03 Lut 2011, Czw 17:54, PID: 237561
Jeśli ktoś na prawdę bardzo chce kogoś poznać, bo czuje się samotny, to warto ustalić sprawdzony plan działania: np. przez okres 3 miesięcy będę wychodzić na miasto/ w jakieś miejsca publiczne przynajmniej 2 razy w tygodniu, przy czym za każdym razem trzeba zagadać kogoś obcego płci przeciwnej i pogadać chociaż przez chwilę.
Każda taka rozmowa dodaje pewności siebie, rozmowy się wydłużają. Przy okazji jest to też ćwiczenie na fobię (u mnie to było w sumie na fobię). Pozwala to wyjść ze swojego zamkniętego, bezpiecznego środowiska i przy okazji (w końcu!) poznaje się wiele nowych osób, z których jakaś może okazać się fascynująca i chętna na dalsze spotkania.
Mówię o tym z własnego doświadczenia, w okresie w którym robiłam to ćwiczenie (na fobię) po prostu wynurzyłam się z domu i zaczęłam zagadywać ludzi, no i z jednym z nich potem się spotykałam, co było skutkiem ubocznym walki z fobią. Poznałam kilka na prawdę fajnych osób. Okazało się, że ludzie bez fobii też są często spragnieni bliskości a robią dokładnie to, co my z fs - czyli nic nie robią a wystarczy po prostu zagadywać wszystko co się rusza. Nie każda osoba, którą się zagada, jest miła i otwarta (w każdym razie 2 zdania każdy zamieni, nawet jak ma zły dzień) ale w sumie zdziwiło mnie, że ludzie raczej pozytywnie reagują na zagadywanie.
najczęściej wychodziłam gdzieś z jedną z moich dwóch zaufanych i wyrozumiałych koleżanek, które wiedzą o moich problemach i wiedziały o ćwiczeniu, bo samej było mi trochę głupio, potrzebowałam wsparcia choćby z dystansu, bo się stresowałam ale można też samemu, po prostu zagadywać ludzi, których się spotyka w codziennej bieganinie.
Na początku zagadywanie obcych ludzi jest stresujące ale potem wchodzi w krew. Teraz nie mogę się powstrzymać, żeby nie zagadać przynajmniej barmana, bramkarza czy ekspedienta, jak gdzieś jestem na mieście, ekspedientki też zagaduję ale sporo kobiet nie chce ze mną gadać, nawet kanara czasem zagadam, pytam o drobne rzeczy.. czy autobus już pojechał, która jest godzina. W ogóle czasem gadam jakieś głupoty ale dobrze to wpływa na mnie i moją fobię
Każda taka rozmowa dodaje pewności siebie, rozmowy się wydłużają. Przy okazji jest to też ćwiczenie na fobię (u mnie to było w sumie na fobię). Pozwala to wyjść ze swojego zamkniętego, bezpiecznego środowiska i przy okazji (w końcu!) poznaje się wiele nowych osób, z których jakaś może okazać się fascynująca i chętna na dalsze spotkania.
Mówię o tym z własnego doświadczenia, w okresie w którym robiłam to ćwiczenie (na fobię) po prostu wynurzyłam się z domu i zaczęłam zagadywać ludzi, no i z jednym z nich potem się spotykałam, co było skutkiem ubocznym walki z fobią. Poznałam kilka na prawdę fajnych osób. Okazało się, że ludzie bez fobii też są często spragnieni bliskości a robią dokładnie to, co my z fs - czyli nic nie robią a wystarczy po prostu zagadywać wszystko co się rusza. Nie każda osoba, którą się zagada, jest miła i otwarta (w każdym razie 2 zdania każdy zamieni, nawet jak ma zły dzień) ale w sumie zdziwiło mnie, że ludzie raczej pozytywnie reagują na zagadywanie.
najczęściej wychodziłam gdzieś z jedną z moich dwóch zaufanych i wyrozumiałych koleżanek, które wiedzą o moich problemach i wiedziały o ćwiczeniu, bo samej było mi trochę głupio, potrzebowałam wsparcia choćby z dystansu, bo się stresowałam ale można też samemu, po prostu zagadywać ludzi, których się spotyka w codziennej bieganinie.
Na początku zagadywanie obcych ludzi jest stresujące ale potem wchodzi w krew. Teraz nie mogę się powstrzymać, żeby nie zagadać przynajmniej barmana, bramkarza czy ekspedienta, jak gdzieś jestem na mieście, ekspedientki też zagaduję ale sporo kobiet nie chce ze mną gadać, nawet kanara czasem zagadam, pytam o drobne rzeczy.. czy autobus już pojechał, która jest godzina. W ogóle czasem gadam jakieś głupoty ale dobrze to wpływa na mnie i moją fobię