24 Cze 2016, Pią 1:34, PID: 554027
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Cze 2016, Pią 1:55 przez Judas.)
Jak stoisz przed lwem twarzą w twarz, to będziesz się bał.
Ale jak będziesz na niego patrzył przez lornetkę, z odległości kilometra, to będzie to już bardziej ciekawość.
Potrzeba Ci dystansu emocjonalnego, oddalenia się mentalnie od źródła stresu.
Twoje ciągłe analizowanie sytuacji, że o co mu chodziło, jak to odebrał, itp. jest spowodowane Twoim perfekcjonizmem.
Zaryzykuję tezę, że Ty tak naprawdę nie chcesz, by problem znikł, tylko, by się rozwiązał, a to jest różnica.
Wrócę do oddalenia się. Nie wiem, czy wierzysz w takie rzeczy, czy próbowałeś, ale medytacja, wyciszenie się, odłączenie się od świata zewnętrznego, od komputera, od telewizji, od innych i próba odszukania się w swojej głowie serio działa. Sam jakiś problem, to jest jeden problem. Drugi problem, to jest podejście do tego problemu. Jak zmienisz to drugie, to może się okazać, że pierwsze nigdy nie istniało. To swoją psychiką, swoją mentalnością oceniasz sytuacje i to dzięki niej podejmujesz odpowiednie działania, więc tylko w niej musisz coś zmienić, by zmienić cokolwiek. Leki i terapie moim zdaniem nie pomogą za dobrze, bo to tylko elementy tymczasowe, efekty placebo, iluzje. Leki leczą skutki, nie przyczyny, a terapie nie są w moim odczuciu szczere, bo terapeuta nie siedzi Ci w głowie, nie zna Cię tak naprawdę i trudno oczekiwać szczerej pomocy od kogoś, kto po motywacji wystawia paragon.
A pracując z samym sobą nad samym sobą nie masz powodu i ukrytych celów, by oszukiwać samego siebie.
Walnę teraz jak cyganka; musisz odszukać swoją naturę.
W praktyce, po prostu weź urlop i wyjedź gdzieś sam bez elektroniki. W dzisiejszym świecie procesorów, ten bodziec wystarczy, by przynajmniej pojawiły się refleksje.
Jak masz jakieś konkretne pytania, to pisz.
~
Wiesz np. co jest teraz moim największym problemem?
Że mi się lewy przycisk myszki zacina.
Chcesz, to kiedyś pokrótce pisałem swój sposób takiego oddalenia, szukania siebie, to mogę Ci podrzucić.
Ale jak będziesz na niego patrzył przez lornetkę, z odległości kilometra, to będzie to już bardziej ciekawość.
Potrzeba Ci dystansu emocjonalnego, oddalenia się mentalnie od źródła stresu.
Twoje ciągłe analizowanie sytuacji, że o co mu chodziło, jak to odebrał, itp. jest spowodowane Twoim perfekcjonizmem.
Zaryzykuję tezę, że Ty tak naprawdę nie chcesz, by problem znikł, tylko, by się rozwiązał, a to jest różnica.
Wrócę do oddalenia się. Nie wiem, czy wierzysz w takie rzeczy, czy próbowałeś, ale medytacja, wyciszenie się, odłączenie się od świata zewnętrznego, od komputera, od telewizji, od innych i próba odszukania się w swojej głowie serio działa. Sam jakiś problem, to jest jeden problem. Drugi problem, to jest podejście do tego problemu. Jak zmienisz to drugie, to może się okazać, że pierwsze nigdy nie istniało. To swoją psychiką, swoją mentalnością oceniasz sytuacje i to dzięki niej podejmujesz odpowiednie działania, więc tylko w niej musisz coś zmienić, by zmienić cokolwiek. Leki i terapie moim zdaniem nie pomogą za dobrze, bo to tylko elementy tymczasowe, efekty placebo, iluzje. Leki leczą skutki, nie przyczyny, a terapie nie są w moim odczuciu szczere, bo terapeuta nie siedzi Ci w głowie, nie zna Cię tak naprawdę i trudno oczekiwać szczerej pomocy od kogoś, kto po motywacji wystawia paragon.
A pracując z samym sobą nad samym sobą nie masz powodu i ukrytych celów, by oszukiwać samego siebie.
Walnę teraz jak cyganka; musisz odszukać swoją naturę.
W praktyce, po prostu weź urlop i wyjedź gdzieś sam bez elektroniki. W dzisiejszym świecie procesorów, ten bodziec wystarczy, by przynajmniej pojawiły się refleksje.
Jak masz jakieś konkretne pytania, to pisz.
~
Wiesz np. co jest teraz moim największym problemem?
Że mi się lewy przycisk myszki zacina.
Chcesz, to kiedyś pokrótce pisałem swój sposób takiego oddalenia, szukania siebie, to mogę Ci podrzucić.