13 Wrz 2020, Nie 14:03, PID: 828135
Znajomy jest mi ruch nofap od 2014 kiedy ktoś mi podrzucił link z rozmową Garego Wilsona.
Mój problem z tym jest taki że wielu ludzi straciło prawdziwy cel z oczu i postrzegają nofap w kategoriach niemal mistycznych przez co ciężko odróżnić rzetelną informacje od duchowych uniesień. Nie lubię czytać ludzi którzy piszą że pornografia to samo zło, i że czują się jak Superman bo od dwóch miesięcy trzymają ptaszka w klatce. Sami siebie oszukują. Tak jak ja siebie. Przez lata byłem przekonany że jak rzucę to dopiero będę mógł rozwinąć skrzydła że ho ho, oczywiście nigdy nie potrafiłem tego zrobić. W praktyce ograniczało się to do tego że jak miałem jakiś dłuższy okres bez oglądania pornografii (w moim przypadku to oznacza 2-3 tygodnie) to nie pracowałem nad sobą absolutnie nic, bo przecież biegłem do przodu, rzucałem nałóg, miałem zacząć pracować później jak będę się lepiej czuł i miał większą koncentracje (prokrastynacja). Potem oczywiście wracałem do oglądania, i z powrotem do punktu wyjścia. Pamiętam kiedyś post na forum Onanizm użytkownika który skarżył się że nie masturbował się chyba od 2 lat i nie rozumie dlaczego dalej nie ma dziewczyny. To i tak nic, innym razem przeczytałem że jakiś gość ma założony pas cnoty (sic!), klucz do pasa ma żona, i używa tylko wtedy kiedy mają mieć stosunek.
Nie potrafię wejść na porno, pooglądać 2 godziny i wrócić do życia. Nie, jak oglądam to mogę przesiedzieć 8 bitych godzin bez przerwy, i na następny dzień mieć jeszcze większe parcie na porno. Ewidentnie nie jest to normalne, i siłą rzeczy pompowanie dopaminy w takich ilościach przez kilkanaście lat musi mieć określony wpływ na mózg. Ja naprawdę jestem przekonany że w moim przypadku nofap to warunek konieczny jeśli praca nad sobą (czyli terapia, ekspozycja) ma mieć jakiekolwiek szanse powodzenia. Ale w głębi serca wiem że moim prawdziwym problemem nie jest pornografia, tylko to jakim jestem przez moje dzieciństwo. Od kilku lat cierpię potwornie na ZOK. Gdzieś przeczytałem że lekarstwa które się na to daje to przede wszystkim wychwyt zwrotny serotoniny. Gdzieś indziej że uzależnienie to mniej serotoniny. Z drugiej strony wiem że przed uzależnieniem miałem krótkie epizody ZOK.
I tu jest szczegół pogrzebany. Nie chce wierzyć i nie wierze że wystarczy rzucić, to bardzo dobrze, bo to zwykłe magiczne myślenie. Dopóki nie rzucę przynajmniej na te kilka miesięcy o których piszesz nie dowiem się jak bardzo niekorzystnie na mnie konkretnie wpływała i czy w ogóle. Z drugiej strony czasami myślę że wpływała dużo mniej niż mi się zdaje, i to nie nastraja pozytywnie.
---
Na przestrzeni lat miałem wiele pornografowych fetyszy. Od kilku lat jestem wręcz zakochany w cumshot compilation, ale nie byle jakich. I tak na przykład miałem jakąś ulubioną parę na pornhub która miała powiedzmy 100 filmików, kupowałem wszystkie, i robiłem kompilacje. To nie jest porno gejowskie, ale jest z pogranicza. Najzabawniejsze w tym wszystkim że poza porno nie mam absolutnie żadnych ciągotek do tej samej płci.
Mój problem z tym jest taki że wielu ludzi straciło prawdziwy cel z oczu i postrzegają nofap w kategoriach niemal mistycznych przez co ciężko odróżnić rzetelną informacje od duchowych uniesień. Nie lubię czytać ludzi którzy piszą że pornografia to samo zło, i że czują się jak Superman bo od dwóch miesięcy trzymają ptaszka w klatce. Sami siebie oszukują. Tak jak ja siebie. Przez lata byłem przekonany że jak rzucę to dopiero będę mógł rozwinąć skrzydła że ho ho, oczywiście nigdy nie potrafiłem tego zrobić. W praktyce ograniczało się to do tego że jak miałem jakiś dłuższy okres bez oglądania pornografii (w moim przypadku to oznacza 2-3 tygodnie) to nie pracowałem nad sobą absolutnie nic, bo przecież biegłem do przodu, rzucałem nałóg, miałem zacząć pracować później jak będę się lepiej czuł i miał większą koncentracje (prokrastynacja). Potem oczywiście wracałem do oglądania, i z powrotem do punktu wyjścia. Pamiętam kiedyś post na forum Onanizm użytkownika który skarżył się że nie masturbował się chyba od 2 lat i nie rozumie dlaczego dalej nie ma dziewczyny. To i tak nic, innym razem przeczytałem że jakiś gość ma założony pas cnoty (sic!), klucz do pasa ma żona, i używa tylko wtedy kiedy mają mieć stosunek.
Nie potrafię wejść na porno, pooglądać 2 godziny i wrócić do życia. Nie, jak oglądam to mogę przesiedzieć 8 bitych godzin bez przerwy, i na następny dzień mieć jeszcze większe parcie na porno. Ewidentnie nie jest to normalne, i siłą rzeczy pompowanie dopaminy w takich ilościach przez kilkanaście lat musi mieć określony wpływ na mózg. Ja naprawdę jestem przekonany że w moim przypadku nofap to warunek konieczny jeśli praca nad sobą (czyli terapia, ekspozycja) ma mieć jakiekolwiek szanse powodzenia. Ale w głębi serca wiem że moim prawdziwym problemem nie jest pornografia, tylko to jakim jestem przez moje dzieciństwo. Od kilku lat cierpię potwornie na ZOK. Gdzieś przeczytałem że lekarstwa które się na to daje to przede wszystkim wychwyt zwrotny serotoniny. Gdzieś indziej że uzależnienie to mniej serotoniny. Z drugiej strony wiem że przed uzależnieniem miałem krótkie epizody ZOK.
I tu jest szczegół pogrzebany. Nie chce wierzyć i nie wierze że wystarczy rzucić, to bardzo dobrze, bo to zwykłe magiczne myślenie. Dopóki nie rzucę przynajmniej na te kilka miesięcy o których piszesz nie dowiem się jak bardzo niekorzystnie na mnie konkretnie wpływała i czy w ogóle. Z drugiej strony czasami myślę że wpływała dużo mniej niż mi się zdaje, i to nie nastraja pozytywnie.
---
Na przestrzeni lat miałem wiele pornografowych fetyszy. Od kilku lat jestem wręcz zakochany w cumshot compilation, ale nie byle jakich. I tak na przykład miałem jakąś ulubioną parę na pornhub która miała powiedzmy 100 filmików, kupowałem wszystkie, i robiłem kompilacje. To nie jest porno gejowskie, ale jest z pogranicza. Najzabawniejsze w tym wszystkim że poza porno nie mam absolutnie żadnych ciągotek do tej samej płci.