22 Wrz 2015, Wto 13:16, PID: 473592
Tośka napisał(a):Problem tkwi w nas samych. Nikogo z przypadkowych przechodniów na ulicy nie obchodzi nasza aparycja.Zgadzam się z tym, że to dobry kierunek do właściwego postrzegania siebie i świata przy okazji.
Wiem, to może zabrzmieć głupio i naiwnie, ale załóżmy (przykładowo - piszę w pierwszej osobie, by żaden zakompleksiony forumowicz nie wziął tego do siebie): a) mam brzydkie oczy - ale mogę nimi oglądać i podziwiać piękno otaczającego mnie świata; b) mam monstrualnie wielkie, odstające uszy, które mnie szpecą, ale mogę słuchać muzyki, szumu drzew, śpiewu ptaków; c) mam szkaradne, krzywe, grube nogi - ale mogę się przemieszczać, biegać, podróżować, zdobywać górskie szczyty czy spacerować po plaży; d) nie akceptuję wyglądu mojego ciała, ale jest ono zdrowe, pozwala mi żyć samodzielnie, niezależnie, podejmować różne wyzwania i aktywności.
Oczywiście nikogo nie krytykuję, ale też nie jestem w stanie do końca zrozumieć przejmowania się wyglądem, podczas, gdy fizycznie jesteśmy zdrowi. Ale jak to mówią, nie docenia się tego, co się ma. Mnie nerwica nauczyła i wciąż uczy pokory. Tak, ta nerwica, która jednocześnie cholernie utrudnia mi życie Bo co z tego, że mam prosty nos i ładne oczy, jak nie mogę normalnie wsiąść do autobusu, nie mam siły, żeby pójść pobiegać (a miałabym ochotę). Trzeba się doszukiwać pozytywów, nawet tam, gdzie ich na pierwszy rzut oka nie widać.
Dla Tosi pochwała za bardzo realistyczne przykłady
A tak od siebie jeszcze dodam, że im mniej czasu spędzimy przed lustrem, tylko na zdrowie nam wyjdzie (bo nawet najpiękniejsza osoba po długotrwałym wpatrywaniu się w swoje odbicie, w końcu znajdzie coś, co jej się nie podoba, a potem kolejną rzecz itd.). Dla mnie lustra w zasadzie mogłyby nie istnieć, ale gdzieś trzeba sobie cykać samojebki