24 Gru 2015, Czw 22:44, PID: 498680
emm94 napisał(a):Witam!
Od kilku lat (obecnie 22) cierpię na ciężką postać agorafobii, lęk pojawia się nawet na samą myśl o opuszczeniu mieszkania nie wspominając co się ze mną dzieje w zatłoczonym sklepie czy na ulicy. Gdy tylko zaczynam przygotowywać się do wyjścia od razu czuję się słabo, serce mocniej bije i jestem zlana potem, no właśnie jest to mój główny problem. Pocą mi się pachy, plecy, twarz i szyja. Wystarczy pięć minut poza mieszkaniem bym była po prostu mokra. Nie potrzebuję jakiejś szczególnej sytuacji żeby to się zaczęło, po prostu przestąpienie progu mieszkania. Po chwili mam plamy pod pachami, na plecach, plamę na klatce u podstawy szyi, mokrą twarz, nie ważne czy jest minus 20 czy plus 30 tak dzieje się zawsze (kiedyś zrobiłam eksperyment było zimno, wyszłam nocą przed blok i siedziałam na ławce 20 minut w bezruchu nawet wtedy byłam cała mokra).
Mam co prawda problemy kardiologiczne (tetralogia fallota, nadciśnienie płucne) ale oba schorzenia są na razie pod kontrolą i nie mogą spowodować tego objawu. Wykonałam pełną diagnostykę tarczycy, nadnerczy, morfologię krwi, RTG klatki, USG jamy brzusznej, wszystko ok. Zresztą pocenie to jest ewidentnie związane z sytuacją jestem w domu jest ok, na samą myśl o wyjściu od razu zaczyna się pocenie. Żadne środki typu Perpsi block, żadne antyperspiranty, blokery, szałwia nic nie pomaga. Leczę się u psychiatry od ponad roku, lęk troszkę się zmniejszył ale potliwość ani trochę, jest to strasznie krępujące przez cały rok mieć mokre ubrania! Proszę o pomoc, może ktoś ma podobny objaw? Może ktoś ma sposób jak sobie z tym poradzić? Z góry dzięki za odpowiedź.
Witaj emm94! Ja przez kilka lat miałem praktycznie identyczne objawy, dlatego doskonale wiem jak się teraz czujesz. Wizyta poza domem oznaczała gwarantowane zlanie się potem - nie ważne czy zima czy lato. Czasami zdarzało się w moim przypadku tak, że jak wracałem do domu i zdejmowałem podkoszulkę, a potem rzucałem ją na podłogę to aż chlusnęło, taka była mokra. Również używałem różnych antyperspirantów typu etiaxil, specjalnych mydeł antybakteryjnych i innych wynalazków, ale nic nie pomagało.
Zacząłem chodzić od lekarza do lekarza, robiłem multum badań. Raz po badaniu krwi wyszło mi, że mam białaczkę. Nie wiedziałem czy być przerażonym, bo jestem śmiertelnie chory, czy też cieszyć się bo w końcu wiem co mi dolega. Taki byłem zdołowany. Oczywiście powtórne badanie wykazało, że jestem zdrowy jak ryba i nic mi nie dolega, ale przez to znowu byłem w punkcie wejścia.
Oprócz dyskomfortu (która powodowała moja nadpotliwość) dobijały mnie kompletnie reakcje ludzi. Mimo, że brałem kilka razy dziennie prysznic, każde wyjście z domu wiązało się dla mnie z ubraniem nowego, czystego ubrania, to nie raz usłyszałem w autobusie czy gdzieś indziej za plecami cichy tekst w stylu "ale od niego śmierdzi". Raz mi się nawet zdarzyło, że w przychodni zjechała mnie z tego powodu pielęgniarka.
W moim przypadku wybawieniem była wizyta u psychiatry. Okazało się, że jestem mistrzem w tłumieniu swoich emocji i udawaniem, że nic mnie nie rusza. Jak taki osobnik całkowicie wyprany z emocji - robot. Byłem strasznie zamknięty w sobie i tłumiłem swoje emocje tak bardzo, że mój organizm się buntował i odreagowywał - wraz z hektolitrami potu wypływały stłumione uczucia. No i do tego dochodził jeszcze lęk społeczny.
Obecnie objawy mojej nadpotliwości w dużej mierze ustąpiły. Zdarza się, że się lekko spocę w nerwowej sytuacji, ale to takie raczej już normalne. Polecam porozmawiać o tym z psychiatrą do którego chodzisz lub ewentualnie zasięgnąć opinii innego psychiatry. Jeżeli masz wszystkie inne badania w normie, to być może Twoje objawy są spowodowane przez taki sam czynnik jak u mnie. Trzymaj się! :-)