25 Lis 2007, Nie 5:20, PID: 6838
Smoklej napisał(a):trawestującNo, no, szacunek, ale znałem, znałem, bo sam trawestowałem, nadal czasem trawestuję, o czym z przyjemnością informuję
Smoklej napisał(a):Twoją rymowankę z innego działu: "Sadysta nie czuje, kiedy rymuje", wychodzi chyba na to, że raczej nie wie co robi.Ale przecież mogą wiedzieć, co robią i co czują "zwykli ludzie" (tzn. ci bez dewiacji) i właśnie dlatego się spotykają lub dobierają w grupy, żeby nie narażać tamtych na przykre odczucie, ew. cierpienie.
No chyba, że jest sado-maso. Chociaż muszę to jeszcze przemyśleć. Ale chyba też nie. Sado- odczuwa przyjemność z tego, że zadaje ból, a maso- z tego, że go otrzymuje, więc nie wie co tak naprawdę czuje zwykła osoba. A z tego wynika, że nie wie co robi.
Smoklej napisał(a):Analizuję. Jak ktoś mnie wali w mordę, to ja stoję i analizuję .A ja unikam, dopiero potem analizuję Czasem chciałbym oddać, żeby agresor też miał co przeanalizować
(o to właśnie chodzi - kara jest konieczna, żeby zmusić kogoś do 'analizy' )
Smoklej napisał(a):Dlatego mówiłem o tym obrazie, że trzeba mu pokazać jak najpełniejszy. Wtedy on się stanie tą ofiarą i będzie czuł to co ona.Dobrze, że dodałeś "wymyślony", bo już miałem zbesztać 8)
Empatia. Każdy ją ma na wyposażeniu, trzeba to tylko uruchomić. No właśnie, tylko.
Sadysta nie ma empatii? No właśnie, ja myślę (wierzę) że ją ma, a Ty (wymyślony Ty) myślisz że jej nie ma. Tak naprawdę nie wiemy.
Nie, ja mogę jedynie podejrzewać, że ma czy też nie ma.
Myśląc sobie nad tym, wnioskuję, że:
a) Są takie typy sadystów i dewiantów, które czują empatię i zdają sobie sprawę z tego, że ich upodobania powodują cierpienia u innych ludzi, ale nie mogą wytrzymać. Bo to też tak naprawdę cierpienie. Niemożność zaspokojenia swoich potrzeb. Taki sadysta musiałby całe życie cierpieć wewnętrznie, żeby uchronić innych przed cierpieniem. To jest wyraźny wybór - albo własny ból, albo przyjemność kosztem innych istot.
Tacy ludzie, dewianci, tak naprawdę rodzą się ze sprzecznością. Są skazani na nieszczęśliwe i pełne napięcia, niespełnione życie. Np. taki pedofil. Może przecież zaspokajać swoje potrzeby, ale wtedy skrzywdzi innych (dzieci), zostanie społecznie napiętnowany i pójdzie siedzieć. Może też ukryć swoje popędy, nigdy nie odczuć niektórych przyjemności, zaprzeczyć samemu sobie. Poddać się normom społecznym. I tak źle, i tak niedobrze.
b) Nie czują albo nie chcą czuć. Ci pierwsi to zazwyczaj ludzie niedojrzali, głupi, o niskiej inteligencji, ew. grupa ludzi, bo w grupie zachowanie człowieka jest całkowicie odmienne. To np. są dzieci w szkole, które obrażają i wyśmiewają się z odstających od grupy osób (skąd my to znamy, he?), to np. mąż, który bije żonę, bo ta czegoś nie chciała zrobić (bądź na odwrót, żona bijąca męża ) itd.
Mogą też nie chcieć czuć - czyli kontrolować empatię. Ci w zasadzie zniekształcają obraz innego człowieka/grup ludzi, aby go jak najbardziej zdehumanizować, czyli żeby myśleć o nim jak o kimś niegodnym ludzkich uczuć. Tak np. robią zabijający w imię idei, ludzie poniżający innych w jakimś konkretnym celu etc.
W związku z pkt. a) tak sobie myślę, co tacy ludzie mogą zrobić, żeby czuć się lepiej. Chyba nic. No bo jak? Dać im dzieci czy inne obiekty ich żądz do "użytku"? Nie. Zamknąć ich w klatkach? To też bez sensu, ja bym nie chciał ograniczać ich wolności za to, czym się urodzili/stali. Nie chciałbym też utrzymywać ich z podatków.
Więc co? Dochodzę do konkluzji, że trzeba po prostu pogodzić się z istnieniem takich ludzi. Ich decyzje pozostawić im samym. Jeśli się nie powstrzymają, poniosą konsekwencje w postaci kary.
Życie nie jest usłane różami. Niektórzy już rodzą się martwi. Niektórzy cierpią fizycznie przez całe życie. Niektórzy psychicznie. I wśród tych ostatnich są pedofile, sadyści i inni dewianci.
Kurde, chyba zostanę socjologiem Lubię takie rozważania. Jakby to powiedzieć, chyba trochę mnie to rozwija wewnętrznie.
No nic. Miłej nocy życzę, pełnej przemyśleń