01 Lis 2019, Pią 16:53, PID: 809417
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Lis 2019, Pią 17:00 przez Piesek.)
Oczywiście, że zielarz będzie lepiej znał się na mechanizmach działania ziół od lekarza, bo w końcu tym się zajmuje, ma dostęp do literatury i kończy się w końcu studia, szkołę lub kursy. Nie utożsamiaj od razu zielarza z zielarzem ludowym czy szeptuchą.
To w krajach zachodnich od niedawna stosuje się te zioła, a w medycynie chińskiej czy ajurwedyjskiej od tysięcy lat. W Chinach jest dużo badań klinicznych nad tymi ziołami, bo tam takie zioła są zarejestrowane jako leki i leczą nimi lekarze. W Rosji jest sporo jest badań klinicznych np. nad różeńcem czy żeńszeniem syberyjskim i te zioła są uznane za bezpieczne.
A co do zachodnich badań klinicznych, to też jest to cienizna, bo w książce jest napisane, że klinicyści źle się za takie badania zabierają. Skupiają się na jednej substancji chemicznej danego zioła, zamiast na całości, a potem zdziwienie, że dane zioło nie działa, lub działa słabo. Zioła to nie leki chemiczne, że jedna dana substancja daje jakieś skutki lecznicze. Żeby zioło działało i miało szerokie spektrum działania, to musi ono mieć wszystkie albo chociaż cześć substancji czynnych i dodatkowych jak polifenole, flawonoidy itd.
Jeszcze wspomnę, że w badaniach klinicznych stosuje się albo za niskie dawki, albo zioła niestandaryzowane lub standaryzowane na małą ilość substancji czynnych. Wybaczcie, ale takie badania są bez wartości.
To w krajach zachodnich od niedawna stosuje się te zioła, a w medycynie chińskiej czy ajurwedyjskiej od tysięcy lat. W Chinach jest dużo badań klinicznych nad tymi ziołami, bo tam takie zioła są zarejestrowane jako leki i leczą nimi lekarze. W Rosji jest sporo jest badań klinicznych np. nad różeńcem czy żeńszeniem syberyjskim i te zioła są uznane za bezpieczne.
A co do zachodnich badań klinicznych, to też jest to cienizna, bo w książce jest napisane, że klinicyści źle się za takie badania zabierają. Skupiają się na jednej substancji chemicznej danego zioła, zamiast na całości, a potem zdziwienie, że dane zioło nie działa, lub działa słabo. Zioła to nie leki chemiczne, że jedna dana substancja daje jakieś skutki lecznicze. Żeby zioło działało i miało szerokie spektrum działania, to musi ono mieć wszystkie albo chociaż cześć substancji czynnych i dodatkowych jak polifenole, flawonoidy itd.
Jeszcze wspomnę, że w badaniach klinicznych stosuje się albo za niskie dawki, albo zioła niestandaryzowane lub standaryzowane na małą ilość substancji czynnych. Wybaczcie, ale takie badania są bez wartości.
Cytat:Lekarz nie ma obowiązku posiadać wiedzy o alternatywnych metodach leczenia, a tym bardziej jeśli działanie tych nie jest klinicznie udowodnione lub wystarczająco przebadane, to nie ma prawa zalecić pacjentowi sięgania po takie środki.W Niemczech lekarze leczą lekkie/umiarkowane depresje dziurawcem i jest tam wiele preparatów zarejestrowanych jako leki. Skoro jest oficjalne udowodnione działanie dziurawca, to dlaczego w Polsce psychiatrzy nie zaczynają od dziurawca, tylko od razu ładują SSRI?