29 Paź 2019, Wto 20:31, PID: 809142
Moja historia. Nieśmiałość była zawsze. Do 5 klasy podstawówki miałam jeszcze kontakty z ludźmi. Potem się pogorszyło. Nie raz były epizody, że byłam ofiarą, czasem nawet dla żartów, bo tak. Byłam grzeczna, cicha, nieśmiała, nie umiałam się bronić, poza tym kujonka, tak, więc obiekt idealny.
Jak nie żarty to spotkałam się z totalną olewką badź ala kulturalnym nie chodź za nami. Spotykałam się ludźmi z czatów, żeby mieć jakiś kontakt z ludźmi, najgorsze było jak spotkałam kogoś ze szkoły i mi powiedział, że mam ksywkę samotniczka. Niezbyt ucieszyło mnie to, że koleś ze szkoły mnie tak skojarzył i później się już nie odezwał. Ja nie wiem co ci ludzie sobie myśleli, że mnie tak ignorowali i zrobili ze mnie samotniczkę. Nie chciałam być sama. Do dziś nie wiem w czym był problem. Z jednej strony chciałabym usłyszeć prawdę, z drugiej w sumie nie jest to potrzebne, powtórki nie będzie. Gdyby nie kontakty poza szkołą, to nie miałabym z kim pogadać.
Też miejscowi robili sobie ze mnie żarty przez telefon, co przyczyniło sie do mojego stanu.
Przyjaciele mnie oszukali.
Straciłam też zaufanie do psychologów, psycholożka uznała mnie kiedyś za winną, wysłuchała tylko wersji dreczycielki, ja niewiele miałam głosu; nie prosiłam się, żeby za mną ktoś chodził i mi dokuczał, nie prosiłam się, żeby obrażano mnie w kółeczku i żałuje, że moja obrona nie przeszła w czyn do dziś, wtedy minimalnie mogłabym za to przeprosić. W sumie kto normalny by chciał przeprosić osobę, która wyskoczyła z tekstem o gwałcie. W sumie poszło na mnie, bo poskarżyła się, że jej "wpi****** jak nie puści plecaka" - musiałabym przekonująca. Tylko dlaczego to co było wcześniej zostało pominięte?
Stopniowo traciłam zaufanie do ludzi i zostałam sama (w sumie mam tylko chłopaka). Boje się dzwonić czy odbierać telefon, mój nr ma kilka osób na krzyż. Boje się ocen, z nikim się nie witam i tak robią na mnie oczy jak na kosmitę, czasami mam ochotę powiedzieć o co chodzi? I mało kto powie czesc. Z ludźmi którzy mnie otaczają nie nawiąże relacji, jedyne co mi zostaje to nowe znajomości. Choć pewnie tych co mówią cześć, zdziwiłoby jakbym nagle zagadała, z drugiej strony wole, żeby moje życie prywane tu gdzie jestem nie wypłyneło, a ja nie chce, żeby historia się powtórzyła i dlatego nie mogę być zbyt szczera, wole udawać, że samotność jest czadowa, bo nic mnie ogranicza, choć to nie dokońca prawda, bo chciałabym dzielić się swoimi pasjami lub mieć z kim pogadać. Miejscowi wole, żeby postrzegali mnie tak jak widzą, czyli tyle co ja pokazuje, tak jest lepiej, a w środku krzyczę.
Jak nie żarty to spotkałam się z totalną olewką badź ala kulturalnym nie chodź za nami. Spotykałam się ludźmi z czatów, żeby mieć jakiś kontakt z ludźmi, najgorsze było jak spotkałam kogoś ze szkoły i mi powiedział, że mam ksywkę samotniczka. Niezbyt ucieszyło mnie to, że koleś ze szkoły mnie tak skojarzył i później się już nie odezwał. Ja nie wiem co ci ludzie sobie myśleli, że mnie tak ignorowali i zrobili ze mnie samotniczkę. Nie chciałam być sama. Do dziś nie wiem w czym był problem. Z jednej strony chciałabym usłyszeć prawdę, z drugiej w sumie nie jest to potrzebne, powtórki nie będzie. Gdyby nie kontakty poza szkołą, to nie miałabym z kim pogadać.
Też miejscowi robili sobie ze mnie żarty przez telefon, co przyczyniło sie do mojego stanu.
Przyjaciele mnie oszukali.
Straciłam też zaufanie do psychologów, psycholożka uznała mnie kiedyś za winną, wysłuchała tylko wersji dreczycielki, ja niewiele miałam głosu; nie prosiłam się, żeby za mną ktoś chodził i mi dokuczał, nie prosiłam się, żeby obrażano mnie w kółeczku i żałuje, że moja obrona nie przeszła w czyn do dziś, wtedy minimalnie mogłabym za to przeprosić. W sumie kto normalny by chciał przeprosić osobę, która wyskoczyła z tekstem o gwałcie. W sumie poszło na mnie, bo poskarżyła się, że jej "wpi****** jak nie puści plecaka" - musiałabym przekonująca. Tylko dlaczego to co było wcześniej zostało pominięte?
Stopniowo traciłam zaufanie do ludzi i zostałam sama (w sumie mam tylko chłopaka). Boje się dzwonić czy odbierać telefon, mój nr ma kilka osób na krzyż. Boje się ocen, z nikim się nie witam i tak robią na mnie oczy jak na kosmitę, czasami mam ochotę powiedzieć o co chodzi? I mało kto powie czesc. Z ludźmi którzy mnie otaczają nie nawiąże relacji, jedyne co mi zostaje to nowe znajomości. Choć pewnie tych co mówią cześć, zdziwiłoby jakbym nagle zagadała, z drugiej strony wole, żeby moje życie prywane tu gdzie jestem nie wypłyneło, a ja nie chce, żeby historia się powtórzyła i dlatego nie mogę być zbyt szczera, wole udawać, że samotność jest czadowa, bo nic mnie ogranicza, choć to nie dokońca prawda, bo chciałabym dzielić się swoimi pasjami lub mieć z kim pogadać. Miejscowi wole, żeby postrzegali mnie tak jak widzą, czyli tyle co ja pokazuje, tak jest lepiej, a w środku krzyczę.