01 Wrz 2020, Wto 19:54, PID: 827357
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Wrz 2020, Wto 20:00 przez melancolie.)
Zależy jaki kierunek, studiowałam filologię i często miałam różne osoby na zajęciach, przez co dużo osób musiałam poznać bo np na gramatyce zadania się robiło w parach. Filologie i myślę też wiele podobnych kierunków mają to do siebie, że trzeba sobie pomagać bo się nie zajdzie za daleko. Zawsze lepiej kogoś znać chociaż troszeczkę. Miałam wiele prowadzących mega stresujących, zwłaszcza z tych ważniejszych zajęć jak gramatyka, gdzie nikt nie chciał być wybranym do przykładu. I wtedy przydawały się kontakty osób z boku, bo pomogli, albo wsparli w bólu nie wiedzy.
Ogólnie nie miałam na roku żadnych nieprzyjemnych sytuacji, obmawiania, kłótni. Raczej otwarci, mili ludzie.
Było dużo zajęć z konwersacji, więc nawet nie zamieniając z kimś ani słowa się wiedziało jakie ktoś ma poglądy, jaki jest mniej więcej. To było fajne.
Mam ze studiów dobre znajomości, chociaż nie te co na prawdę chciałam mieć. Trochę żałuje, że niektórych nie pociągnęłam. Bo osoby odpadały, czasami już po 1 roku albo po licencjacie, no i jakoś kontakt się urywał.
Ale muszę też dodać, że filologie nie są łatwe dla fobika. Na wykładach to każdy się jakoś tam ukryje, przesiedzi, ale już na ćwiczeniach było ciężko. Na konwersacjach to już w ogóle. Czasami przeżywałam mocno moje ''wypowiedzi'' albo jak nie znałam odpowiedzi na pytania, albo moje błędy. Bo jednak zawsze towarzyszył wstyd przed innymi, lepszymi. Albo wymagało coś współpracy.
Da się przeżyć, w pierwszym dniu trzeba wyhaczyć kogoś, najlepiej też samotnie stojącą osobę i wtedy z górki. Na każdym etapie edukacji się trzymałam tej zasady i było o wiele łatwiej przez te etapy przechodzić.
Ogólnie nie miałam na roku żadnych nieprzyjemnych sytuacji, obmawiania, kłótni. Raczej otwarci, mili ludzie.
Było dużo zajęć z konwersacji, więc nawet nie zamieniając z kimś ani słowa się wiedziało jakie ktoś ma poglądy, jaki jest mniej więcej. To było fajne.
Mam ze studiów dobre znajomości, chociaż nie te co na prawdę chciałam mieć. Trochę żałuje, że niektórych nie pociągnęłam. Bo osoby odpadały, czasami już po 1 roku albo po licencjacie, no i jakoś kontakt się urywał.
Ale muszę też dodać, że filologie nie są łatwe dla fobika. Na wykładach to każdy się jakoś tam ukryje, przesiedzi, ale już na ćwiczeniach było ciężko. Na konwersacjach to już w ogóle. Czasami przeżywałam mocno moje ''wypowiedzi'' albo jak nie znałam odpowiedzi na pytania, albo moje błędy. Bo jednak zawsze towarzyszył wstyd przed innymi, lepszymi. Albo wymagało coś współpracy.
Da się przeżyć, w pierwszym dniu trzeba wyhaczyć kogoś, najlepiej też samotnie stojącą osobę i wtedy z górki. Na każdym etapie edukacji się trzymałam tej zasady i było o wiele łatwiej przez te etapy przechodzić.