29 Sie 2021, Nie 20:32, PID: 847652
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Sie 2021, Nie 20:40 przez Bobek90.)
Dziewczyna już całkowicie straciła nad sobą kontrole, i z tygodnia na tydzień jest z nią coraz gorzej. Gdzieś tak od czerwca to już istny upadek, wcześniej był powolny zjazd, ale od tego czasu to już skok z samolotu bez spadochronu. Obecnie potrzebuje sexu praktycznie w każdej chwili. Kilka razy na dzień to jest absolutne minimum, i żadna tam vanilla, tylko anal, blowjob. W przerwach między sexem to chodząca depresja. Mi autentycznie robi się jej żal. Ten Adrian to jednak narcystyczny dupek, wcześniej mi się wydawało że z jego przechwałek najbardziej poszkodowany wychodzę ja, ale teraz sobie zdałem sobie sprawę że to dziewczyna. Opowiada, ile razy, jak, nagrywa, wysyła ludziom w pracy. Już lud plotkuje i chichotkuję że ku*wa, że świrniętą, że penis to dla niej smoczek itd.
Ważnym czynnikiem w uzależnieniu od sexu który nakręca spirale uzależnienia jest wstyd, stąd podwójne życie. W jej przypadku nie może być już o tym mowy, w dodatku w tej samej firmie pracuje jej rodzice. Nie wiem co tam do niej dojdzie czy do jej rodziców, ale to jest dosłownie jakaś masakra i strasznie mi się jej żal robi. W tym całym szaleństwie od czasu do czasu sporadycznie jeszcze szuka ze mną kontaktu, ale mimo tego że czuje wobec niej bardziej litość aniżeli gniew, zwyczajnie nie mogę i jej dalej unikam. Jednak mimo wszystko jedyna barierą która sprawia że nie czuje się upokorzony to świadomość że między nami, mimo uczucia, nigdy do niczego nie doszło. Nie chce ryzykować usunięcia tej bariery, tym bardziej że tego co mogło być już nigdy nie będzie, nie ważne co by się nie zrobiło i nie zmieniło. A ona jest chora, i czego teraz potrzebuje to cholernie dobrego terapeuty.
Jeśli chodzi o mnie, w tym czasie, zwłaszcza od kiedy zrozumiałem co jest z nią nie tak, poczyniłem gigantyczne postępy. Czasami mam fale smutku, max kilka godzin, ale to już nie taki smutek jak wcześniej, z drugiej strony mam też całkiem długie momenty kiedy czuje się naprawde dobrze pełen optymizmu, i często o tym wszystkim w ogóle nie myślę, wcześniej to wymagało ogromnej świadomej pracy z mojej strony. Plus plotkowanie ludzi w pracy praktycznie już nie powoduje u mnie tego poczucia dołu i poczucia niższości, więcej, potrafię czasami takich jegomości sprowadzić do parteru. Nie wiem czy niektórzy czują do mnie zazdrość ale usilnie próbują sprawić żebym był smutny. Potem się okazuje że dochodzi co do czego, i taki przykładowy chojrak jest niepewny i nie jest w stanie utrzymać kontaktu wzrokowego jak z nim rozmawiasz, nawet odpowiedzieć jak w subtelny sposób, lub nie tak, z niego kpisz.
Zważywszy na ostry zjazd dziewczyny i moją politykę unikania - ona nie ma na celu ukarania dziewczyny tylko ochronę mojego ego -nie sądzę żeby w przewidywalnej przyszłości doszło do spotkania między nami. A jeśli dojdzie, wiem już że nie będę chamski i niedostępny, raczej zaoferuje wsparcie i przyjaźń jasno dając do zrozumienia że o żadnym związku już nie ma mowy, że mosty zostały już dawno spalone.
PS.
Książe, sam się wyruchaj. Uzależnienie to poważna sprawa.
Ważnym czynnikiem w uzależnieniu od sexu który nakręca spirale uzależnienia jest wstyd, stąd podwójne życie. W jej przypadku nie może być już o tym mowy, w dodatku w tej samej firmie pracuje jej rodzice. Nie wiem co tam do niej dojdzie czy do jej rodziców, ale to jest dosłownie jakaś masakra i strasznie mi się jej żal robi. W tym całym szaleństwie od czasu do czasu sporadycznie jeszcze szuka ze mną kontaktu, ale mimo tego że czuje wobec niej bardziej litość aniżeli gniew, zwyczajnie nie mogę i jej dalej unikam. Jednak mimo wszystko jedyna barierą która sprawia że nie czuje się upokorzony to świadomość że między nami, mimo uczucia, nigdy do niczego nie doszło. Nie chce ryzykować usunięcia tej bariery, tym bardziej że tego co mogło być już nigdy nie będzie, nie ważne co by się nie zrobiło i nie zmieniło. A ona jest chora, i czego teraz potrzebuje to cholernie dobrego terapeuty.
Jeśli chodzi o mnie, w tym czasie, zwłaszcza od kiedy zrozumiałem co jest z nią nie tak, poczyniłem gigantyczne postępy. Czasami mam fale smutku, max kilka godzin, ale to już nie taki smutek jak wcześniej, z drugiej strony mam też całkiem długie momenty kiedy czuje się naprawde dobrze pełen optymizmu, i często o tym wszystkim w ogóle nie myślę, wcześniej to wymagało ogromnej świadomej pracy z mojej strony. Plus plotkowanie ludzi w pracy praktycznie już nie powoduje u mnie tego poczucia dołu i poczucia niższości, więcej, potrafię czasami takich jegomości sprowadzić do parteru. Nie wiem czy niektórzy czują do mnie zazdrość ale usilnie próbują sprawić żebym był smutny. Potem się okazuje że dochodzi co do czego, i taki przykładowy chojrak jest niepewny i nie jest w stanie utrzymać kontaktu wzrokowego jak z nim rozmawiasz, nawet odpowiedzieć jak w subtelny sposób, lub nie tak, z niego kpisz.
Zważywszy na ostry zjazd dziewczyny i moją politykę unikania - ona nie ma na celu ukarania dziewczyny tylko ochronę mojego ego -nie sądzę żeby w przewidywalnej przyszłości doszło do spotkania między nami. A jeśli dojdzie, wiem już że nie będę chamski i niedostępny, raczej zaoferuje wsparcie i przyjaźń jasno dając do zrozumienia że o żadnym związku już nie ma mowy, że mosty zostały już dawno spalone.
PS.
Książe, sam się wyruchaj. Uzależnienie to poważna sprawa.