02 Lip 2015, Czw 22:57, PID: 451286
Bez obaw. Z tego co zauważyłem, moderacja jest bardzo tolerancyjna, w końcu sprawują pieczę nad bandą fobików. Siłą rzeczy muszą być wyrozumiali, inaczej to forum dawno by upadło
Żeby zbytnio nie offtopować, napiszę coś jeszcze na temat. Zauważyłem też, że jestem w stanie czerpać przyjemność z rozmowy, jeżeli jestem w trakcie wykonywania jakiejś czynności. Na przykład podczas pracy. Myślę, że głównie chodzi o to, że nie boję się niezręcznej ciszy, bo jest usprawiedliwiona skupieniem się na pracy.
Tak przy okazji niezręcznej ciszy. Przypomniało mi się, jak spytałem kiedyś dobrego kumpla, który jest bardzo przebojowy i pewny siebie, o tę nieszczęsną ciszę podczas rozmowy. Zadałem mu pytanie, czy często zdarza mu się niezręczna cisza, gdy poznaje nową osobę. Powiedział mi, że cisza mu się zdarza, ale nigdy nie jest niezręczna. Po prostu się tym nie przejmuje. Nie myśli o tym. Zamiast na siłę szukać tematu do rozmowy, po prostu milczy. Dodał, że jeżeli rozmówca widzi, że nie krępujesz się ciszą, to jego też przestaje to krępować i prędzej czy później jakiś temat się znajdzie.
Gdy jeszcze nie miałem fobii, to krępowałem się podczas ciszy tylko przy początkach nowej znajomości. Ot, zwykła nieśmiałość. Dziś krępuję się nawet w gronie dobrych znajomych. Najgorzej jest przy rozmowach sam na sam. Po prostu nie potrafię ich prowadzić. Tak bardzo boję się, że zapadnie niezręczna cisza, że nie potrafię słuchać tego, co mówi rozmówca. Zamiast słuchać, myślę o tym, co mam odpowiedzieć i wymyślam nowe tematy do dyskusji. To strasznie nienaturalne i sztuczne. Pamiętam jeszcze rozmowy sam na sam z dobrymi kumplami czy koleżankami z czasów niefobicznych i właśnie ta cisza się zdarzała. Tylko, że w ogóle się nią nie krępowałem i po czasie jakiś temat zawsze się znalazł. Teraz nie potrafię tego powtórzyć, właśnie przez ten irracjonalny lęk. Pocieszam się tym, że to kwestia wyregulowania odpowiednich związków chemicznych w mózgu, ale z drugiej strony nie chcę uzależniać się od leków. Staram się "wyregulować" swój mózg poprzez wychodzenie poza strefę komfortu, odpowiednią dietę i regularne ćwiczenia. To dłuższa droga do celu, ale zdecydowanie bardziej stabilna i myślę, że w takim przypadku efekty będą długotrwałe - mam nadzieję, że fobia nie powróci. Gdy sięgam pamięcią wstecz i patrzę na siebie sprzed roku, to widzę ogromną zmianę na lepsze. Znajomi mówią mi to samo. Niedawno wróciłem do Polski z zagranicy i powiedzieli mi, że mnie nie poznają. Uznanie osób, na których mi zależy, bardzo podbudowuje psychikę. Czuję, że jestem już bardzo blisko wyleczenia z fobii. Dalej czuję lęk, ale przestał mnie już w życiu ograniczać. Jeżeli mam coś do zrobienia - wyjście na zakupy, pójście do urzędu, wykonanie telefonu itd. - to po prostu to robię, przełamując lęki. Z każdym kolejnym wyjściem lęk jest coraz słabszy, aż w końcu całkiem zanika - nie mam już żadnych problemów z np. dzwonieniem do kogoś. Co więcej, nawet to polubiłem.
Miał być krótki wpis, a widzę, że się mocno rozpisałem. To pewnie dlatego, że na forum lęku nie czuję w ogóle i dyskusje czy choćby mówienie o sobie sprawia mi przyjemność. Szczególnie na forum dla fobików, gdzie wszyscy wiemy, że nie jesteśmy do końca "normalni". Taka akceptacja działa trochę jak wspomniane wcześniej benzodiazepiny. Nie wstydzę się tego kim jestem i po prostu piszę, co mi przyjdzie do głowy
Żeby zbytnio nie offtopować, napiszę coś jeszcze na temat. Zauważyłem też, że jestem w stanie czerpać przyjemność z rozmowy, jeżeli jestem w trakcie wykonywania jakiejś czynności. Na przykład podczas pracy. Myślę, że głównie chodzi o to, że nie boję się niezręcznej ciszy, bo jest usprawiedliwiona skupieniem się na pracy.
Tak przy okazji niezręcznej ciszy. Przypomniało mi się, jak spytałem kiedyś dobrego kumpla, który jest bardzo przebojowy i pewny siebie, o tę nieszczęsną ciszę podczas rozmowy. Zadałem mu pytanie, czy często zdarza mu się niezręczna cisza, gdy poznaje nową osobę. Powiedział mi, że cisza mu się zdarza, ale nigdy nie jest niezręczna. Po prostu się tym nie przejmuje. Nie myśli o tym. Zamiast na siłę szukać tematu do rozmowy, po prostu milczy. Dodał, że jeżeli rozmówca widzi, że nie krępujesz się ciszą, to jego też przestaje to krępować i prędzej czy później jakiś temat się znajdzie.
Gdy jeszcze nie miałem fobii, to krępowałem się podczas ciszy tylko przy początkach nowej znajomości. Ot, zwykła nieśmiałość. Dziś krępuję się nawet w gronie dobrych znajomych. Najgorzej jest przy rozmowach sam na sam. Po prostu nie potrafię ich prowadzić. Tak bardzo boję się, że zapadnie niezręczna cisza, że nie potrafię słuchać tego, co mówi rozmówca. Zamiast słuchać, myślę o tym, co mam odpowiedzieć i wymyślam nowe tematy do dyskusji. To strasznie nienaturalne i sztuczne. Pamiętam jeszcze rozmowy sam na sam z dobrymi kumplami czy koleżankami z czasów niefobicznych i właśnie ta cisza się zdarzała. Tylko, że w ogóle się nią nie krępowałem i po czasie jakiś temat zawsze się znalazł. Teraz nie potrafię tego powtórzyć, właśnie przez ten irracjonalny lęk. Pocieszam się tym, że to kwestia wyregulowania odpowiednich związków chemicznych w mózgu, ale z drugiej strony nie chcę uzależniać się od leków. Staram się "wyregulować" swój mózg poprzez wychodzenie poza strefę komfortu, odpowiednią dietę i regularne ćwiczenia. To dłuższa droga do celu, ale zdecydowanie bardziej stabilna i myślę, że w takim przypadku efekty będą długotrwałe - mam nadzieję, że fobia nie powróci. Gdy sięgam pamięcią wstecz i patrzę na siebie sprzed roku, to widzę ogromną zmianę na lepsze. Znajomi mówią mi to samo. Niedawno wróciłem do Polski z zagranicy i powiedzieli mi, że mnie nie poznają. Uznanie osób, na których mi zależy, bardzo podbudowuje psychikę. Czuję, że jestem już bardzo blisko wyleczenia z fobii. Dalej czuję lęk, ale przestał mnie już w życiu ograniczać. Jeżeli mam coś do zrobienia - wyjście na zakupy, pójście do urzędu, wykonanie telefonu itd. - to po prostu to robię, przełamując lęki. Z każdym kolejnym wyjściem lęk jest coraz słabszy, aż w końcu całkiem zanika - nie mam już żadnych problemów z np. dzwonieniem do kogoś. Co więcej, nawet to polubiłem.
Miał być krótki wpis, a widzę, że się mocno rozpisałem. To pewnie dlatego, że na forum lęku nie czuję w ogóle i dyskusje czy choćby mówienie o sobie sprawia mi przyjemność. Szczególnie na forum dla fobików, gdzie wszyscy wiemy, że nie jesteśmy do końca "normalni". Taka akceptacja działa trochę jak wspomniane wcześniej benzodiazepiny. Nie wstydzę się tego kim jestem i po prostu piszę, co mi przyjdzie do głowy