11 Sie 2019, Nie 15:17, PID: 801770
ekstra_intro napisał(a):Nie zapominajmy, że wszystko ma też swoje minusy. Podejrzewam że jest ich tyle samo co plusów. Też mieszkam sam i te plusy które wymieniła koleżanka powyżej i mnóstwo innych skutecznie przyćmić potrafią m.in. codzienne obowiązki w których nikt nie pomoże, wszystko na jednej głowie (sprzątanie, pranie, gotowanie, zmywanie, zakupy (przysłowiowego wózka w markecie nie ma komu pomóc pchać)). Świadomość codziennych powrotów do pustych czterech ścian, wracasz z pracy i wiesz, że nikt na ciebie nie czeka. Może to prowadzić do alienowania, zamykania w sobie, dziczenia.
Zauważ, że tego prania, gotowania zmywania itd. mam tyle co dla siebie/po sobie, a więc nie tak znowu wiele. Plusem z kolei jest to, że nie napotykam np. brudnych kubków w niespodziewanych miejscach (co innego mój brudny kubek, a co innego czyjś, którego się nie spodziewałam).
ekstra_intro napisał(a):Potrafi prowadzić do myśli typu: nikt się mną nie interesuje, nikomu nie jestem potrzebny, nikomu na mnie nie zależy.
To i owszem. Ale jako że nie zauważyłam by kiedykolwiek komukolwiek na mnie zależało to przynajmniej mam przestrzeń do dania sobie samej tego, czego potrzebuję.
ekstra_intro napisał(a):Do minusów można dodać jeszcze brak szans na regularny seks/ przytulaski/ bliskość fizyczną, zaspokajanie potrzeby dotyku.
Uff... na szczęście jestem osobą aseksualną, względnie demiseksualną. W każdym razie nie spotkałam jeszcze osoby (mężczyzny), który byłby skłonny dotykać mnie bez traktowania tego jako wstępu do "czegoś więcej", więc wręcz cieszę się, ze nikt nie wtyka mi na siłę swoich łapsk, gdzie nie trzeba. To naprawdę wielka ulga po wielu moich niegodnych wspominania doświadczeniach w tym zakresie, a tym samym kolejny powód do zadowolenia z mieszkania w pojedynkę
ekstra_intro napisał(a):Bo rozwiązaniem problemu punktu 5. są chociażby korki do uszu lub słuchawki z własną muzą.
Nie, korki nie są żadnym rozwiązaniem - nic nie dają. A własna muza, choć ją lubię, to niekoniecznie mam ochotę słuchać jej cały czas. Ja naprawdę lubię ciszę i nic mi jej nie zastąpi.