06 Sie 2012, Pon 16:17, PID: 311500
Tak, niewątpliwie coś jest w recytacji. Mówienie wierszy to jedna z moich największych pasji. Mam za sobą udziały m.in w zwykłych recytacjach na języku polskim, w wieczorkach poetyckich - jeden miał miejsce w porze jesiennej, na dworze kiedy szybciej robiło się ciemno i to ta wieczorna atmosfera chyba sprawiła że poszłam na całość i dałam się ponieść. Ale to co jest w tym najbardziej nie do pojęcia to to, że nawet jak czuję jakiś tam stres, to w momencie gdy zaczynam mówić jestem tak głęboko w tym, że zaczynam się uspokajać. Swoim własnym głosem. Odczuwam jednocześnie jakąś taką duchową jedność z publicznością i barierę, która nas dzieli. I wtedy jestem poza wszelką kontrolą, wiem że mam nad sobą pełną władzę czego w zwykłych kontaktach z ludźmi nie jestem pewna. Kiedyś też odgrywałam na języku polskim rolę postaci z książki. I nie byłam nieśmiała, bo wiedziałam że ta bohaterka jest pewna siebie. I nie odczuwałam niepewności pod tym względem, że będę inna niż zawsze. Bo to nie miałam być ja. To tak jak by na chwilę poczuć się kimś innym, wejść w zupełnie nieznane nam zachowania, które w zwykłym życiu tak naprawdę są nam obce, bądź chcielibyśmy być jacyś tam a nasza własna osobowość i lęk przed oceną nas ograniczają. A w aktorstwie nie ma ograniczeń, jest wolność, im coś bardziej wypływa z nas, im głębiej przejmujemy cudze emocje tym bardziej stają się naszymi własnymi. Podobnie jak Ty Zas zawsze marzyłam o aktorstwie. Niczego bardziej nie pragnę. Ale nie wiem obecnie czy będę miała siły za rok, gdy skończę liceum zawalczyć o to marzenie .