22 Lip 2011, Pią 12:55, PID: 263220
Cyklop napisał(a):jak chcesz ciągnąć dalej to bez posiadania pracy będzie ciężko, oczywiście są dziewczyny dla których ważniejsze od tego czy facet potrafi sie utrzymać jest to że dobrze sie liże i umie zagadać po pijaku, ale czy z takimi chcesz 'ciągnąć dalej'?
ja też nie mam roboty i wiem że zarabianie nie jest łatwe dla ludzi takich jak my ale nie oszukujmy sie, jeśli gość sie nie uczy i nie pracuje, najwyżej może liczyć na 'zostańmy przyjaciółmi'...gdybyś był dziewoją chciał byś faceta, który siedzi przed kompem cały dzień? ja nie...
spoko man, tylko jak ktoś siedzi całe dnie przy komputerze (teraz) i zagaduje po pijaku (czego nie zawsze wyczuwają) może też być ciekawym człowiekiem, który ma dużo do powiedzenia. w liceum z jednym kolegą byliśmy akurat takimi ludzmi, ktorzy robili pozytywna atmosfere, kupa śmiechu. ja nawet z nim podrywałem praktykantke z angielskiego ktora miała 27 lat i to przez kilka godzin lekcyjnych. śmiechu dawało klasie np to, że kiedy pani praktykantka pytała "why"? (wcześniej było twierdzenie) to my odpowiadaliśmy "because i love you".
moją zaletą jest to, że czy z pogody czy nawierzchni, czy z ubrania moge zrobić jakąś śmieszną sytuację i jeśli gadam z normalna dziewczyna z poczuciem humoru to zawsze ją rozbawie, z resztą jak mówie rozbawić mogłem całą klase kilka razy dziennie, nieustannie sie śmiałem, na trzeźwo też. po prostu klasa dawała mi pewien komfort i dosyc mały poziom stresu i wtedy byłem sobą. ba, przez pierwsze 2 lata klasy byłem pewnym guru w klasie, dziewczyny tylko ze mną gadały, a kolegów zjednoczyłem tak że wreszcie mieliśmy dużą grupkę. było kilku odmiencow ale ja dalem im szanse, wspieralem ich i nawet broniłem kosztem tego że ktoś by mógł mnie wyzwać. zero fobii, bo wiedziałem że to są ludzie inteligentni, spokojni i napewno mnie nie pobiją (z czego moja fobia najbardziej wynika, braku siły i nieumiejętności bicia się). jak powiedziałem że na długiej przerwie idziemy po bułki z kiełbasą, to szliśmy, jak uciekamy z lekcji, to uciekamy, jak pijemy to pijemy. na wycieczkach klasowych robili co im przykazałem, chociaż wygląda to jakbym był jakimś dowódcą. po prostu uważali moje pomysły za dobre, ciekawe, smieszne. oczywiscie w wielu sprawach odstawałem od nich, no ale kazdemu sie nie dogodzi i nie w kazdej sprawie. mam też dużo do opowiedzenia bo dużo przeżyłem, a o pracy, fobii i siedzeniu przed kompem za wiele nie mówie albo wcale. tylko nienormalni by tak mowili, po co sie żalić? a jeszcze mam taką umiejętność jak zrobienie z wady jakiejś pozytywnej cechy. oczywiście, jak chce ciągnąć znajomość dalej to wypadałoby mieć prace by móc gdzieś dziewczyne zabierać i samemu gdzieś wychodzić by móc dalej opowiadać i zbierać doświadczenie, a ja bazuje na przeszłości kiedy rodzice dawali kase lub ją wygrywałem (kolejna przydatna cecha). z reszta czy temat nazywa się "w ilu poważnych związkach byłeś" ? jak już idziemy tym tokiem myślenia to i trzeba by było zaproponować nawet mieszkanie ze sobą, a tego nie jestem w stanie zagwarantować, dlatego te wszystkie związki jak dla mnie to są czymś w rodzaju zabawy. z resztą ja luzacki człowiek jestem. nigdy bym dziewczyny nie trzymał na smyczy czy kontrolował. jak będzie chciała to i tak zdradzi, a niech żyje własnym życiem, przecież jesteśmy ludźmi i mamy zróżnicowane potrzeby. ja sie nie przejmuje, chyba że zbyt dużo od siebie dam a w zamian nie dostaje za wiele lub nic, wtedy jestem podminowany, aż znajomość się kończy, proste. nie wszyscy ludzie do siebie pasują.
mój cel to zagadać, zabawić, zaimponować i zainteresować - dostane nr telefonu, spoko, jest pewność że dziewczyna będzie ze mną pisać i to musi byc kolejny etap podrywu. i teraz nadchodzi najtrudniejsze, drugie spotkanie. i czy znowu pójde po alkoholu czy może umówie sie na piwo? też tak można ale nie zawsze wychodzi, bo randka to randka a nie picie. w tym problem, że moje początkowe cele w 80% się udają (w 10% powiedzą że robie z siebie debila a w 10% że nie jestem w ich typie), a potem nie licze na wiele bo wiem że z fobią ciężko jest to ciągnąć. dlatego pozostają mi takie jednorazowe numerki na imprezach na które nie chodze od roku bo wlasnie nie mam kasy
ja nie jestem chamem, jestem wrażliwym człowiekiem, ale też konkretnym i wiem czego chce i co moge dać od siebie. dlatego też mi sie udaje. ide do szkoły policealnej informatycznej od wrzesnia, czy to cos zmieni w moim charakterze, pojęciu podrywu? niee. nawet nie będe o tym wspominał bo którą dziewczyne to będzie interesować? co najwyżej powiem, że sie ucze w szkole dla dorosłych i git. jak sie ktos szkoli w podrywie to poznaje psychike kobiet, poznaje ich reakcje, zachowania, co mozna mowic a co nie należy, jak należy samemu sie zachowywać i wyglądać. w jaki sposób mówić. o uśmiechaniu, spojrzeniu, dotyku. jedyne co to nie przerobiłem programowania neurolingwistycznego ale to juz manipulacja... choć zdrowa. nie ma w nim nic sztucznego, nie ma w tym udawania, nie ma w tym "bajery" i kłamstw. ale wiem że to jest bardzo kontrowersyjny temat, samo słowo 'podryw' wzbudza kontrowersje. dziewczyny sie oburzają, a chłopcy zazdroszczą. wystarczyło spojrzeć na moj profil na nk by to wszystko wiedzieć, dlatego też miałem kilka problemów z zazdrośnikami. tu komentarz od dziewczyny, tam od innej, albo i od 10 na raz. z każdą gadasz o czymś innym i one mają na to duże chęci, co poradzisz? z talentów trzeba korzystać. a do tego wszystkie traktujesz jak koleżanki więc nie obawiasz sie odrzucenia. gorzej, że otoczenie myśli inaczej ; ) ogólnie mam dużo więcej znajomych płci żeńskiej. kiedyś nawet te dziewczyny które niby olałem puściły plotke że "mam liste dziewczyn w danym mieście do zaliczenia", no ale to plotka. zrobiły sobie nadzieje że będe z nimi w związku od razu tak zwyczajnie pisząc czy zagadując po pijaku na mieście w ogóle nie dochodziłem do tematów związku, choć czasem jakieś komplementy też były. i wiem, że mój post bez echa nie przejdzie bo za wiele opowiedziałem ; ) zawsze bym pomógł by ktoś mógł osiągnąć choć to co ja, a sam wcale nie wyglądam tak by będąc nikim dziewczyny piszczały z zachwytu. ale tak jak pisałem to jedna może z 3 cech które są we mnie dobre. każdy w czymś jest dobry przecież, a fobia mnie nie dyskwalifikuje, siedzenie przed kompem także, brak pracy także. a nawet inne wady. po prostu eksponuje zalety i to kazdy czlowiek powinien robic.
ja mysle ze tutaj na forum i na drugim i na trzecim tez panuje przekonanie ze ludzie ktorzy maja fobie, to sa zawsze musza byc malo wartosciowi, samotni, nietowarzyscy, indywidualisci, nie pasujacy do swiata, odmiency. to jest fobia czy po prostu roznica interesow, roznica w sposobia bycia (czy sposobie zycia) ? czlowiek ktory ma fobie to juz nie moze miec jakichkolwiek umiejetnosci interpersonalnych? jak dla mnie to ci ludzie uwazajacy ze maja fobie po prostu naprawde są odmiencami i dlatego są samotni, a wmawiaja sobie fobie i chorobe. potem oczywiscie zaczynaja sie bac bo sa odmiencami i widza reakcje niektorych ludzi bo ich ODRZUCAJA. ja sie uwazam za normalnego goscia, ktory z powodzeniem moglby zwojowac swiat... tylko sie boje. lęki ,strach, unikanie. a to z powodu kompleksów, a to zdrowia fizycznego, a to z powodu braku siły. ale jednak czuje sie nie inny niz wszyscy i robie to co inni i wcale sie do tego nie zmuszam dlatego nie jestem odrzucany. chyba ze komus nie pasuje alkohol czy moje poglądy, więc słysze nara, a co ja na to? i vice versa. kazdy czlowiek ma kompleksy, kazdy czlowiek sie rozni od siebie, ale nie kazdy potrafi zaakceptowac drugiego czlowieka, nie kazdy przymyka oko na pewne wady, roznice zdan. dla takich ludzi nie ma miejsca w moim mozgu i za nimi plakac nie bede, ani nie bede rozpaczac ze odeszli czy mnie wysmiali. debile i tyle. 8)
wiele ludzi tutaj czy gdzies indziej wcale nie ma fobii. ludzie po prostu lubia wmawiac sobie i dopasowywac sie do chorób wypisanych np w necie czy ksiazkach. najpierw do lekarza ruszyc trzeba i diagnoza musi byc jednoznaczna - wtedy ok. z reszta jak komus fobia narodzila sie jak mial 17 lat a ma teraz 20, to najczesciej powod jest taki ze odrzucili go rowiesnicy, wysmiewali. wczesniej byl git czlowiekiem. i tak sobie wmowil, ze jak juz ci ludzie go wysmiali to teraz boi sie ludzi, wejsc do sklepu ja mam taka fobie od zawsze, mialem 5 lat to siedzialem sam w pokoju i czytalem ksiazki, do nikogo sie nie odzywalem (dlatego jestem taki wygadany teraz), wszedzie trzeba bylo mnie za raczke prowadzic, balem sie mikolaja, wszystkiego. dzis jest lepiej i mysle ze z wiekiem bedzie jeszcze lepiej. po prostu zmienia sie myslenie i akurat co do dziewczyn udalo mi sie w 300%. nawet jak ktos podwazy moje zdanie to mnie to nie rusza. najpierw czlowieku przezyj to co ja i miej takie doswiadczenie, a potem sie wypowiadaj. kazdy przeciez moze zrobic z igly widly.