03 Cze 2012, Nie 16:45, PID: 303702
Wczoraj, jak z głupia frant oglądałem ostatni odcinek mojego ulubionego kabaretu pt. "Za chwilę dalszy ciąg programu". Nie wiem, może nie miało to decydującego wpływu, ale znowu dopadła mnie melancholia i smutek, jaki nie towarzyszył mi od chyba 7 cz 8 lat. Zacząłem wyobrażać sobie, że moja Babcia i Dziadek niedługo odejdą i zostanę sam (jestem wychowywany przez nich) no i tak po prostu poryczałem się jak bóbr. Zresztą lęki przed przemijaniem i śmiercią dopadają mnie całkiem często, zwłaszcza jak kończy się dzień. Wziąłem na noc mieszankę paracetamolu z tramadolem i w końcu usnąłem (mogę to zrobić bo Dziadkowie są lekarzami i mają mnóstwo próbek leków w domu), a ja sam jestem technikiem farmacji, który teraz studiuje filozofię. Codziennie boję się, że Dziadków dopadnie jakaś demencja czy inne cholerstwo i na samo wyobrażenie łzy mi napływają do oczu. Oczywiście powoduje to, że tym bardziej nie mogę skupić się na pracy. Jedyne co mi daje chwilowe odprężenie to alkohol, masturbacja i objadanie się...