14 Sty 2024, Nie 11:18, PID: 874051
(11 Sty 2024, Czw 19:17)ewl napisał(a): No i zapisałam się do - jak się okazało - chyba jedynej lekarki w całej Polsce, która diagnozuje autyzm u osób dorosłych w ramach refundacji NFZ.
Może to pani A.R?
(11 Sty 2024, Czw 19:17)ewl napisał(a): Chciałam podpytać czy są tutaj (pewnie sąą) inni ludzie, którzy otrzymali diagnozę spektrum. Jak to u Was wyglądało, skąd w ogóle pomysł takiej diagnozy i co to zmieniło w Waszym życiu? Szczególnie interesują mnie historie kobiet z racji że u nich zdiagnozowanie spektrum jest o wiele trudniejsze, niż u mężczyzn.
Ja dostałem diagnozę z. Aspergera (wtedy jeszcze ICD-10 obowiązywało, zresztą do dziś się tamte kody pisze). Nie był to mój pomysł, tylko pogląd lekarza, który prześledził dotychczasowe (czasem sprzeczne) diagnozy z różnych kart informacyjnych, wysłuchał szczegółowo podczas wywiadu listy moich objawów, popytał o dzieciństwo i stwierdził: "eureka", moje diagnozy i problemy są wierzchołkiem góry lodowej, którą są cechy spektrum autyzmu. Stwierdził to autorytatywnie, podpierając się tym, że wiele lat pracował w poradni leczenia autyzmu i widział takich jak ja. Potem podtrzymywał swoją opinię, również na spotkaniach, gdy byłem z ojcem.
Diagnoza nie była poparta opinią zespołu interdyscyplinarnego ani żadnymi ustandaryzowanymi narzędziami. Sam podszedłem do niej ambiwalentnie. Zarówno cechami spektrum można by wyjaśnić moje problemy, jak i po prostu bliżej nieokreślonymi zaburzeniami osobowości (co wobec obciążenia dziedzicznego i historii życia nie byłoby dziwne).
Oddziały dzienne i moja nowa psychiatra "przepisały" diagnozę. Zresztą bardziej niż na określeniu diagnostycznym zależy mi (oraz lekarce i terapeucie) na terapii aktualnych problemów. Lekarza zmieniłem ze względu na bliskość miejsca zamieszkania i poczucie, że tamten był już starszy i "wypalony" (nie miał najnowszej wiedzy o lekach, nie umiał nimi właściwie zarządzać przy moim uzależnieniu i gwałtownych kryzysach związanych np. z szybką wymianą leku na lek). Poza tym aktualna lekarka ma dużo empatii i mogę z nią pomówić o życiu, o tym, z czym sobie radzę, z czym nie. Czuję to przymierze terapeutyczne.
Co zmieniła diagnoza?
Zmieniła sposób psychoterapii. Skończyłem z terapią psychodynamiczną pełną "gier" opartych na przeniesieniu, które do niewielu efektów prowadziły. Zarówno na dziennym, jak i indywidualnie zacząłem CBT + terapię schematów. Pracujemy z emocjami bardziej racjonalnie, krok po kroku dobieramy cele życiowe.
Diagnoza ("podwójna", jeszcze zab. lękowo-depresyjne) ułatwiła z pewnością orzeczenie o niepełnosprawności i świadczenie rentowe.
Dzięki orzeczeniu mogłem brać udział w projekcie wsparcia i aktywizacji zawodowej OzN. Aktywizacja zawodowa skończyła się w pewnym sensie sukcesem (studia doktoranckie). Poza tym zwykłe grupowe spotkania wspierające czy wyjścia do kina dały mi powody, żeby wyjść z domu, przekonać się, że jeszcze nie wypadłem ze społeczeństwa, że mogę znosić więcej zmęczenia, że poprawa jest możliwa. Zyskałem też znajomych i zapewnienie, że w razie czego jestem u nich mile widziany, gdybym potrzebował wsparcia.