się przez niego upokorzona i potraktowana niesprawiedliwie.Odszedł,a ja zapłaciłam mówiąc paniom,że płacę,choć pieniądze się nie należą,bo płaci się za profesjonalizm,a tego zabrakło.Od poniedziałku byłam w rozterce czy pójść dzisiaj na umówioną wizytę.Splot kilku czynników sprawił,że poszłam.Najważniejszym była chęć sprawdzenia co się stanie jeśli pójdę.Czy będzie tak jak ostatnio?A może inaczej?Jak w takim razie?Podejście z którego jestem niesamowicie dumna,bo cztery i pół roku temu było dla mnie nieosiągalne pomimo starań,ale dziś JEST.Denerwowałam się oczywiście i najeżyłam kiedy zaraz po wejściu do gabinetu fizjoterapeuta zakomunikował mi,że ma mi dwie rzeczy do powiedzenia.Były to:zadowolenie,że w ogóle przyszłam i przeprosiny za poniedziałkowe zachowanie.
Język snów
Rozpoczęłam konsultacje psychoanalityczne w połowie sierpnia.Mam ich już za sobą kilka.To niesamowite jak te rozmowy na mnie działają.Dzieją się na zupełnie innym poziomie niż moje sesje poznawczo-behawioralne.Trudno mi jednoznacznie stwierdzić czy to kwestia tylko i,czy w ogóle,głębokości oddziaływania na mnie,ale jest ono obecnie dużo bliższe temu czego szukałam od początku mojej terapii rozpoczętej w 2009 roku.Mój psychoanalityk komunikuje się ze mną językiem moich snówotyka moich emocji,które nawiedzały mnie głównie w nocnych marzeniach. Nawiedzały,bo nie uznawałam ich obecności w moim życiu ani na jawie,ani we śnie i z ulgą zawsze się budziłam,okłamując samą siebie,że to tylko sen.W wyniku naszych rozmów te uczucia z snów pojawiły się wczoraj,w środę,na mojej jawie.
Przywrócone odczucia
Wyszłam wczoraj na pociąg do stolicy wygrywając tym samym siebie.Słyszałam wewnątrz mnie kuszące by im ulec argumenty, dla których mogłabym sobie odpuścić ten środowy wyjazd.Nie miałam świeżo umytych włosów i z powodu lekkiego przetłuszczenia musiałam je mieć upięte by mniej rzucały się w oczy.Nie wzięłam prysznicu w ogóle od ostatniego poniedziałku i czułam się nieświeżo.Nie zdążyłam zmienić okularów na soczewki,a nie lubię siebie w okularach.Pakowałam się na ostatnią chwilę-pełna napięcia,denerwując się o różne drobiazgi.Nie wiedziałam nawet czy przybędę na tyle wcześnie by kupić bilet na pociąg,bo prawie zawsze wychodzę z domu za późno i muszę się mocno śpieszyć w drodze na dworzec.Bilet zdążyłam kupić.Już w pociągu odkryłam,że czuję się źle,ale też,w jakiś sposób,dobrze.Cała moja poniedziałkowa towarzyskość uleciała,a jej miejsce zajęły wypierane przeze mnie odczucia,które desperacko broniły się od zupełnego zapomnienia, nawiedzając mnie w moich snach.Jechałam i czułam te wszystkie przytłaczające mnie subtelności z których każda była bolesnym ukłuciem,a wszystkie razem uderzały we mnie z niesamowitą siłą zamykając mnie w świecie mojego dzieciństwa.Świecie gdzie stan bycia opuszczoną,bardzo cierpiącą i zdaną na łaskę dorosłych,był wieczny i nic nie mogło się zmienić.Siedziałam w przedziale,widziałam ludzi naprzeciwko i czułam się bardzo od nich oddalona. Oddzielona. Odizolowana. Jednocześnie,byłam bardzo wrażliwa na dźwięki,ostre światło i nadmierny ruch wokół mnie,więc gdy wysiadłam na Dworcu Centralnym moje samopoczucie ze złego pogorszyło się na bardzo złe.Byłam przeciążona.Ale potrafiłam też to docenić.Wiedziałam,że jest to spowodowane dużą ilością uwolnionych odczuć z mojego dzieciństwa,a jakkolwiek by to trudne nie było,jest to oznaką mojego bycia w drodze do siebie.
Siła zmian w tańcu
Wieczorem tańczyłam,ale na sali dość długo nie mogłam się przełamać by do kogoś podejść,choć ostatnio nie miałam z tym problemów.Czułam się ciągle zamknięta w świecie mojego dzieciństwa i skazana na zostanie tam na zawsze.Wiele razy myślałam by wyjść z inicjatywą,ale coś mnie hamowało.Pomyślałam w którymś momencie odważnie,że nie chcę by to trwało dłużej i podeszłam do lubianej koleżanki by ułatwić sobie powrót do świata tu i teraz.Udało się!Resztę wieczoru spędziłam fantastycznie,przełamując się co do tańca w trójkę i wolnego z mężczyzną.W trójce czułam się dotychczas bardzo szybko niepotrzebna,myślałam,że zawadzam i rezygnowałam.Wczoraj postanowiłam pobyć w takim układzie pomimo tego myślenia i uczucia jakiś czas i zobaczyć czy to się jakoś zmieni.Postanowiłam być nie na siłę,bez usilnego grania pierwszych skrzypiec przez cały czas i,jak powiedziała mi lubiana koleżanka,świetnie odnalazłam się w tym kontakcie.Ja też czułam się w nim bardzo dobrze,nie wymuszając na sobie,a będąc w zgodzie z sobą,odkryłam tak wiele nowych,fajnych rzeczy.Wolny z mężczyzną był dla mnie do tej pory krępujący i unikałam go jak ognia.Mogłam się wycofać jak zawsze,ale pomyślałam,że nie chcę uciekać od tego na co mam ochotę.Puściłam kontrolę i zadziały się rzeczy niesamowite!Przez większą część czasu miałam zamknięte oczy,choć czasami powracało moje dawne skrępowanie i obawy co ludzie o nas myślą.Jednego pragnienia podczas tańca nie zrealizowałam.Jeden wyczekiwany kontakt z jedną osobą odsunęłam od siebie i uciekłam od tego w popłochu, wypełniwszy tym samym moje serce smutkiem.Po tańcu spędziłyśmy z koleżanką,tak jak w ubiegłym tygodniu,magiczny czas razem, dzieląc się ze sobą wieloma fajnymi i ważnymi przeżyciami.Było cudownie odnaleźć się w oczach drugiej kobiety jako wrażliwa i ciepła osoba i usłyszeć mądre słowa interpretacji mojego snu o seksie ze zmarłym mężem.Czyż to nie jest przecież przełamywanie tabu,a jednocześnie inteligentna treść,jak powiedziała mi koleżanka?Bardzo się cieszę,że ją poznałam,czuję,że mam ją ochotę poznawać dalej.
Rzecz o fizjoterapeucie
Nie jest to jednak koniec dziwów,które się dzieją w moim życiu od kiedy porzucam stare schematy i eksperymentuję.W czwartek 24-go,miałam kolejną wizytę u fizjoterapeuty,który ostatnio,w poniedziałek,zachował się nieprofesjonalnie,to tak delikatnie mówiąc.Rozmowa o tym poniedziałkowym wydarzeniu z moim psychoanalitykiem,pozwoliła mi odkryć w sobie odczuwane wówczas przeświadczenie,że mężczyzna był zły o coś nie mającego związku ze mną,a to,co zadziało się między nami posłużyło mu za pretekst by tę złość uwolnić.Rzecz pozornie poszła o brak terminów na spotkanie w przyszłym tygodniu i moje niestosowne zerknięcie w otwarty na komputerze kalendarz fizjoterapeuty,w związku z przedłużającą się dyskusją wokół tego tematu.Za moje zachowanie przeprosiłam od razu,ale niewiele to pomogło,wręcz mam wrażenie,jeszcze bardziej podkręciło żarzącą się w nim złość.Wyszedł w połowie rozmowy i zaprosił kolejną osobę do gabinetu nie dając mi czasu by go normalnie opuścić.Następnie stanął przy paniach z sekretariatu i pełnym złości głosem kazał mi się zastanowić czy chcę tu dalej przychodzić.Czułam się przez niego upokorzona i potraktowana niesprawiedliwie.Odszedł,a ja zapłaciłam mówiąc paniom,że płacę,choć pieniądze się nie należą,bo płaci się za profesjonalizm,a tego zabrakło.Od poniedziałku byłam w rozterce czy pójść dzisiaj na umówioną wizytę.Splot kilku czynników sprawił,że poszłam.Najważniejszym była chęć sprawdzenia co się stanie jeśli pójdę.Czy będzie tak jak ostatnio?A może inaczej?Jak w takim razie?Podejście z którego jestem niesamowicie dumna,bo cztery i pół roku temu było dla mnie nieosiągalne pomimo starań,ale dziś JEST.Denerwowałam się oczywiście i najeżyłam kiedy zaraz po wejściu do gabinetu fizjoterapeuta zakomunikował mi,że ma mi dwie rzeczy do powiedzenia.Były to:zadowolenie,że w ogóle przyszłam i przeprosiny za poniedziałkowe zachowanie.