22 Lis 2015, Nie 2:29, PID: 489658
W sumie, jakby się zastanowić - z facetami sam na sam nie umiem chyba rozmawiać jeszcze bardziej niż z dziewczynami (, w moim wieku to juz od dawna kobiety! - błee...). Nie wiem, czy to kwestia bycia mało męskim, czy nieogarnięcia społecznego.
Pamiętam jak raz w sklepie natknąłem się na dwóch znajomych ze studiów. Chwilę z nimi łaziłem - chwilę, bo już się zbierali. Na początku kompletnie nie umiałem się odnaleźć. Potem rzuciłem nawet jakimś chamskim samczym żarcikiem (a przecież cham ze mnie tutaj największy), generalnie zacząłem wpisywać się w chill-out. Ale wtedy wszystko się skończyło, no bo doszliśmy do drzwi galerii. Sam nie wiem, czy to dobrze, bo i tak byłem spiety, pomimo, że to byli znajomi, czy jednak żałuję, bo mogłem zobaczyć, jak się zachowuje dwojka kumpli na mieście (normalsów, i to takich mocno normalsów, a nie niedojebków społecznch)
Pamiętam jak raz w sklepie natknąłem się na dwóch znajomych ze studiów. Chwilę z nimi łaziłem - chwilę, bo już się zbierali. Na początku kompletnie nie umiałem się odnaleźć. Potem rzuciłem nawet jakimś chamskim samczym żarcikiem (a przecież cham ze mnie tutaj największy), generalnie zacząłem wpisywać się w chill-out. Ale wtedy wszystko się skończyło, no bo doszliśmy do drzwi galerii. Sam nie wiem, czy to dobrze, bo i tak byłem spiety, pomimo, że to byli znajomi, czy jednak żałuję, bo mogłem zobaczyć, jak się zachowuje dwojka kumpli na mieście (normalsów, i to takich mocno normalsów, a nie niedojebków społecznch)