19 Paź 2015, Pon 23:31, PID: 481314
WesołyHipokryta napisał(a):A nigdy nie zastanawialiście się dlaczego najczęściej ojciec wszystko pieprzy?
Dlatego że od mężczyzny wymaga się odpowiedzialności, stabilności oraz siły. Najczęściej tak jest, że już jako dziecko musi ukrywać swoje uczucia bo "chłopacy nie płaczą" lub z powodu brzydszych opisów, których nie chcę wymieniać. Każdy ma swoje problemy i każdy różnie je odczuwa lecz płeć męska nie może taka być bo od razu uważana jest za *****. Jeśli mężczyzna był wychowany w rodzinie, która nie akceptuje jego wrażliwości, zaczyna wyrażać emocje poprzez gniew lub ucieczkę. Ktoś kto nie był nauczony jak okazywać uczucia, zwłaszcza jeśli one nie są akceptowane przez najbliższe otoczenie, w dorosłym życiu będzie miał problemy w okazaniu ich żonie, dzieciom, przyjaciołom. Druga sprawa to nieumiejętność rozwiązywania problemów. Mężczyzna nie chce się przyznać do jakichkolwiek problemów, gdyż ma wpojone że czynią go słabym, nic nie wartym, dlatego próbują unikać rozmów lub po prostu je zapić. No i duma swoje robi ale najczęściej jest to zwykłe niedowartościowanie i presja otoczenia.
Nie wszyscy są tak samo silni, niektórzy wymagają trochę więcej czułości. Mam wrażenie że najwięcej raniących to wrażliwi ludzie, którzy sami zostali zranieni.
......
Jeśli chodzi o kobiety, to jest więcej typów raniących, choć moim zdaniem takich na podłożu psychologicznym, rzadziej fizycznym. Kobieta nie uderzy pięścią, lecz upokorzy poprzez uderzenie dłonią w twarz. Nie będzie szorstka i straszna, lecz chłodna i zdystansowana. Ta kobieta nie nauczy uczuć tak jak mężczyzna, lecz pokaże czym jest obojętność czasami wyrażana gniewem. Taka kobieta najczęściej sama musiała zostać tak wychowana przez własną matkę.
Drugi rodzaj jaki znam to matka, której nikt nie przyjmował uczuć, więc zaczęła przenosić je na dzieci. Robiła to by zaspokoić swoją potrzebę i pod przykryciem kochającej matki, zaczęła dawać uczucia uzależniając się od dziecka. Im bardziej kochała tym bardziej potrzebowała aby to dziecko przy niej zostało i dalej przyjmowało jej uczucia, gdyż tylko wtedy czuła się spełniona, potrzebna, ważna. Żeby zostało jak najdłużej, zaczęła je kontrolować, odcinając skrzydła i wmawiając że ono też jej potrzebuje. Taka matka nie chce wierzyć w osiągnięcia dziecka, w to że "potrafi". Z czasem latorośl się uzależnia, popada w depresje, poczucie beznadziejności i fobię społeczną. Jedynym bezpiecznym miejscem jest matka, której tak bardzo potrzebuje. Jej dziecko jest jej własnością, im bardziej się uniezależnia, tym większą kontrolę nakłada matka.
Moja matka taka jest, plus jest fanatykiem religijnym. Ojciec alkoholik lubiący znęcać się nad innymi a tak naprawdę pragnący aby jego koszmary z dzieciństwa się skończyły. Wszyscy słabi, ona nim manipulowała, a on był nieodpowiedzialny. Oboje siebie warci choć jeden nienawidził drugiego.
Nienienawidzę ich, choć przychodzą takie chwile. Ja po prostu chciałabym mieć normalnych rodziców a o nich zapomnieć. Ojca się boję, gdyby nie ten strach byłabym całkowicie uzależniona, pragnąc choć trochę jego miłości. Pewnie robiłabym wszystko co chciał, pożyczała mu pieniądze na używki i słuchała jego przekleństw. Matki po prostu nie chcę znać, choć ją kocham i potrzebuję, czego nienawidzę najbardziej na świecie. W tym przypadku gdyby nie moj chłopak i ciągłe przywoływanie mnie do porządku, pewnie dalej porzyczałabym jej pieniądze i byłabym odpowiedzialna za jej idotyczne zachowania. Heh matka, która upośledziła własne dzieci i w dodatku jest rozkapryszoną, lekkomyślną panienką, nie umiącą walczyć o swoje zdanie. Jakim cudem takie połączenie może istnieć? Dobra, na ten czas ją nienawidzę ale pewnie jak skończę to pisać to mi przejdzie
Podsumowując, najbardziej nienawidzę siebie za to że rodzice mają na mnie aż taki wpływ. Nie zaznałam normalnego dzieciństwa, życie w ciągłym strachu mnie dobija a przez ten niedosyt wciąż czuję się dzieckiem, które nie umie radzić sobie w życiu. Dorosłe życie mnie przerasta i czuję się jakbym była w potrzasku, gdyż nie mogę się cofnąć ani iść do przodu. Cieszę się jednak, że nie mieszkam już ze swoim ojcem i zaznałam choć trochę niezależności.
Jednakże mimo wszystko wiele im zawdzięczam. Od ojca nauczyłam się że nie warto zatrzymywać swoich uczuć a przede wszystkim od nich uciekać. Zawsze trzeba konfrontować się i mówić gdy coś nie pasuje. Choć przesadna kultura matki pomogła mi to wypośrodkować, gdzie mogłam w pewnych momentach odpuścić. Ciągły strach w dzieciństwie pomógł mi podejmować ostrożnie kroki, dzięki czemu popełniam mniej błędów i potrafię zaobserwować bardzo wiele bodźców, jak mina, gesty, ton głosu, czy też sposób wypowiadania się. Dzięki tym umiejętnościom wiem kiedy się wycofać, co powiedzieć lub zauważyć co dana osoba czuje/myśli, tak właśnie wyrobiła mi się empatia. No i dużo bólu sprawiło, że lepiej rozumiem cierpiących ludzi. Widziałam również jak kiepsko wygląda hipokryta, zwłaszcza gdy jest czyimś autorytetem, dlatego staram się pilnować w myśleniu o niektórych sprawach. Nauczyłam się również że nie warto uzależniać się od alkoholu, gdyż wszyscy wtedy cierpią. Po jakimś czasie zrozumiałam również że religia nie jest rozwiązaniem na wszystko a problemy samemu trzeba rozwiązywać z małą pomocą wiary. Nauczyłam się wielu wartości, które były przeciwieństwem tego co robili moi rodzice. Jestem mądrzejsza i bogata w nowe doświadczenia. Mimo iż mój sposób widzenia jest dośćesymistyczny, to i tak widzę w nim wiele realiów. Realia są takie, że nikt nie jest idealny a każdy pod maską gniewu lub obojętności skrywa silne uczucia, czyniące nas ludzmi
Mam wiele cech podchodzących w dda (prawie wszystkie) ale uważam, że dzięki temu wyniosłam również pozytywne lekcje. No i znam podstawy, typu pisanie, czytanie, chodzenie, jedzenie o odpowiednich porach itd. ktoś musiał mnie tego nauczyć lub przynajmniej nakierować do tego punktu ^_^
To czy używam swojej wiedzy w praktyce to już czasami inna sprawa
I przede wszystkim, za nienawiścią zawsze była lub jest miłość. Nic nie jest takie na jakie wygląda, gdyż tak naprawdę wszyscy ukrywamy to uczucie, gdzie chemy kochać i być kochani. Warto zrozumieć swojego rodzica, nawet jeśli wydaje się być potworem. Dzięki zrozumieniu łatwiej jest pójść dalej, odejść lub wybaczyć.
Dlatego uważam, że nawet jeśli nienawidzimy swoich rodziców, to tylko dlatego że ich mocno kochamy i sami pragniemy od nich miłości.
Znów napisałam ścianę a tak bardzo się starałam, żeby jak najmniej napisać ops: