26 Gru 2012, Śro 18:21, PID: 331815
Ja tu mówię o życiu w wolności i bezwarunkowej miłości. W kontekście tego, widzę, że nie ma we mnie ani wolności, ani bezwarunkowej miłości, jest tylko marna imitacja miłości, zniewolenie i konflikty - dlatego pisze o porażce, ale w kontekście prawdziwego znaczenia tych rzeczy. Świadomie, na powierzchni niby wszystko ok, ale wewnątrz jest ból, konflikt, głębokie niespełnienie i tęsknota za "prawdziwym domem", za miłością, wolnością, za jednością. Ale ludzie wolą temu zaprzeczać i nie słyszeć głębokiego wołania w nich samych.
Cała nasza miłośc jest ubrana w niesamowity egoizm - ale nikt nie powie, że to jego wewnętrzna porażka, wszyscy raczą wolą się oszukiwać i mówić sobie: "pewnie tak musi być, przecież wszyscy tak żyją, co w tym złego?". Człowiek zadowala się jakąś imitacją, powierzchownością. Nazywam to porażką, lecz w standardach tego świata jest to wielki sukces.
"Powiodło Ci się mój synu, masz pracę, kochającą żonę i dzieci - czegóż chcieć więcej?" - ale czy napewno ma? Samego siebie nawet nie ma..
No dobra, wiem, że nie są to rzeczy, które ludzie lubią słyszeć. Go in peace.
Cała nasza miłośc jest ubrana w niesamowity egoizm - ale nikt nie powie, że to jego wewnętrzna porażka, wszyscy raczą wolą się oszukiwać i mówić sobie: "pewnie tak musi być, przecież wszyscy tak żyją, co w tym złego?". Człowiek zadowala się jakąś imitacją, powierzchownością. Nazywam to porażką, lecz w standardach tego świata jest to wielki sukces.
"Powiodło Ci się mój synu, masz pracę, kochającą żonę i dzieci - czegóż chcieć więcej?" - ale czy napewno ma? Samego siebie nawet nie ma..
No dobra, wiem, że nie są to rzeczy, które ludzie lubią słyszeć. Go in peace.