30 Gru 2016, Pią 23:00, PID: 605781
To się dołączę do pytania, aktualnie:
Dawno się tak źle nie czułem, codziennie jestem przygnębiony, nie mam na nic ochoty i nawet granie w gry mnie nie bawi a muzyka nie cieszy. Czuję się ignorowany przez osoby, na których, że tak powiem, mi zależy. Przejmuję się każdym szczegółem - "kupiłeś koszulkę? ciekawe co inni powiedzą, na pewno będziesz źle wyglądał, tak jak zawsze...". Wiem, że takie myślenie to gwóźdź do trumny ale jakoś nie umiem inaczej. Mimo, że próbuję, to biorę do siebie wszystkie słowa ludzi i jeszcze bardziej się dobijam. Czasami się zastanawiam czy byłoby lepiej beze mnie i zaczynam nienawidzić siebie za to myślenie i sposób patrzenia. Wszystko wydaje się takie beznadziejne, aż wstyd komukolwiek mówić, bo ile można się użalać. Co z tym zrobić? Idę do psychologa za tydzień ale obawiam się, że nie pokonam ani fobii ani tego stanu. Nazywać już to depresją czy tylko smutkiem?
Dawno się tak źle nie czułem, codziennie jestem przygnębiony, nie mam na nic ochoty i nawet granie w gry mnie nie bawi a muzyka nie cieszy. Czuję się ignorowany przez osoby, na których, że tak powiem, mi zależy. Przejmuję się każdym szczegółem - "kupiłeś koszulkę? ciekawe co inni powiedzą, na pewno będziesz źle wyglądał, tak jak zawsze...". Wiem, że takie myślenie to gwóźdź do trumny ale jakoś nie umiem inaczej. Mimo, że próbuję, to biorę do siebie wszystkie słowa ludzi i jeszcze bardziej się dobijam. Czasami się zastanawiam czy byłoby lepiej beze mnie i zaczynam nienawidzić siebie za to myślenie i sposób patrzenia. Wszystko wydaje się takie beznadziejne, aż wstyd komukolwiek mówić, bo ile można się użalać. Co z tym zrobić? Idę do psychologa za tydzień ale obawiam się, że nie pokonam ani fobii ani tego stanu. Nazywać już to depresją czy tylko smutkiem?