08 Paź 2016, Sob 11:38, PID: 583053
ja miałam okropną fobię społeczną. Do tego mam chorobę afektywną dwubiegunową, więc dochodziły do tego urojenia ksobne. Gd wychodziłam na ulicę wydawało mi się, że wszyscy się na mnie patrzą, jak ktoś się zaśmiał to ze mnie, że jak patrzą to myślą o mnie krytycznie - np. że jestem kiepską matką (gdy szłam z synem), że źle wyglądam, że niezgrabnie się poruszam. Generalnie że cały czas uwaga innych jest skupiona na mnie. Katusze przeżywałam w supermarketach, zwłaszcza w kolejce. Wtedy czułam się nieswojo, nie wiedziałam gdzie oczy podziać, wydawało mi się, że uwaga wszystkich była skupiona na mnie, że mnie oceniają, każdy szczegół mojego zachowania czy wyglądu. Mogłoby się wydawać, że pod tym kryje się jakaś mania wyższości, że tak wszyscy się mną interesują. Zastanawiałam się nad tym, ale nie, to poczucie niższości.
Właśnie, mam (miałam) okropne poczucie niższości. Przekonanie, że jestem gorsza, że mam mniejsze prawa niż inni.
Jeszcze dodam, że podczas spotkań towarzyskich byłam tak zestresowana, tak mi zależalo na innych i ich dobrym odbiorze mnie, że dochodziło do tego że cała drżałam, wszystkie mięśnie mi drżały, choć ukrywałam to raczej skutecznie i nie było tego widać, ale dla mnie było to uciążliwe.
Postanowiłam z tym walczyć. Zapisałam się na terapię (w ogóle chodziłam w swoim życiu na kilka terapii ale wcześniej pracowałam nad innymi rzeczami, a tym razem poszłam żeby pracować nad tym konkretnym problemem). Jednocześnie cały czas pracowałam nad sobą w swojej głowie, by dokonać zmian w swoim myśleniu. I udało mi się, sądzę że pozbyłam się fobii społecznej. Uczucie bycia obserwowaną, osądzaną, postrzeganą w sposób negatywny, zniknęło. Wydaje mi się, że wiele z tych problemów wynikało z tego w jaki sposób zostałam wychowana - moi rodzice byli nadopiekuńczy, skupiali uwagę na mnie, tak jakbym była pod mikroskopem, wiecznie obserwowana, pouczana, krytykowana przez mamę. Do tego w pewnym momencie doszłam do wniosku, że ja tego "obserwowania" na ulicy niejako potrzebuję, że w paradoksalny sposób czuję się przez to bezpieczniej, powielając sytuację z domu rodzinnego. Że w jakiś chory sposób dawało mi to poczucie bezpieczeństwa. Że to odczucie obserwowania od wyjścia z domu po powrót sprawiało, że czułam się jakbym przez całą drogę była prowadzona "za rączkę"
Dzięki pracy nad sobą i na terapii to wszystko zniknęło. Natomiast nadal pozostało mi to, że gdy wychodze z domu towarzyszy mi uczucie onieśmielenia, w pewnym stopniu skrępowania. Do tego jeszcze zastanawiam się jak się zachowuję, czuję że nie jestem w pełni sobą. Przyjmuję pewien sposób zachowania, który jest jakby zachowaniem aktorskim - staram się być swobodna, nonszalancka, taka cool, chodzę w sposób niedbaly. Czuję że udaję kogoś innego, że nie zachowuję się w pełni jak ja - ale z drugiej strony nie wiem jaka naprawdę jestem, jak tak naprawdę zachowywałabym się jako ja. Chcę być w pełni sobą, a nie wiem jaka jestem (w kwestii zachowania na ulicy). Analizowałam to i wynika to z tego że chcę się "spodobać" innym, zyskać uznanie w ich oczach - np. w oczach sąsiadów - że jestem taka fajna. Po co mi to? Chciałabym się tego pozbyć.
Szukam sposobu na to. Między innymi wymyśliłam sobie taki sposób, że gdy idę staram się skupic na swoim celu, na tym po co idę, a nie na tym jak jestem odbierana. Np myślę sobie: jadę po syna, to jest mój cel. Czasem gdy jestem mocniej spięta, wyznaczam sobie "krótsze odcinki" do celu, np. teraz moim celem jest dojść do samochodu, teraz dojść z samochodu do sklepu, itd - ale te większe napięcie zdarza się stosunkowo rzadko.
Do tego dotarło do mnie, że inni ludzie też tak jak ja mają swoje cele - idą po masło, jadą odebrać dzieci, spieszą się do pracy - i nie skupiają się na otoczeniu. Bardzo mi to pomaga.
No i tak. Walka trwa, teraz z nieśmiałością, z tym uczuciem onieśmielenia. trochę nie mam na to pomysłu, dlatego zarejestrowałam się tutaj. Chcę to zwalczyć do końca, i myślę że jest to możliwe, ale potrzebuję pewnej pomocy.
A no i dalej czuję się nieco gorsza od innych, ale tylko trochę. Czuję tak jakbym miała mniejsze prawa od innych. to też chcę zwalczyć, chcę się czuć równa innymi.
Właśnie, mam (miałam) okropne poczucie niższości. Przekonanie, że jestem gorsza, że mam mniejsze prawa niż inni.
Jeszcze dodam, że podczas spotkań towarzyskich byłam tak zestresowana, tak mi zależalo na innych i ich dobrym odbiorze mnie, że dochodziło do tego że cała drżałam, wszystkie mięśnie mi drżały, choć ukrywałam to raczej skutecznie i nie było tego widać, ale dla mnie było to uciążliwe.
Postanowiłam z tym walczyć. Zapisałam się na terapię (w ogóle chodziłam w swoim życiu na kilka terapii ale wcześniej pracowałam nad innymi rzeczami, a tym razem poszłam żeby pracować nad tym konkretnym problemem). Jednocześnie cały czas pracowałam nad sobą w swojej głowie, by dokonać zmian w swoim myśleniu. I udało mi się, sądzę że pozbyłam się fobii społecznej. Uczucie bycia obserwowaną, osądzaną, postrzeganą w sposób negatywny, zniknęło. Wydaje mi się, że wiele z tych problemów wynikało z tego w jaki sposób zostałam wychowana - moi rodzice byli nadopiekuńczy, skupiali uwagę na mnie, tak jakbym była pod mikroskopem, wiecznie obserwowana, pouczana, krytykowana przez mamę. Do tego w pewnym momencie doszłam do wniosku, że ja tego "obserwowania" na ulicy niejako potrzebuję, że w paradoksalny sposób czuję się przez to bezpieczniej, powielając sytuację z domu rodzinnego. Że w jakiś chory sposób dawało mi to poczucie bezpieczeństwa. Że to odczucie obserwowania od wyjścia z domu po powrót sprawiało, że czułam się jakbym przez całą drogę była prowadzona "za rączkę"
Dzięki pracy nad sobą i na terapii to wszystko zniknęło. Natomiast nadal pozostało mi to, że gdy wychodze z domu towarzyszy mi uczucie onieśmielenia, w pewnym stopniu skrępowania. Do tego jeszcze zastanawiam się jak się zachowuję, czuję że nie jestem w pełni sobą. Przyjmuję pewien sposób zachowania, który jest jakby zachowaniem aktorskim - staram się być swobodna, nonszalancka, taka cool, chodzę w sposób niedbaly. Czuję że udaję kogoś innego, że nie zachowuję się w pełni jak ja - ale z drugiej strony nie wiem jaka naprawdę jestem, jak tak naprawdę zachowywałabym się jako ja. Chcę być w pełni sobą, a nie wiem jaka jestem (w kwestii zachowania na ulicy). Analizowałam to i wynika to z tego że chcę się "spodobać" innym, zyskać uznanie w ich oczach - np. w oczach sąsiadów - że jestem taka fajna. Po co mi to? Chciałabym się tego pozbyć.
Szukam sposobu na to. Między innymi wymyśliłam sobie taki sposób, że gdy idę staram się skupic na swoim celu, na tym po co idę, a nie na tym jak jestem odbierana. Np myślę sobie: jadę po syna, to jest mój cel. Czasem gdy jestem mocniej spięta, wyznaczam sobie "krótsze odcinki" do celu, np. teraz moim celem jest dojść do samochodu, teraz dojść z samochodu do sklepu, itd - ale te większe napięcie zdarza się stosunkowo rzadko.
Do tego dotarło do mnie, że inni ludzie też tak jak ja mają swoje cele - idą po masło, jadą odebrać dzieci, spieszą się do pracy - i nie skupiają się na otoczeniu. Bardzo mi to pomaga.
No i tak. Walka trwa, teraz z nieśmiałością, z tym uczuciem onieśmielenia. trochę nie mam na to pomysłu, dlatego zarejestrowałam się tutaj. Chcę to zwalczyć do końca, i myślę że jest to możliwe, ale potrzebuję pewnej pomocy.
A no i dalej czuję się nieco gorsza od innych, ale tylko trochę. Czuję tak jakbym miała mniejsze prawa od innych. to też chcę zwalczyć, chcę się czuć równa innymi.