04 Paź 2020, Nie 10:25, PID: 829603
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Paź 2020, Nie 10:28 przez Jasiu1234.)
Witajcie kochani,
Pogrzebałem trochę w archiwum internetowym i znalazłem post o terapii Richardsa, który przekonał mnie do jej rozpoczęcia. Przykleję go niżej:
"A więc to jest mój długo zapowiadany temat :-)
Tytułem wstępu napiszę, że terapia trwała u mnie dłużej niż 10 tygodni, bo dla lepszego zapamiętania każdą sesję przerabiałem przez co najmniej 9 dni, czasem przedłużałem nawet do 12, gdy czegoś nie rozumiałem lub nie wyrobiłem się któregoś dnia z zadaniami. Terapię rozpocząłem dnia 08.08, zakończyłem 23.11. Aha, i jeszcze jedno - tygodnie są trochę dziwnie oznaczone, więc jakoś wyszło, że zamiast 10 sesji było 11
Czy warto było? No jasne, że tak! :-)
Musicie jednak wiedzieć o jednej rzeczy - nie będziecie wyleczeni zaraz po skończeniu terapii. Nie będę tutaj obiecywać cudów-niewidów, jeśli latami tkwiliśmy w negatywnym i depresyjnym myśleniu, to wyjście z tego nie jest kwestią kilku tygodni. Proces leczenia musi trwać powoli, ale stopniowo, krok po kroku. Nie ma innego wyjścia.
Mimo tego terapię uważam za rewelacyjną. Po raz pierwszy w życiu naprawdę uwierzyłem, że będę zdrowy, a próbowałem już farmakoterapii, hipnoterapii, wizyty u psychologa. Jestem wręcz pewien (a pewność tę szacuję na jakieś 95%), że w przyszłym roku będę zdrowy. Zostałem pozytywnie nastrojony, a właściwe nawyki myślowe zaczynają wypierać te dawne, fobiczne. Niemal nie czuję napięcia, moje mięśnie są rozluźnione jak nigdy, idąc przez miasto czy rozmawiając z obcymi ludźmi czuję kolosalną różnicę. Prawie się nie wkurzam, jeśli już to następuje złość jest wyraźnie mniejsza i ustępuje znacznie szybciej niż przed leczeniem.
I największy w mojej opinii sukces - całkowicie wyeliminowałem użalanie się nad sobą. Ujmę to tak - mój umysł sam to eliminuje. Jeśli przychodzi mi do głowy dawna myśl sugerująca, jakim to rzekomo jestem nieudacznikiem, natychmiast w jej miejsce pojawia się myśl racjonalna i realistyczna, pewnie i zdecydowanie przecząca myśli negatywnej. Mam wrażenie, że odbywa się to jakby bez mojej kontroli, jakby ta myśl pozytywna pojawiała się sama z siebie, a nie na wskutek mojej woli. Już się nie dołuję, a nawet, jeśli mam jakiś powód do smutku (który wcześniej przeżywałbym parę ładnych dni, a nawet dłużej), to gorszy nastrój jest bardzo słaby, trwa krótko i jest bardzo łatwy do wyeliminowania poprzez zajęcie się czymś innym albo odwrócenie myśli od nieprzyjemnego zdarzenia. Nie tylko pozytywne i racjonalne myśli zastępują negatywne, ale też zmieniła się moja wola - ja po prostu nie chcę użalać się nad sobą i nie widzę w tym sensu.
Powoli zaczyna ustępować prokrastynacja. Trochę mniej odkładam i trochę łatwiej mi się zmobilizować. Efekty niestety nie są bardzo zadowalające i prawdopodobnie będzie to jedno z ostatnich zaburzeń, które ustąpi. Nie ma jednak złego, co by na dobre nie wyszło - przynajmniej będzie wiadomo, że jestem już zdrowy
Przyszłość zaczyna nabierać barw. Już nie jest przerażającym, nieznanym zbiorem niebezpiecznych zdarzeń, porażek i przykrych emocji. Stała się oczekiwaniem pełnego zdrowia psychicznego, pewności siebie i ciekawością długofalowych skutków terapii. Czuję, że zaczynam odzyskiwać kontrolę nad swoim życiem i pracować nad sobą, co mocno zaprocentuje za kilka miesięcy, stając się uwieńczeniem długiej i wytrwałej pracy.
Zaczynam mieć własne zdanie. Mniej uwagi przywiązuję do opinii innych, zaczynam chcieć samemu podejmować decyzje i ponosić za nie odpowiedzialność. Powoli, ale stopniowo rodzi się pewność siebie i wysokie poczucie własnej wartości.
Pierwsze efekty terapii pojawiają się po jakimś miesiącu, może trochę wcześniej. Zacząłem wtedy z wolna wierzyć w możliwość wyleczenia, stałem się troszkę mniej nerwowy. Jednocześnie właśnie ten pierwszy miesiąc jest najtrudniejszy w terapii, bo wymaga największej motywacji, a nie przynosi tak rewelacyjnych efektów, jakie pojawiają się później.
Silna motywacja pochodząca tylko i wyłącznie z własnego umysłu pojawia się stopniowo i jest wyraźna gdzieś tak w 7-9 tygodniu. Wtedy już nie chciałem porzucać terapii. Może inaczej, nie wyobrażałem sobie tego. Nie miałem zamiaru zaprzepaścić całej swojej pracy, tym bardziej, że efekty były już wyraźne. Właśnie wtedy pojawia się wiara w wyzdrowienie, z czasem przechodząc niemal w pewność i spokojne oczekiwanie efektów. W tym czasie techniki, których się uczycie na terapii, w większości są już w miarę przyswojone i wszystko pięknie w waszym umyśle robi się praktycznie samo i bez zmuszania się
Które techniki uważam za najskuteczniejsze?
Zdecydowanym liderem wszechwag jest zatrzymywanie negatywnych myśli, odwracanie od nich uwagi i zastępowanie ich myślami racjonalnymi. Jest to jednocześnie technika najtrudniejsza, gdyż wymaga ciągłej samokontroli, pilnowania się i przede wszystkim woli, bo przez kilka pierwszych tygodni ciężko te myśli zatrzymywać, a wpajanie myśli racjonalnych powoduje opór umysłu. Może być i tak (u mnie było), że czasem po prostu nie będzie Wam się chciało zatrzymywać negatywnych myśli i pozwolicie im swobodnie płynąć - spokojnie, one i tak stają się coraz słabsze. Po kilku, kilkunastu dniach osłabione myśli mogą wracać ze zdwojoną siłą. Wtedy na odsiecz przychodzi rozdział "Dwa konkurujące ze sobą połączenia nerwowe w mózgu", który bardzo podnosi na duchu i tłumaczy kilka niezwykle istotnych rzeczy.
Po mniej więcej dwóch miesiącach negatywne myśli zaczynają automatycznie być zastępowane przez myśli pozytywne, jak napisałem wyżej, dzieje się to bez naszego zmuszania się, zupełnie naturalnie i swobodnie. Ponieważ depresyjne i katastrofalne myślenie jest podstawą fobii społecznej, macie wtedy wyraźny sygnał - fobia słabnie i znajduje się w odwrocie. Wtedy po prostu dobijacie ją myślami racjonalnymi, ale o tym wszystkim w dalszych tygodniach terapii :-)
W trzecim tygodniu będziecie mieć nakaz rozpoczęcia medytacji - bezwzględnie się go trzymajcie, bo przyda się później. Pojawi się bowiem również znakomita technika "Rozluźnij się i daj stresowi odejść". Zaczęła działać mniej więcej po trzech tygodniach, ale jej działanie stopniowo się wzmacnia. Jest decydująca w zmniejszeniu napięcia mięśni i spokojniejszym przechodzeniu przez stresujące sytuacje.
Istotne jest również "wolne mówienie" tylko, że trwa to dość długo. Jeśli się jąkasz, zacinasz, nie wiesz, co powiedzieć, to również się do tego przyłóż. Początkowo poświęcałem na to 10 minut, w drugim tygodniu 15, w trzecim i później 20. Pomaga ;-)
Czytajcie dużo afirmacji (ja czytałem i czytam nadal po 10 dziennie). I tu mała uwaga - w drugim tygodniu musicie wybrać po jednej afirmacji z każdego działu, zapamiętać je i powtarzać jedną po drugiej za każdym razem, gdy zatrzymacie myśl negatywną. Żmudna to praca, ale bardzo skuteczna na dłuższą metę.
Ogólnie terapia ma w sobie więcej skutecznych technik i wyraźnie widać, że opracował ją ktoś, kto zna się na rzeczy. Moja ocena: 8/10. Jedną jedynkę odejmuję za trochę dziwne oznaczenie tygodni i nie zawsze zrozumiałe tłumaczenie poszczególnych technik. Bardzo pomogło mi streszczenie terapii, które gdzieś kiedyś zdobyłem. Drugą jedynkę odejmuję za to, że oryginalna terapia ma 20 tygodni, a przetłumaczony tekst to nieco ponad połowa całości. Mimo wszystko nie umniejszam pracy człowieka, który podjął się niewątpliwego wysiłku tłumaczenia tego wszystkiego i chcę jednocześnie tym postem i swoją pracą nad sobą złożyć hołd Jego pracy nad przełożeniem oryginału terapii na język polski. Dziękuję w imieniu swoim, ludzi, których ta terapia wyleczyła oraz tych, których wyleczy i których mam nadzieję zmotywuję do podjęcia się wysiłkowi uzdrawiania się poprzez swój własny przykład.
Napiszę jeszcze, co skłoniło mnie do podjęcia terapii (podszedłem do niej 3 raz, 2 razy przerwałem wcześniej).
Po prostu i zwyczajnie przemyślałem swoje dotychczasowe życie i skonfrontowałem je z moim możliwym przyszłym losem, który nastąpiłby, gdybym nadal był fobikiem, Wniosek był prosty - czegokolwiek chciałbym się podjąć, cokolwiek chciałbym osiągnąć, wyleczenie się jest bezwzględnie konieczne.
Plik z terapią może mieć albo 49, albo 53 strony. Ten z 53 stronami w ostatnim tygodniu zawiera nieźle zapowiadającą się technikę, więc jeśli ktoś jest zainteresowany, poproszę o PW z mailem - w bonusie dorzucę streszczenie terapii, które fajnie wyjaśnia niektóre zagadnienia i pozwala lepiej je opanować i zrozumieć (ma 15 stron).
Jakbyście mieli pytania, to śmiało, obojętnie, czy w postach, czy na PW. Odpowiem na wszystkie ;-)
Na zakończenie chciałem pozdrowić niektóre osoby
Przede wszystkim PureBlack, a także ania_to_ja, dziwna93, kermitthefrog, Mrrrukocia, nieves, sportiste, kritya, hiawatha, dzama, Scottie, alma, FanMusic, ambientna, frog, Magda87, i innych. No i jakże mógłbym zapomnieć o Urthon i Pan Sherlock H. za wytrwałe podejmowanie dyskusji ze mną, na tematy mniej lub bardziej polityczne? :-)
Pozdrawiam i Ciebie, czytelniku. Życzę Wam wszystkiego najlepszego, mam nadzieję, że wielu z Was pójdzie w moje ślady!"
Mam nadzieję, że to dodatkowo was zmotywuje. Mam jednak pytanie: czy ktoś był użytkownikiem tamtego forum i znał użytkownika trololo89 osobiście? Próbowałem go kiedyś odszukać, żeby mu podziękować, niestety niedawno dotarła do mnie smutna informacja. Podobno ten chłopak kilka lat temu wyemigrował do Holandii i jakoś niedawno zginął w wypadku samochodowym. Czy ktoś mógłby to potwierdzić? Dziewczyna z którą rozmawiałem nie znała go osobiście, podobno dostała taką informację od innej osoby. Ktoś coś wie na ten temat?
Pogrzebałem trochę w archiwum internetowym i znalazłem post o terapii Richardsa, który przekonał mnie do jej rozpoczęcia. Przykleję go niżej:
"A więc to jest mój długo zapowiadany temat :-)
Tytułem wstępu napiszę, że terapia trwała u mnie dłużej niż 10 tygodni, bo dla lepszego zapamiętania każdą sesję przerabiałem przez co najmniej 9 dni, czasem przedłużałem nawet do 12, gdy czegoś nie rozumiałem lub nie wyrobiłem się któregoś dnia z zadaniami. Terapię rozpocząłem dnia 08.08, zakończyłem 23.11. Aha, i jeszcze jedno - tygodnie są trochę dziwnie oznaczone, więc jakoś wyszło, że zamiast 10 sesji było 11
Czy warto było? No jasne, że tak! :-)
Musicie jednak wiedzieć o jednej rzeczy - nie będziecie wyleczeni zaraz po skończeniu terapii. Nie będę tutaj obiecywać cudów-niewidów, jeśli latami tkwiliśmy w negatywnym i depresyjnym myśleniu, to wyjście z tego nie jest kwestią kilku tygodni. Proces leczenia musi trwać powoli, ale stopniowo, krok po kroku. Nie ma innego wyjścia.
Mimo tego terapię uważam za rewelacyjną. Po raz pierwszy w życiu naprawdę uwierzyłem, że będę zdrowy, a próbowałem już farmakoterapii, hipnoterapii, wizyty u psychologa. Jestem wręcz pewien (a pewność tę szacuję na jakieś 95%), że w przyszłym roku będę zdrowy. Zostałem pozytywnie nastrojony, a właściwe nawyki myślowe zaczynają wypierać te dawne, fobiczne. Niemal nie czuję napięcia, moje mięśnie są rozluźnione jak nigdy, idąc przez miasto czy rozmawiając z obcymi ludźmi czuję kolosalną różnicę. Prawie się nie wkurzam, jeśli już to następuje złość jest wyraźnie mniejsza i ustępuje znacznie szybciej niż przed leczeniem.
I największy w mojej opinii sukces - całkowicie wyeliminowałem użalanie się nad sobą. Ujmę to tak - mój umysł sam to eliminuje. Jeśli przychodzi mi do głowy dawna myśl sugerująca, jakim to rzekomo jestem nieudacznikiem, natychmiast w jej miejsce pojawia się myśl racjonalna i realistyczna, pewnie i zdecydowanie przecząca myśli negatywnej. Mam wrażenie, że odbywa się to jakby bez mojej kontroli, jakby ta myśl pozytywna pojawiała się sama z siebie, a nie na wskutek mojej woli. Już się nie dołuję, a nawet, jeśli mam jakiś powód do smutku (który wcześniej przeżywałbym parę ładnych dni, a nawet dłużej), to gorszy nastrój jest bardzo słaby, trwa krótko i jest bardzo łatwy do wyeliminowania poprzez zajęcie się czymś innym albo odwrócenie myśli od nieprzyjemnego zdarzenia. Nie tylko pozytywne i racjonalne myśli zastępują negatywne, ale też zmieniła się moja wola - ja po prostu nie chcę użalać się nad sobą i nie widzę w tym sensu.
Powoli zaczyna ustępować prokrastynacja. Trochę mniej odkładam i trochę łatwiej mi się zmobilizować. Efekty niestety nie są bardzo zadowalające i prawdopodobnie będzie to jedno z ostatnich zaburzeń, które ustąpi. Nie ma jednak złego, co by na dobre nie wyszło - przynajmniej będzie wiadomo, że jestem już zdrowy
Przyszłość zaczyna nabierać barw. Już nie jest przerażającym, nieznanym zbiorem niebezpiecznych zdarzeń, porażek i przykrych emocji. Stała się oczekiwaniem pełnego zdrowia psychicznego, pewności siebie i ciekawością długofalowych skutków terapii. Czuję, że zaczynam odzyskiwać kontrolę nad swoim życiem i pracować nad sobą, co mocno zaprocentuje za kilka miesięcy, stając się uwieńczeniem długiej i wytrwałej pracy.
Zaczynam mieć własne zdanie. Mniej uwagi przywiązuję do opinii innych, zaczynam chcieć samemu podejmować decyzje i ponosić za nie odpowiedzialność. Powoli, ale stopniowo rodzi się pewność siebie i wysokie poczucie własnej wartości.
Pierwsze efekty terapii pojawiają się po jakimś miesiącu, może trochę wcześniej. Zacząłem wtedy z wolna wierzyć w możliwość wyleczenia, stałem się troszkę mniej nerwowy. Jednocześnie właśnie ten pierwszy miesiąc jest najtrudniejszy w terapii, bo wymaga największej motywacji, a nie przynosi tak rewelacyjnych efektów, jakie pojawiają się później.
Silna motywacja pochodząca tylko i wyłącznie z własnego umysłu pojawia się stopniowo i jest wyraźna gdzieś tak w 7-9 tygodniu. Wtedy już nie chciałem porzucać terapii. Może inaczej, nie wyobrażałem sobie tego. Nie miałem zamiaru zaprzepaścić całej swojej pracy, tym bardziej, że efekty były już wyraźne. Właśnie wtedy pojawia się wiara w wyzdrowienie, z czasem przechodząc niemal w pewność i spokojne oczekiwanie efektów. W tym czasie techniki, których się uczycie na terapii, w większości są już w miarę przyswojone i wszystko pięknie w waszym umyśle robi się praktycznie samo i bez zmuszania się
Które techniki uważam za najskuteczniejsze?
Zdecydowanym liderem wszechwag jest zatrzymywanie negatywnych myśli, odwracanie od nich uwagi i zastępowanie ich myślami racjonalnymi. Jest to jednocześnie technika najtrudniejsza, gdyż wymaga ciągłej samokontroli, pilnowania się i przede wszystkim woli, bo przez kilka pierwszych tygodni ciężko te myśli zatrzymywać, a wpajanie myśli racjonalnych powoduje opór umysłu. Może być i tak (u mnie było), że czasem po prostu nie będzie Wam się chciało zatrzymywać negatywnych myśli i pozwolicie im swobodnie płynąć - spokojnie, one i tak stają się coraz słabsze. Po kilku, kilkunastu dniach osłabione myśli mogą wracać ze zdwojoną siłą. Wtedy na odsiecz przychodzi rozdział "Dwa konkurujące ze sobą połączenia nerwowe w mózgu", który bardzo podnosi na duchu i tłumaczy kilka niezwykle istotnych rzeczy.
Po mniej więcej dwóch miesiącach negatywne myśli zaczynają automatycznie być zastępowane przez myśli pozytywne, jak napisałem wyżej, dzieje się to bez naszego zmuszania się, zupełnie naturalnie i swobodnie. Ponieważ depresyjne i katastrofalne myślenie jest podstawą fobii społecznej, macie wtedy wyraźny sygnał - fobia słabnie i znajduje się w odwrocie. Wtedy po prostu dobijacie ją myślami racjonalnymi, ale o tym wszystkim w dalszych tygodniach terapii :-)
W trzecim tygodniu będziecie mieć nakaz rozpoczęcia medytacji - bezwzględnie się go trzymajcie, bo przyda się później. Pojawi się bowiem również znakomita technika "Rozluźnij się i daj stresowi odejść". Zaczęła działać mniej więcej po trzech tygodniach, ale jej działanie stopniowo się wzmacnia. Jest decydująca w zmniejszeniu napięcia mięśni i spokojniejszym przechodzeniu przez stresujące sytuacje.
Istotne jest również "wolne mówienie" tylko, że trwa to dość długo. Jeśli się jąkasz, zacinasz, nie wiesz, co powiedzieć, to również się do tego przyłóż. Początkowo poświęcałem na to 10 minut, w drugim tygodniu 15, w trzecim i później 20. Pomaga ;-)
Czytajcie dużo afirmacji (ja czytałem i czytam nadal po 10 dziennie). I tu mała uwaga - w drugim tygodniu musicie wybrać po jednej afirmacji z każdego działu, zapamiętać je i powtarzać jedną po drugiej za każdym razem, gdy zatrzymacie myśl negatywną. Żmudna to praca, ale bardzo skuteczna na dłuższą metę.
Ogólnie terapia ma w sobie więcej skutecznych technik i wyraźnie widać, że opracował ją ktoś, kto zna się na rzeczy. Moja ocena: 8/10. Jedną jedynkę odejmuję za trochę dziwne oznaczenie tygodni i nie zawsze zrozumiałe tłumaczenie poszczególnych technik. Bardzo pomogło mi streszczenie terapii, które gdzieś kiedyś zdobyłem. Drugą jedynkę odejmuję za to, że oryginalna terapia ma 20 tygodni, a przetłumaczony tekst to nieco ponad połowa całości. Mimo wszystko nie umniejszam pracy człowieka, który podjął się niewątpliwego wysiłku tłumaczenia tego wszystkiego i chcę jednocześnie tym postem i swoją pracą nad sobą złożyć hołd Jego pracy nad przełożeniem oryginału terapii na język polski. Dziękuję w imieniu swoim, ludzi, których ta terapia wyleczyła oraz tych, których wyleczy i których mam nadzieję zmotywuję do podjęcia się wysiłkowi uzdrawiania się poprzez swój własny przykład.
Napiszę jeszcze, co skłoniło mnie do podjęcia terapii (podszedłem do niej 3 raz, 2 razy przerwałem wcześniej).
Po prostu i zwyczajnie przemyślałem swoje dotychczasowe życie i skonfrontowałem je z moim możliwym przyszłym losem, który nastąpiłby, gdybym nadal był fobikiem, Wniosek był prosty - czegokolwiek chciałbym się podjąć, cokolwiek chciałbym osiągnąć, wyleczenie się jest bezwzględnie konieczne.
Plik z terapią może mieć albo 49, albo 53 strony. Ten z 53 stronami w ostatnim tygodniu zawiera nieźle zapowiadającą się technikę, więc jeśli ktoś jest zainteresowany, poproszę o PW z mailem - w bonusie dorzucę streszczenie terapii, które fajnie wyjaśnia niektóre zagadnienia i pozwala lepiej je opanować i zrozumieć (ma 15 stron).
Jakbyście mieli pytania, to śmiało, obojętnie, czy w postach, czy na PW. Odpowiem na wszystkie ;-)
Na zakończenie chciałem pozdrowić niektóre osoby
Przede wszystkim PureBlack, a także ania_to_ja, dziwna93, kermitthefrog, Mrrrukocia, nieves, sportiste, kritya, hiawatha, dzama, Scottie, alma, FanMusic, ambientna, frog, Magda87, i innych. No i jakże mógłbym zapomnieć o Urthon i Pan Sherlock H. za wytrwałe podejmowanie dyskusji ze mną, na tematy mniej lub bardziej polityczne? :-)
Pozdrawiam i Ciebie, czytelniku. Życzę Wam wszystkiego najlepszego, mam nadzieję, że wielu z Was pójdzie w moje ślady!"
Mam nadzieję, że to dodatkowo was zmotywuje. Mam jednak pytanie: czy ktoś był użytkownikiem tamtego forum i znał użytkownika trololo89 osobiście? Próbowałem go kiedyś odszukać, żeby mu podziękować, niestety niedawno dotarła do mnie smutna informacja. Podobno ten chłopak kilka lat temu wyemigrował do Holandii i jakoś niedawno zginął w wypadku samochodowym. Czy ktoś mógłby to potwierdzić? Dziewczyna z którą rozmawiałem nie znała go osobiście, podobno dostała taką informację od innej osoby. Ktoś coś wie na ten temat?