19 Sie 2013, Pon 22:00, PID: 360725
BlankAvatar napisał(a):who knows?Nom, tylko właśnie, po co się odcinać od seksu albo dla odmiany od czasowej abstynencji. Równie dobrze można by zaniechać uprawiania sportu i jakiejkolwiek aktywności pod pretekstem, że i tak na pewno nie osiągnie się mistrzostwa olimpijskiego. Mnie też właśnie o to chodziło aby nie popadać w skrajności typu samo-umartwianie się albo beztroskie oddawanie się nałogowi (co zdaje się zresztą równie skutecznie prowadzi do depresji). Raczej miałem na myśli dążenie do pewnego stanu dynamicznej, samoregulującej, względnej równowagi.
a kto wie czy wlasnie swiadmosc, ze nie da sie odciac od swoich popedow sprawi, ze ktos zacznie sie obwiniac i wpadac w depresje. Nikt kto pomysli sobie, ze ma za slaby charakter nie poczuje sie lepiej raczej. Efekt, moze byc odwrotny od zamierzonego..
BlankAvatar napisał(a):Ale mysle, ze to jest problem, gdy ktos usilnie musi sobie wmawiac, ze kazde jego zachowanie jest "tak jakby w pleni zamierzone i swiadome". Bo zycie pokazuje, ze nie jest.Znowu jakieś skrajności, litości Blank.. "musi.., każde.., w pełni.." ? Nie wiem już, czy ja aż tak przesadzam, czy Ty tak piszesz na wyrost.
BlankAvatar napisał(a):Zauwaz, ze chyba wiekszosc ludzi uzalezniona od seksu czy od jedzenia, tez probuje "walczyc ze swoim charakterem" i przezywa notoryczne poczucie porazki, gdy po raz setny poddali sie sie "nałogowi". Ci ludzie nie rozumieja, ze pokonywanie uzaleznien tego typu, to nie tylko "spinanie posladków" i "trenowanie charakteru", ale przede wszystkim zmiana zachowan, pewna tez stabilizacja i akceptacja, ktora dalej wplywa na to, ze nie pojawia sie juz ta wielka potrzeba, kompulsja, ktorej nie sposob sie oprzec.Ależ mnie przecież dokładnie o to samo się rozchodzi, no..
Nie mam najmniejszego zamiaru namawiać do "walki ze swoim charakterem" ani by jakkolwiek stawiać się w opozycji do własnej fizjologi, jeśli już to chodzi mi po głowie coś kompletnie różnego Blank i nie wiem czy to w rozpędzie zauważyłeś. Zmiana zachowań, jasne ale tu już jest chyba skutek innej bardziej subtelnej zmiany co nie. A trzeba ją czymś zainicjować, pomyśleć może raz nieco inaczej niż zwykle, niż stereotypowo /najprościej /najszybciej. Zamiast walki ze sobą podjąć się pracy nad sobą w atmosferze akceptacji, zrozumienia i zaufania. W sumie jakby myślimy o tym samym tylko, że ja w kontekście typu 'zrób to sam' w odróżnieniu od zorganizowanej terapii. Poza tym tak sobie tylko myślę co myślę po swojemu i to wszystko, spokojnie.