19 Lip 2015, Nie 14:34, PID: 454640
Garrus napisał(a):Nie tyle co blokowało, ale strasznie mnie "uwierało", przeszkadzało, aby zrobić coś więcej. Mój lęk też jest często dziwny. Raz jest to lęk, niepokój w jakiś sytuacjach, jednak w większości przypadków jest to jakiś dziwny "element" w moim mózgu, który mówi "Nie, bo..." - i nie jest to nic pozytywnegoJak dla mnie, jeśli przeszkadzało, żeby zrobić coś więcej, to znaczy, że blokowało, ale spoko Nie, zupełnie mi nie chodziło o to, że ten lęk to coś pozytywnego. Chodziło mi o to, że jak sam napisałeś, mimo wszystko (mimo lęku) uważasz ten czas za udany.
Garrus napisał(a):I to jest jedna z najważniejszych rzeczy, którą chcę naprawić; umiejętność wtrącenia się, zadawania pytań, nawet jeśli nie wiem o czym te osoby mówią. Co do koncentracji, to jest kolejny mój problem. Nie umiem się świadomie skoncentrować, skupić. Im bardziej próbuję, tym gorzej mi to wychodzi...Nie wiem, czy bez jakiejś pomocy z zewnątrz uda Ci się to osiągnąć. Może być tak, że niektórych rzeczy po prostu Twój system nerwowy nie wytrzymuje...
Cytat:Staram się przypomnieć sobie jak ja odbierałam świat kiedy byłam w Twoim wieku. Tak pomyślałam, że może Ci to trochę pomóc w wyrażeniu tego, jak Ty go odbierasz. A jeśli to sformułujesz, to łatwiej Ci będzie to zracjonalizować.
Garrus napisał(a):I piszesz naprawdę dokładnie, dzięki czemu wiem co mi we łbie siedzi...
Garrus napisał(a):Terapia śmiechowa; postaram się wypróbować, choć PÓKI CO, wydaję mi się że to poprawia "nastrój" tylko na chwilęMasz szczęście, że dodałeś to PÓKI CO
Garrus napisał(a):Właśnie to jest kolejna paradoksalna sytuacja; ludzie nie uważają mnie za nieśmiałego. Może nie uważają też mnie za duszę towarzystwa, ale nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem nieśmiały. Co do mojego przyjaciela; jest do dla mnie najlepsza osoba pod słońcem, która wiem że mnie wysłucha i doradzi. Jednak, pomimo tego... Nie potrafię, nie chcę mu tego mówić. Ufam mu, naprawdę, ale kolejna rzecz której się boję i nie lubię robić, to "zgorszenie" w oczach innych ludzi... Często okłamuje ludzi, niech myślą że jestem normalnym nastolatkiem który ma co robić ze swoim życiem... Szkoda że w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nie poświęcam czasu niczemu innemu, niż przyglądaniu się własnym myślom. Tak jak już pisałem, potrafię ocenić zachowanie, charakter i zainteresowania innych - własnego zachowania, charakteru i zainteresowań - nie do końca. Czasem mam wrażenie, że jestem rozdarty, na dwie inne osoby. Moje "ego" i moje drugie "ego", te negatywniejsze, silniejsze...W sumie, to dziewczyna, którą uważałam w gimnazjum za przyjaciółkę, też nie uważała, że jestem nieśmiała... Z tego co pamiętam, to uważała, że jestem nawet bardziej śmiała od niej. Może to dlatego, że jednocześnie z tym zamknięciem i wyobcowaniem (co mogło być odbierane jako wyniosłość) miałam różne takie zachowania, które z boku mogły wydawać się śmiałością, a były zupełnie nieprzemyślane i kierowane impulsem.
To znaczy nie okłamujesz z wyrachowania, tylko pewnie tuszujesz pewne rzeczy, żeby stworzyć w ich oczach normalny obraz siebie? To nic dziwnego, że chcesz się czuć akceptowany i "normalny"
Z tego co piszesz o tym rozdarciu, wnioskuję to, co już pisałam, a z czym się nie do końca zgodziłeś - że Twoja prawdziwa natura jest jakby ukryta pod powłoką fobii, że fobia przeszkadza pokazać jaki jesteś naprawdę, hamując Cię przed spontanicznym zachowaniem. Chciałbyś, ale nie możesz.
Garrus napisał(a):Często przeszkadza mi też to, że ja "lgnę" do tego mojego kumpla, chciałbym spędzać z nim więcej czasu; w końcu uważam go za przyjaciela. Jednak nie potrafię zaproponować mu spotkania (mieszka ok. 20 km ode mnie), wiem że ma swoją ekipę i nie chcę mu truć gitary. Boję się, że pomyśli sobie "A ty nie masz co robić u siebie, że tak ciągle chciałbyś ze mną spędzać czas?". On raczej też tak szybko nie zaproponuje mi spotkania, w końcu byliśmy razem przez tydzień; mój mózg znów daje mi negatywne sygnały "Pewno jest już tobą znudzony!", "Ma cię dość!", "Jesteś nudnym człowiekiem!". Brakuje mi tej śmiałości, żeby najnormalniej w świecie zaproponować spotkanie, nie rozmyślając "A co on sobie o mnie pomyśli...".Z tego co piszesz, to masz tak, jak ja miałam - zawsze wybierałam sobie jedną koleżankę, od której się jakbym uzależniała, "przyklejała" się do niej - wydaje mi się, że to to samo, co Ty mówisz o tym "lgnięciu". Miałam ją i już z jakiegoś powodu nie mogłam mieć nikogo innego, bo obawiałam się jak ona by zareagowała na to, że utrzymuję kontakty z kimś innym. Tak jakby się miała obrazić, czy źle na mnie spojrzeć, czy co... Było to zupełnie irracjonalne - zresztą jak cała ta fobia i bardzo trudno mi było z tym walczyć. Wiem, że te głupie myśli przychodzą do głowy i ciężko z nimi cokolwiek zrobić...
Garrus napisał(a):Śmieszne jest też to, że czasami gdy mam możliwość spotkać się z jakimiś innymi znajomymi, to ja najnormalniej w świecie zaczynam kręcić, wymyślać wymówki; nie chcę mi się ruszyć z domu. Zdaję sobie sprawę, jak gnije i nie umiem tego zmienić...Cała ta fobia to jeden wielki paradoks... Ciągłe poczucie winy i roztrząsanie po dziesięć razy czegoś, na co ktoś inny w ogóle nie zwróciłby uwagi... To jest strasznie wyniszczające i frustrujące, szczególnie jeśli jesteś z tym sam.
Ciężko jest też cokolwiek zmienić. Gdy teraz próbuje blokować moje "automatyczne negatywne myśli", w moim mózgu od razu pojawia się kolejna destrukcyjna myśl "A po co to zmieniać, przecież nie chce ci się! Lubisz o tym myśleć! Wiesz ile czasu minie, zanim cokolwiek zmienisz? A i na pewno się nie uda - jak zwykle! Zmienisz swój sposób myślenia, i co z tego?"
Brr, to jest okropne, czasem mam ochotę wysadzić sobie łeb...