29 Cze 2015, Pon 17:09, PID: 450494
Z jednej strony jesteś w genialnym nastroju, a z drugiej ten pesymizm w drugim akapicie. Nie potrafię co prawda obiektywnie stwierdzić, czy jestem urodziwa (bo to zależy od dnia, światła i nastroju), ale z rozmową jest ciężko. Gdyby jakiś mężczyzna zdobył się na odwagę i postanowił do mnie zagadać zapewne oblałabym się pąsem, dukała coś absurdalnie głupiego i patrzyła na niego jak zwierzę łowne patrzy na swojego oprawcę. Z pewnością po jakimś czasie rozluźniłabym się, ale mimo to... ekhem, czy jest na sali mężczyzna, który zdecydowałby się ciągnąć rozmowę z taką przerażoną panną? Wątpię. Ale z drugiej strony przecież zaburzenia nie trwają wiecznie. Miałam chwile w swoim życiu, w których wydawało mi się, że wszystko zmierza ku dobremu - co prawda, wszystko wróciło i dziś czuję się makabrycznie wręcz, ale to nie znaczy, że w końcu nie wyzdrowieję. Dalej trzymam się tego, że kiedyś będę zdrowa bądź w stanie, który uzna za choć minimalnie normalny.
Chcę tylko powiedzieć, że fobia społeczna czy dysmorfofobia to nie wyrok. Zawsze jest szansa na to by wrócić do stanu sprzed choroby.
Chcę tylko powiedzieć, że fobia społeczna czy dysmorfofobia to nie wyrok. Zawsze jest szansa na to by wrócić do stanu sprzed choroby.